Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Marta Fox napisała powieść erotyczną pt. "Zuzanna nie istnieje"

Henryka Wach-Malicka
Katowicka pisarka Marta Fox wydała książkę "Zuzanna nie istnieje", określaną jako powieść erotyczna
Katowicka pisarka Marta Fox wydała książkę "Zuzanna nie istnieje", określaną jako powieść erotyczna Arkadiusz Gola
Dlaczego czytamy książki erotyczne, ale wstydzimy się do tego przyznać? Jakie przeszkody pokonuje pisarka, której książki mówią o roli miłości fizycznej w życiu człowieka? Na te i inne pytania Marta Fox odpowiada Henryce Wach-Malickiej.

Jak to jest? Uliczne reklamy epatują seksem, dziewczyny sprzedają dziewictwo, a "książka erotyczna" wciąż budzi sensację i podejrzenie...

... o pornografię. A przynajmniej oczekiwanie, że znajdą się w niej wulgarne opisy, albo nieznane czytelnikowi techniki uprawianiu seksu. Ale to nie jest polska specjalność. Etykietka "książka erotyczna" na całym świecie traktowana jest bardziej jako zabieg marketingowy niż klasyfikacja gatunku. Moja najnowsza powieść "Zuzanna nie istnieje" ukazała się 30 czerwca, u progu wakacji. Jest pewne, no - niemal pewne, że gdyby sprzedawano ją jako "powieść psychologiczną" część kupujących nawet by na nią nie spojrzała. A powieść erotyczną kupią, bo to idealna, sądzą, lektura na urlop. Dla jasności: hasło reklamowe "przepełniona erotyzmem opowieść o cierpieniu i niesłychanym szczęściu" pochodzi od wydawcy.

Jak pani by ją zareklamowała?

W moim przekonaniu napisałam historię trudnej miłości, naznaczonej lękiem przed własną seksualnością. I przed zranieniem, jakie może przynieść nowa miłość.

Zgadzam się, ale... Już w pierwszym zdaniu pojawia się określenie "akt seksualny", a w pierwszym rozdziale bohaterka, która szuka w pubie partnera na jedną noc.

Czy może pani zacytować całą linijkę tekstu?

Oczywiście: "Każdy dobrowolny akt seksualny jest święty i mistyczny".

No właśnie, dobrowolny. Zuzanna jest wdową, jej o wiele starszy mąż zmarł po roku małżeństwa. Dziewczyna tęskni za miłością fizyczną, za erotycznym podnieceniem, a jednocześnie związek z nowym mężczyzną wydaje jej się zdradą wobec zmarłego. Dusza wyje za bliskością, ale emocje kneblują każdy odruch ciała. Emocje i konwenanse, nakazujące 30-latce opłakiwać męża przez najbliższe 20 lat! Jeśli istnieje erotyczna kwadratura koła, to Zuzanna jest idealnym tego zjawiska przykładem. Ale ona szuka przede wszystkim pełnego związku, a nie tylko mechanicznego, seksualnego spełnienia.
Pani bohaterki, nie tylko Zuzanna, dość późno odkrywają, że na uczucie składa się nie tylko więź duchowa, ale także fascynacja cielesna, krótko mówiąc - namiętność.

Sentymentalne wyobrażenia o miłości idealnej trwają w umysłach młodych ludzi latami. I często ich kaleczą; w takim samym stopniu kobiety, jak mężczyzn. Ten temat rzeczywiście mnie interesuje i często pojawia się w mojej twórczości. Tylko dlaczego erotyzm, z którego znakomita większość ludzi czerpie radość i energię do życia, przez krytyków traktowany jest podejrzanie? A już na pewno w książkach pisanych przez kobiety.

