Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Planowali zamurować ciało Szymka w kamienicy, w której mieszkali

Teresa Semik
15 czerwca 2012 rokuMOPS w Będzinie dostaje anonim: w rodzinie Jarosława R. i Beaty Ch. od dłuższego czasu nie widziano trzeciego dziecka - Szymka.
15 czerwca 2012 rokuMOPS w Będzinie dostaje anonim: w rodzinie Jarosława R. i Beaty Ch. od dłuższego czasu nie widziano trzeciego dziecka - Szymka. arc.
Dwuletni Szymon z Będzina zmarł w 2010 roku od uderzenia w brzuch. Dziecku pękło jelito, wdało się zapalenie otrzewnej. Rodzice nie poszli z nim do lekarza, choć musieli widzieć, że cierpi. Prokurator oskarżył ich o zabójstwo. W piątek przed katowickim Sądem Okręgowym odbyła się kolejna rozprawa.

Spalił buty

Kto wpadł na pomysł, by ciało porzucić w Cieszynie? Nie wiadomo, bo rodzice wzajemnie się obwiniają. Beata Ch., matka chłopca mówi, że to w głowie jej partnera, Jarosława R. powstawały pomysły, by nieżywego Szymona zamurować, spalić, a nawet upozorować porwanie. Jak w przypadku Katarzyny W. z Sosnowca, matki Madzi.

W katowickim areszcie matka Szymona spotkała się wiele razy z Katarzyną W., głównie na spacerach. Nie były razem w celi.
- Nie chcę, żeby moje nazwisko było kojarzone z Katarzyną W. - przekonuje Beata. - Nigdy nie udzielała mi żadnych rad, ona była skoncentrowana na sobie.

ZOBACZ TAKŻE:
Szymon z Będzina został zabity przez rodziców, bo płakał [ZDJĘCIA]
Szymek z Będzina konał kilka dni. Pobity, bo za często płakał [WSTRZĄSAJĄCE USTALENIA]

Z detalami opisywała, co działo się w Cieszynie 27 lutego 2010 roku, dokąd wraz z Jarosławem R. zawieźli ciało syna. Na tylnym siedzeniu spały ich córki. Szymek leżał w torbie w bagażniku. Gdy zatrzymali auto przy stawie, zapalili po papierosie, ale, jak twierdzi Beata, Jarek zabronił wyrzucać niedopałków, żeby nie pozostawić śladów. Podał jej dwa czarne worki na śmieci, żeby założyła je na buty, też po to, by uniknąć identyfikacji. To ona zaniosła ciało na dno stawu, z którego spuszczono wodę. Jarek chciał, żeby wrzuciła Szymka do stawu z wodą. Ale na to nie wyraziła zgody. Położyła ciało w pustych stawie blisko brzegu, bo chciała, żeby ktoś je znalazł i pochował.

Brnęła w tych workach po kałużach i grząskim gruncie, aż zsunęły się jej z nogi. Jarek na wszelki wypadek spalił jej nowe buty, a także swoje.

Nie pojechała na pogrzeb "chłopczyka z Cieszyna", oglądała relacje w telewizji. Nigdy nie pojechała na jego grób, bała się, że zostanie zidentyfikowana.

Jest drobną, niską brunetką. Mówi, inaczej niż Jarosław R., że Szymon, na zdjęciu publikowanym przez policję, był do siebie podobny. Na pewno powinna rozpoznać w nim swojego wnuka Zenobia R. matka Jarka. Przez ponad dwa lata wmawiali babci, że mały Szymon jest u dziadka, a dziadkowi - że jest u babci. Wierzyli, choć mieszkali niemal po sąsiedzku. Babcia była u nich częstym gościem.

- W kwietniu 2010 r. dałam 50 zł na prezent urodzinowy dla wnuka - mówi Zenobia R. Szymon od dwóch miesięcy nie żył.
Po odnalezieniu ciała "chłopczyka z Cieszyna" policja poszukiwała rodziców dziecka. Przekonywano opinię publiczną, że sprawdzane są rodziny, w których przyszedł na świat chłopczyk i mógł mieć w 2010 roku około dwóch lat.
- W sprawie Szymona nigdy nie było u nas policjanta - twierdziła Beata Ch. Po jej zatrzymaniu w 2012 r. w mediach pojawiały się informacje, że odwiedził ich dzielnicowy, a ona powiedziała, że syn jest w szpitalu. - Nie było u nas policjanta w tej sprawie - powtórzyła.

Beata nie przyznaje się do zabójstwa Szymona.

Do winy nie przyznaje się też ojciec chłopca, Jarosława R. Za wszelką cenę stara się przekonać skład orzekający, że był troskliwym ojcem, kochał Szymonka. Winą za jego śmierć obciąża swoją partnerkę, Beatę. Podejrzewał nawet, że to ona złamała Szymonowi rękę, bo biła go po dłoniach, gdy ssał palec. Pewności nie ma, tylko podejrzenia. Utrzymuje, że to Beata kopnęła niespełna 2-letniego chłopca w brzuch, a nie on uderzył go pięścią, jak twierdzi prokurator.

Płacze na wspomnienie o małoletnich córkach, siostrach Szymona, które są w rodzinie zastępczej. Nie widział ich od 15 miesięcy, ma tylko rysunki, które mu przesłały. Pytają, gdzie jest, kiedy wróci. Jego obrońca prosi sąd, by dołączyć je do akt.

- Za zgodą dyrektora aresztu nagrałem dla córek bajki na płytę - dodaje Jarosław R.

Odmawiam odpowiedzi

Pełnomocnik Beaty pytał oskarżonego, który pierwszy zorientował się, że Szymon nie daje oznak życia: - Dlaczego nie wezwał lekarza, nie poinformował pozostałych członków rodziny, co dzieje się z Szymonem?

- Odmawiam odpowiedzi na to pytanie - odpowiedział oskarżony Jarosław R.
- Dlaczego z reanimacją dziecka czekał aż ich mieszkanie opuści jego matka Zenobia?
- Odmawiam odpowiedzi na pytania - znów wyjaśnił ojciec Szymka.
- Oskarżony twierdzi, że to Beata Ch. nie chciała wezwać lekarza do syna z powodu sińców na jego ciele. Dlaczego oskarżony uległ tym namowom?
- Odmawiam odpowiedzi.
- Dlaczego oskarżony przez 2,5 roku nie poszedł na policję, skoro twierdzi, że "ta sprawa leżała mu na sercu"?
- Odmawiam odpowiedzi.
- Czy po aresztowaniu pisał listy do Beaty, w których dawał do zrozumienia, że muszą się trzymać razem dla dobra ich pozostałych dzieci, choć już winą za śmierć syna ją obarczył?
- Odmawiam odpowiedzi również na to pytanie.

Następna rozprawa ma się odbyć 9 października.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Planowali zamurować ciało Szymka w kamienicy, w której mieszkali - Dziennik Zachodni