Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Armia bada i odsyła do rezerwy

Michał Wroński
Michał Paliga nie ukrywa, że swą przyszłość wiąże z wojskiem
.
Michał Paliga nie ukrywa, że swą przyszłość wiąże z wojskiem
. Fot. Lucyna Nenow
Ponad trzydzieści tysięcy nastolatków w województwie śląskim ruszy od dzisiaj na spotkanie z wojskową komisją lekarską.

Po raz pierwszy od lat >stawce< nie będzie jednak towarzyszyć strach przed wysłaniem w kamasze. Zaraz po określeniu kategorii zdrowia niezainteresowana wojskową karierą młodzież zostanie przeniesiona do rezerwy.

- Denerwować będą się wyłącznie ci, którzy wiążą swoją przyszłość z armią. Oni potrzebują kategorii zdrowia A, każda inna będzie dla nich porażką. I to jest zdrowy układ: do wojska idą ci, którzy tego chcą - ocenia Michał Paliga, uczeń II Liceum Ogólnokształcącego w Chorzowie.

Kwalifikacja będzie prowadzona do końca czerwca. W tym czasie przed obliczem komisji lekarskiej stawić mają się wszyscy mężczyźni z rocznika 1990 oraz urodzeni między rokiem 1985 a 1989, o ile w minionych latach nie stawili się do poboru.

Stawka obejmie również niektóre kobiety - tegoroczne absolwentki szkół medycznych, weterynaryjnych oraz kierunków psychologicznych (na własny wniosek także studentki wyższych szkół morskich). Armia sprawdzi też stan zdrowia tych, którzy zostali wcześniej uznani za czasowo niezdolnych do odbycia służby wojskowej, bądź którzy złożyli wniosek o ponowne ustalenie im tejże zdolności.

Kto nie stawi się dobrowolnie na kwalifikację, ten może zostać przymusowo doprowadzony przez policję, bądź zarobić grzywnę. Prawdopodobnie nie będzie musiał się natomiast martwić o uzyskanie bankowego kredyt.

Jak przewiduje Przemysław Barbrich, rzecznik Związku Banków Polskich w ślad za zawieszeniem poboru banki zaczną wkrótce weryfikować swoje wewnętrzne regulaminy, darząc większym zaufaniem tych, którzy nie załatwili formalności z armią. Nadal natomiast bez uregulowanego stosunku do służby wojskowej nie ma co myśleć o pracy w służbach mundurowych.

- Ten wymóg nie zniknął z ustawy o strażach gminnych - podkreśla Roman Dymek, zastępca komendanta straży miejskiej w Rudzie Śląskiej.
W całym kraju przed komisjami lekarskimi powinno stawić się ćwierć miliona młodych ludzi. To koniec pewnej epoki. Choć w ciągu najbliższych trzech miesięcy w całym kraju przed wojskową komisją lekarską stawi się około ćwierć miliona osób, to wśród nastolatków wielkich emocji nie widać. Zniknęły wraz zawieszeniem przez Ministerstwo Obrony Narodowej poboru, zwanego zwyczajowo stawką. Do końca przyszłego roku polska armia ma się składać wyłącznie z zawodowców - ochotników. Ostatni żołnierze z poboru opuszczą koszary w sierpniu.

Teoretycznie w razie zagrożenia resort może powołać pod broń posiadanych w swoich kartotekach rezerwistów, ale mało kto bierze pod uwagę taki scenariusz. Skończą się więc towarzyszące przez lata stawce obrazy rodem z komedii omyłek: zdrowi jak ryba faceci wkuwający z kartki nazwy nagle ujawnionych (czytaj podpowiedzianych przez zaprzyjaźnionych lekarzy) schorzeń czy deklarujący gwałtowny przypływ pacyfistycznych poglądów. Teraz dla nastolatków pobór to tylko zwykłe badanie lekarskie.

- Gdybym musiał pójść do wojska, to pewnie bym się od tego nie wykręcał, ale skoro nie ma takiego obowiązku, to raczej postawię na dalszą edukację - mówi Jakub Fitrzyk z Katowic.

Dreszczyk emocji pewnie będzie natomiast towarzyszył jego rówieśnikowi Michałowi Palidze, który kończy właśnie naukę w chorzowskim II Liceum Ogólnokształcącym. Zamierza złożyć dokumenty do Wyższej Szkoły Wojsk Lądowych we Wrocławiu.

- Nie ukrywam, że bardzo zależy mi na kategorii A - stawia sprawę jasno.

Zupełnie inaczej wspomina nastroje podczas poboru do wojska w latach 80. Andrzej Laksa z Rudy Śląskiej. Zapamiętał obawę, że wyląduje z biletem gdzieś na drugim końcu Polski i kolegów kombinujących jakby tu uniknąć takiego właśnie losu.

- Krążyło takie powiedzenie, że jak armia wysyła do jednostki to tylko na odległość ręki: przykłada się rękę do mapy i trafia palcem na Ustkę - wspomina Andrzej Laksa.

Jego od natychmiastowego wysłania w kamasze uchroniła nauka. Metoda była skuteczna, ale tylko do czasu.

- Kiedy po studiach poszedłem na kopalnię myślałem, że jestem bezpieczny, ale armia upomniała się o mnie. Trafiłem do batalionu zabezpieczenia szkoły oficerskiej we Wrocławiu - wspomina.
Podczas rozpoczynającej się dzisiaj kwalifikacji, wojskowa komisja lekarska sprawdzi stan zdrowia wezwanych nastolatków, określając go wedle dotychczasowych kategorii. Trafią do ewidencji wojskowej i wydane im zostaną książeczki wojskowe. Nowością jest jednak to, iż dwa tygodnie po stawce, uczestniczący w niej młody człowiek będzie odsyłany do rezerwy.

- Wyjątkiem jest sytuacja, kiedy dana osoba zadeklaruje chęć odbycia na ochotnika zasadniczej służby wojskowej. Wówczas zakładamy jej kartotekę i w ciągu 18 miesięcy szukamy jednostki - tłumaczy ppłk. Zbigniew Sieradzy, komendant Wojskowej Komendy Uzupełnień w Katowicach, gdzie przed komisją stawi się blisko 2100 osób.

Przeniesienie do rezerwy nie zamyka definitywnie drogi do zawodu żołnierza. Gdy młody człowiek zmieni zdanie, w każdym momencie może w najbliższej WKU zaproponować swą kandydaturę armii.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!