Mężczyźnie pisarzowi wolno więcej?
Ależ oczywiście, zaświadczam to własnym przykładem. Gdy moi koledzy kreowali w powieściach mocne sceny erotyczne, nawet ocierając się czasem o obsceniczność, mówiono: "o, jaki to odważny, mądry pisarz, nie boi się pokazać całej, nomen omen - nagiej prawdy o ludzkiej intymności". Ale gdy ja pisałam o erotyzmie jako jednym z najsilniejszych i najpiękniejszych doświadczeń zakochanej pary, natychmiast pojawiły się pytania: "Ty, a skąd ty właściwie to znasz? Sama miałaś takie doświadczenia?". To były zresztą łagodniejsze z wygłaszanych opinii. W wersji hard słyszałam: "Fox jest niemoralna, rozpustna i wyuzdana". Nawet mi to czasem mówiono prosto w oczy. Do tego taki charakterystyczny uśmieszek, na okrasę.

Jednak debiutowała pani taką właśnie, powiedzmy w uproszczeniu - książką erotyczną?

Tak, nosiła tytuł "Kapelusz zawsze zdejmuję ostatni". A pierwszy tomik wierszy nazywał się "Chcę być chłopcem, jak mój ojciec". Obydwie książki traktowały o miłości, innej niż miłość z popularnego melodramatu. Byłam młoda i naiwnie myślałam, że pisząc o erotycznej stronie związku, piszę o czymś, czego ludzie potrzebują. Dalej zresztą tak uważam, tylko już nie przejmuję się kretyńskimi epitetami. Po wydaniu 30 książek, nabrałam odporności. Czasy się zresztą zmieniły, na lepsze.

Na rynek czytelniczy weszła pani głośno i z rozmachem. Wtedy etykietka "skandalistki" pani nie irytowała; nawet panią to bawiło i prowokowało. Wymyśliła sobie pani kapelusze, nietuzinkowe zachowania, a jednocześnie pokazywała się jako ciepła matka dwóch córek.

Przez przekorę, a może i podświadomie, chciałam wyróżnić się z tłumu. Nie studiowałam marketingu, tylko filologię polską, ale gdzieś, intuicyjnie, wiedziałam, że fajnie jest stworzyć wokół siebie niecodzienną aurę. Tak, bawiło mnie obserwowanie, jak ludzie, nawet znajomi, zaczynają wierzyć w tę przebierankę, gdzie prawdziwa była tylko miłość do córek.
Stało się inaczej; sztuczna skóra zaczęła być traktowana jako pani prawdziwe "ja".

Wtedy powiedziałam sobie stop; teraz Marto Fox zaczniesz oddzielać życie od fikcji. Nie chciałam też być oceniana poprzez te kilka zdań, wyrwanych z całości, jako specjalistka od seksu w literaturze. Zawsze, także w książkach dla młodzieży, piszę o erotyzmie w szerszym, psychologicznym ujęciu. Słowo skandal nie ma tu nic do rzeczy, bo jak można nazwać skandalem pisanie o seksualności człowieka?! Zwłaszcza w czasach, gdy coraz więcej osób ma z tym problem, bo współżycie zaczynają bardzo wcześnie. Albo współżyją w starszym wieku i modlą się, żeby nikt o tym nie wiedział, bo przecież "nie wypada". Dlaczego nie wypada, pyta bohaterka mojej powieści "Kobieta zaklęta w kamień". Czy ja już nie istnieję i nie mam prawa do ludzkich odczuć?

Jest pani laureatką dwóch nagród na ogólnopolskich konkursach poezji miłosnej. Może gdyby pani została przy pisaniu wierszy, byłoby prościej. Wiersz erotyk nie budzi oporu. Powieść erotyczna, tak.

Wiersz operuje metaforą, a z metaforami się nie dyskutuje. Powieść realistyczna, siłą rzeczy, bywa bliższa ziemi. I choć unikam dosłowności, bardziej starając się stworzyć erotyczny klimat niż opisywać stosunek seksualny, to jeśli mam oberwać - oberwę. Nieustająco tylko dziwię się, dlaczego książki z erotyzmem w tle cieszą się popytem w księgarniach. Czyli po cichu, na linii czytelnik-autor. A oficjalnie wielu mówi o nich, że są "be". Czy my nie żyjemy czasem w oparach hipokryzji?!
*Codziennie rano najświeższe informacje z woj. śląskiego prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!