Austriacki punkt widzenia na budowę A1

- Pragniemy jasno przedstawić fakty na temat projektu A1 - mówi Karin Keglevich, rzeczniczka Alpine Bau.

W nadesłanym do naszej redakcji komunikacie zaprzecza ponadto, by austriacki koncern miał jakieś problemy finansowe, co sugerowały dwie stacje telewizyjne. Przypomnijmy, że austriackie konsorcjum miało zbudować odcinek 18,3 km autostrady A1 ze Świerklan, po czeską granicę w Gorzyczkach. Inwestycja miała być ukończona w sierpniu 2009. 15 grudnia zleceniodawca prac, Generalna Dyrekcja Dróg Krajowych i Autostrad, zerwał jednak kontrakt z Alpine Bau. Oficjalnie z powodu zbyt wolnych prac i braku reakcji na kolejne ponaglenia. Przedstawiciele GDDKiA wytykali Austriakom niedostatek zaangażowania w inwestycję sprzętu i pracowników. Alpine Bau stanowczo odrzucało takie zarzuty.

Zdaniem Austriaków zerwanie kontraktu ma w gruncie rzeczy ukryć błędy, które rzekomo popełniono podczas przygotowywania projektu budowlanego. Przedstawiciele Alpine wskazują zwłaszcza na olbrzymi wiadukt - MA 532. Ich zdaniem, wykonanie go zgodnie z przedstawionym przez GDDKiA projektem groziło katastrową budowlaną. Jedyne co obecnie łączy obie stromy jest... apetyt na odszkodowanie. Jak zapowiada rzecznik Marcin Hadaj, GDDKiA prawdopodobnie wystąpi o zapłatę przez Austriaków kar umownych (40 mln euro) za spóźnienie inwestycji. Ci z kolei domagają się od GDDKiA wypłaty 20 mln euro odszkodowania za opóźnienie rozpoczęcia robót, wynikające z "nadprogramowego" rozminowywania terenu pod inwestycję.

- Ta kwota była ustalona w oparciu o harmonogram zakładający ukończenie inwestycji do sierpnia 2010. Alpine Bau nie dotrzymywała terminów, więc dostanie jedynie część tej należności - mówi Marcin Hadaj. Jak dodaje, GDDKiA zapłaci austriackiemu konsorcjum za wszystkie wykonane prace... - O ile Alpine Bau zapłaci wszystkie należności polskim podwykonawcom. W przeciwnym razie uregulujemy te należności z kwoty, którą ma otrzymać Alpine Bau - dodaje Hadaj.