Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Myśliwiec: Niewykluczone, że inne państwa pójdą drogą Wielkiej Brytanii. Następna Grecja?

Kamila Roznowska
Kamila Roznowska
Dr hab. Małgorzata Myśliwiec, politolog z Uniwersytetu Śląskiego mówi o tym czy czeka nas rozpad Unii Europejskiej, ile może potrwać procedura wyjścia i kto w pierwszej kolejności odczuje skutki Brexit'u.

Od rana cząstkowe wyniki referendum pokazywały, że Wielka Brytania rozwodzi się z Unią Europejską. Co Pani o tym myśli?

To niepokojące informacje.

Sondaże już od dawna wskazywały, że społeczeństwo jest bardzo podzielone w tej sprawie. Wszystko wskazuje na to, że decyzja o Brexit’icie została podjęta przewagą kilku punktów procentowych. Uroki demokracji?

Przede wszystkim zwróciłabym uwagę, że kultura demokratyczna Wielkiej Brytanii jest rzeczywiście związana ze słuchaniem głosu wyborców. Jeżeli jakiś temat jest tam przedmiotem sporu, a politycy chcą podjąć w danej kwestii decyzję (która mogłaby być kontrowersyjna), stawiają temat w kampanii wyborczej. Pamiętajmy, że temat referendum ws. wyjścia Wielkiej Brytanii z UE był jednym z elementów programu wyborczego Davida Camerona: jeśli zagłosujecie na moje ugrupowanie, zarządzę referendum. Nawet jeśli nie był do tego przekonany, złożył zobowiązanie wyborcze i wywiązał się z niego. Teraz dostrzegam dwa scenariusze: albo David Cameron, słuchając głosu rodaków, sam będzie chciał przeprowadzić ten trudny proces wyjścia, albo poda się do dymisji jako polityk, który osobiście nie zgadza się z takim stanowiskiem. Wówczas jego partia będzie musiała wybrać nowego lidera, który stanie na czele rządu i ten rząd będzie musiał się podjąć tego zadania.

Jakie konsekwencje czekają Unię Europejską? Wielka Brytania była od początku jednym z fundamentów wspólnoty. Czy uważa pani, ze czeka nas czarny scenariusz – rozpad UE?

Tak, widzę czarny scenariusz. W przenośni można powiedzieć, że został usunięty pierwszy klocek z tej piramidy, a to oznacza, że prawdopodobnie będą kolejne, bo nastroje eurosceptyczne narastają. W związku z tym scenariusz ten będzie najprawdopodobniej kontynuowany przez inne państwa, można się spodziewać, że kolejna na tej liście będzie Grecja, która boryka się z ogromnymi problemami gospodarczymi. Pamiętajmy, że pierwsze referendum przeciwko przyjęciu planu pomocowego zostało już tam przeprowadzone. Niewykluczone, że tym tropem pójdą kolejni. Niestety wygląda na to, że Unia Europejska się posypie.

A jeśli chodzi o regionalizmy w Wielkiej Brytanii: na razie można zaobserwować, że Szkocja i Irlandia Północna były przeciwne Brexit’owi. Czy może dojść do ich ostatecznego wydzielenia się?

Bardzo prawdopodobne. Szczególnie Szkocja była bardzo przeciwna wyjściu z UE. Do tej pory to był najbardziej proeuropejski region Wielkiej Brytanii. Oczywiście pytaniem jest na ile ta decyzja w referendum szkockim (o pozostaniu w UE) była podyktowana korzyścią wynikającą nie tylko z bycia z Wielką Brytanią, ale pozostaniem w UE. Być może temat ten odżyje po raz kolejny.

Opuszczenie UE, to sytuacja, która do tej pory się nie zdarzyła. Ile może potrwać taka procedura? Mówimy o kilkunastu miesiącach czy kilku latach?

Przewiduję, że będzie to trwało kilka lat. Tak jak proces integracji był rozłożony w czasie, był związany z pewnymi procedurami, przekazywaniem pewnych kompetencji, tak teraz będzie się działo w drugą stronę. Trzeba będzie negocjować setki, jakie nie tysiące różnego rodzaje umów, regulować mnóstwo kwestii, które przez kilkadziesiąt lat funkcjonały w ramach prawa wspólnotowego. W związku z tym procedura wyjścia potrwa nie kilka miesięcy, a lata.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Myśliwiec: Niewykluczone, że inne państwa pójdą drogą Wielkiej Brytanii. Następna Grecja? - Dziennik Zachodni