Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Szołtysek: Świńska oszczędność

Marek Szołtysek
Marek Szołtysek
Marek Szołtysek arc.
Tradycyjna śląska szporobliwość, czyli oszczędność, robiła nawet użytek z czegoś tak banalnego - czy dla niektórych kontrowersyjnego - jak świński pęcherz, który po śląsku nazywa się pacharziną, świńską pacharziną. I nie jest to żart, bo sprawę skonsultowałem ze starym śląskim masorzem, czyli rzeźnikiem.

Masorz bowiem pobiera ów świński narząd podczas świniobicia. Wówczas pacharzinę myje się, pompuje, suszy nad piecem i wywraca na lewą stronę. Następnie zaś można ją stosować w przynajmniej trzech dziedzinach, związanych z wędlinami, tytoniem i sportem.

PACHARZINA WĘDLINIARSKA. Otóż taki bardzo trwały świński pęcherz wykorzystuje się do robienia preswosztu, czy salcesonu. Zatem wpycha się, ubija się w pacharzinie odpowiednie kawałki mięs. Wtedy trwałe i elastyczne ścianki pacharziny jakby pomagają w sprasowaniu wszystkiego w jedną bryłę - stąd jest śląska nazwa - PRESwoszt. Podobne zastosowanie jako naturalne opakowanie do wędlin mogą też mieć przykładowo ścianki świńskich żołądków oraz jelito ślepe, zwane kapą, albo jelito proste, czyli odrzitniok. Na salceson jednak najlepsza jest pacharzina.

A o co chodzi z PACHARZINĄ TYTONIOWĄ? To w sumie proste. Z pacharziny robiono zwykły woreczek, torebkę na tytoń do fajki, co powodowało, że przechowywana tam tabaka długo zachowywała świeżość i aromat. Dlatego jak się rozmawia ze starymi Ślązokami, to oni często wspominają, jak starziki nabijali dawniej swoje fajfki tabaką z pacharziny. Ale też w pacharzinach trzymało się sznuptabakę, czyli tytoń do zażywania przez wciąganie nosem.

Natomiast całkowicie oryginalne było zastosowanie PACHARZINY SPORTOWEJ. Otóż w czasach, kiedy nie znano jeszcze gumy, to dętki do skórzanych piłek robiono właśnie z napompowanego świńskiego pęcherza. Wówczas pacharzinę obwiązywano i zasznurowywano w skórzanej powłoce - i tak powstawał skórzok, czyli skórzany fusbal.

Z tym czy innym wykorzystaniem świńskiego pęcherza było oczywiście dużo roboty, ale przynajmniej nie rosły góry toksycznych śmieci na wysypiskach. Zaś tym, którzy brzydzą się samym tylko istnieniem świńskiego pęcherza, to należy powiedzieć, że od tego nie cierpiało się na rozliczne alergie. Bo chyba lepsze pacharziny, niż foliowe powłoki dzisiejszych wędlin albo konserwanty o tak nieromantycznie brzmiących nazwach jak benzoesan sodu, sztuczne barwniki, emulgatory czy inne pieroństwo.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Szołtysek: Świńska oszczędność - Dziennik Zachodni