Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Agnieszka Strzelczyk, reporterka DZ została pilotem. Jazda samochodem to łatwizna [ZDJĘCIA]

Agnieszka Strzelczyk
Słuchawki z mikrofonem tłumiły hałas, jaki robił samolot
Słuchawki z mikrofonem tłumiły hałas, jaki robił samolot Arkadiusz Gola
Zdanie egzaminu na prawo jazdy samochodem to dzisiaj nie jest duże wyzwanie. Potrzeba nam chyba większych wyzwań, bo coraz więcej osób decyduje się na kurs na pilota. Sprawdziliśmy więc, jak wygląda szkolenie pilota.

- Kurs nie jest trudny. Jest jak prawo jazdy - zachęca Michał Bałowski z Aeroklubu Śląskiego na Muchowcu. Szkoleniowcy przekonują, że latanie jest dla wszystkich, a nie dla wybrańców - jak przed laty. Na lotnisku Muchowiec organizują dla chętnych różne kursy: samolotowy, szybowcowy, akrobacji lotniczej.

Licencję pilota turystycznego może uzyskać każdy, kto ukończył 17 lat, ma orzeczenie lekarskie, skończony kurs teoretyczny i przelatanych minimum 45 godzin. Jeśli nie jest się przekonanym, czy zrobić taki kurs, można wziąć udział w locie zapoznawczym. Za 990 złotych odbędziemy szkolenie i 30-minutowy lot zapoznawczy z instruktorem. Jeśli się spodoba, można wykupić kolejne lekcje lub rozpocząć pełny kurs do licencji pilota.

Postanowiłam sprawdzić na własnej skórze, jak wygląda takie szkolenie.

Teoria i praktyka

Piątek, 7 rano. Wstaję i od razu patrzę za okno: leje i wieje. Nici z latania. Druga próba - w środę. Rano sprawdzam w internecie pogodę. Lekka mżawka i wychodzące zza chmur słońce. W porządku. Mogę jechać na lotnisko w Katowicach-Muchowcu i odbyć lot.

Moje dotychczasowe doświadczenie z samolotami nie jest zbyt wielkie - bo jakie doświadczenie ma taki jak ja, zwykły pasażer lotu rejsowego do Londynu? Potrzebowałam wielu konkretnych wskazówek.

Moje szkolenie przeprowadził Michał Bałowski z Aeroklubu Śląskiego na Muchowcu. Podczas szkolenia dowiedziałam się między innymi, dlaczego samolot w ogóle lata. Ogólnie - bo ma skrzydła. Ale, szczerze mówiąc, kiedy szkoleniowiec podszedł do tablicy i zaczął rysować skomplikowane wzory, szczęka lekko mi opadła. Nigdy nie byłam dobra z fizyki i matematyki, a teraz musiałam zrozumieć zasady aerodynamiki. Zdziwiłam się, kiedy wszystko zaczęło stawać się jasne.

Okazało się, że połowa sukcesu to dobry nauczyciel, który tłumaczy tajniki fizyki na prostych przykładach.

Potem dowiedziałam się, jak obsługiwać ruchome elementy zewnętrzne samolotu, pozwalające na sterowanie jego lotem - czyli między innymi lotki na skrzydłach i poznałam niebezpieczeństwa, które mogą spotkać pilota w trakcie lotu. Na przykład burze.

Po szkoleniu teoretycznym mogliśmy przejść do hangaru, gdzie już czekał na mnie instruktor samolotowy.

- Przed rozpoczęciem każdego lotu, samolot trzeba dokładnie sprawdzić - pouczył mnie Jarosław Matjasik.

Tak też zrobiliśmy. Sprawdziliśmy więc olej, skrzydła, dziób, a nawet bagażnik (czy jest zamknięty), śmigło oraz wszystkie ruchome elementy zewnętrzne samolotu. Tymczasem niebo robiło się coraz ciemniejsze. Mimo wszystko siadłam za sterami małej cessny.

Prawie jak w "Top Gun"

Po mojej prawej stronie miałam instruktora, więc czułam się bezpiecznie. Widząc przez sobą te wszystkie urządzenia czułam się jak Tom Cruise w filmie "Top Gun". Założyłam słuchawki z mikrofonem. Włączyliśmy silnik. Instruktor zdecydował, że będziemy startować i lądować z trawy. Skinęłam głową. Oboje chwyciliśmy za stery i rozpędziliśmy maszynę. Nawet nie wiem, kiedy odbiliśmy się od ziemi. Zorientowałam się dopiero wtedy, kiedy poczułam podmuch wiatru. Unosiliśmy się bardzo szybko. W kilka sekund zobaczyłam pod sobą dosłownie całe Katowice. Jak przyznał instruktor, wiatr był silny, ale nie czułam tego aż tak bardzo. Z prędkością 170 kilometrów na godzinę lecieliśmy nad Będzinem, Tychami i Sosnowcem. W pewnym momencie instruktor powiedział "wlatujemy w chmury". Przed oczami miałam straszną wizję, zwłaszcza kiedy stwierdził: - Teraz nie widzimy ziemi, musimy polegać tylko na urządzeniach. I po chwili dodał: - Proszę włączyć nawiew na skrzydła, aby się nie oblodziły.

Nerwowo szukałam odpowiedniego przycisku, patrząc na skrzydło awionetki.

Kiedy lecieliśmy w chmurach, około 300 metrów nad ziemią, czułam lekkie turbulencje. Nie wyglądało to oczywiście jak w filmie "Czy leci z nami pilot". Było zdecydowanie spokojniej.

Ale najgorsze było dopiero przede mną. Okazało się, że podchodzenie do lądowania jest najgorszą czynnością nie tylko w samolotach pasażerskich. Włączyłam przycisk odpowiedzialny za zwalnianie samolotu do odpowiedniej prędkości. Przed sobą widziałam centrum handlowe, stawy i pas startowy.

Kiedy poczułam dziwne drgania samolotu, przez chwilę miałam przed oczami rozbitą nie tak dawno na tym samym lotnisku awionetkę. Niepotrzebnie. Pilot wylądował bez najmniejszych problemów.

Trudne? Zdecydowanie. Ale warto było spróbować.



*DŁUGOTERMINOWA PROGNOZA POGODY NA PAŹDZIERNIK 2013
*Grzyby jadalne i grzyby trujące. Jak je odróżnić? [ZOBACZ NA ZDJĘCIACH]
*Nowy towar w Lidlu, czyli szarża klientów w Sosnowcu [ZOBACZ WIDEO]
*Kalendarz Lindner 2014, czyli modelki w trumnach [ZDJĘCIA 18+]

Codziennie rano najświeższe informacje z woj. śląskiego prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!