Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Klinika Budzik: Każdy sen musi kiedyś się skończyć...

Agata Pustułka
W klinice "Budzik" ze śpiączki wybudziły się już 16-letnia Klaudia i 10-letnia Wiktoria. Wybudzenie się dziewczynek to efekt niezwykle intensywnej i fachowej rehabilitacji oraz opieki, do której nie wszyscy mają dostęp. A co z innymi dziećmi? - pyta Agata Pustułka.

Liczy się każdy dotyk: głaskanie, masaż, pionizowanie, systematyczne przewracanie z boku na bok. Ruch zdecydowanie wzmacnia naprawcze procesy w mózgu. Dla dzieci w stanie śpiączki rehabilitacja jest najlepszym lekarstwem. Wspomagająco trzeba atakować ich wszystkie zmysły: ulubioną muzyką, smakiem, zapachem. Niektóre dzieci śpią kilka minut, inne kilka tygodni, miesięcy. Niektóre... Przecież każdy sen musi się skończyć.

Fundacja "Akogo", założona przez aktorkę Ewę Błaszczyk, której córka Aleksandra od kilkunastu lat przebywa w comie, doprowadziła do powstania kliniki "Budzik", by wszystkie "śpiące królewny" i "śpiący królewicze", jak mówią o nich mamy, mogły się obudzić. Córka aktorki zakrztusiła się tabletką. Była nieprzytomna około 20 minut. Dziewczynka miała wtedy sześć lat. Pani Ewa ostatni raz usłyszała córkę, gdy ta tuż po wybudzeniu z narkozy zaczęła krzyczeć: "Mama!". Potem jednak trafiła do swojego zamkniętego dla innych świata. Od tego momentu aktorka poruszyła niebo i ziemię, żeby jej pomóc. Najważniejsze było utrzymanie ciała córki w jak najlepszej kondycji. W jednym z wywiadów aktorka przyznała, że Ola była poddana terapii komórkami macierzystymi. Ewa Błaszczyk nie traci nadziei. Nigdy jej nie straci, a dzięki swoim działaniom, uporowi daje nadzieję innym.
Najwięcej szans na wybudzenie zachowuje się do 18 miesięcy po wypadku. Najlepiej rokują pacjenci po urazach ko-munikacyjnych, wypadkach. I takich jest w "Budziku" najwięcej.

16-letnia Klaudia Draga z Wodzisławia w dniu swoich urodzin wyszła na chwilę z domu, żeby spotkać się z kolegą. Potrącił ją samochód na przejściu dla pieszych. 10-letni Filipek z Pszowa wracał ze szkoły do domu. Przebiegał przez ulicę, bo właśnie zatrzymał się wujek i chciał go pod-wieźć do domu. Najpierw uderzyło w niego jedno auto, potem drugie...
Oboje są pacjentami kliniki "Budzik". Czuwają przy nich mamy, nie odstępują na krok. Klaudia trafiła do Warszawy z katowickiego szpitala, gdzie po 81 dniach odzyskała świadomość. Ale do dziś mozolnie, krok po kroku uczy się na nowo wszystkich czynności.

- To trochę tak jakby urodziła się raz jeszcze. Tak jakbym miała pod opieką znowu malutkie dziecko - mówi Nadia, mama dziewczynki. To jedna z tych najdzielniejszych kobiet, które nigdy się nie poddają. Mimo zmęczenia, czasem zniechęcenia. Klaudia ma swoją stronę internetową, a mama wraz z rodziną prowadzi blog. Ze szczegółami przypomina dzień wypadku, a potem czuwanie przy szpitalnym łóżku: - Nie wiemy, czy Klaudia widzi, czy słyszy. Robimy testy - trzaskamy drzwiami, strzelamy z karabinu Kacpra, podtykamy pod nos zapachy, wciskamy do ust sok z cytryny, włączamy głośną muzykę. Lekarze mówią, że każdy bodziec jest dobry i nie patrzą na nas jak na dziwolągów - pisała Nadia.

Nagle córka zaskakuje ich "podając rękę na powitanie pani dietetyk i reagując na polecenia pani neurologopedy". Po ich wyjściu Nadia "z uporem maniaka prosi córkę, żeby na zmianę drapała ją po ręce i stukała w łóżko. Chce mieć pewność, że to nie przypadek. Potem płacze jak wariatka, tym razem ze szczęścia".

Klaudia może liczyć na bliskich, także na koleżanki, które przyjeżdżają do "Budzika", żeby jej zrobić "domowe spa" - np. pomalować paznokcie. Opowiadają o szkole. Dziś Klaudia porozumiewa się z otoczeniem, pisząc słowa na kartkach, przypomina sobie matematykę oraz angielski. - Patrzy na mnie, kładzie dłoń na sercu i przekazuje: to nic, że siedzę na wózku. Ważne, że żyję. Ten gest podnosi mnie na duchu, daje siłę do dalszej walki - mówi Nadia.

Klaudia potrzebuje dziś środków na specjalistyczną, intensywną rehabilitację. - Koszt takiego dwutygodniowego turnusu to 5 tysięcy złotych, a w ciągu roku nasza córka powinna mieć ich co najmniej kilka. Od specjalistów dowiedzieliśmy się, że pierwszy rok po wypadku jest najważniejszy i decydujący o dalszej sprawności - apelują rodzice.

Mama Filipka, pani Kasia Brzoznowska, cały swój czas poświęca synkowi. - Nie wyobrażam sobie, by mogło być inaczej. Muszę mu dać wszystko, co najlepsze. Widzę postęp. Jest znacznie lepiej niż po przyjeździe. Nigdzie syn nie miałby takiej opieki jak tu - wyjaśnia. Filipowi też są potrzebne pieniądze na dalszą rehabilitację.

Klinika "Budzik" , wybudowana za 20 mln zł dzięki darczyńcom fundacji "Akogo" zapewnia 15 łóżek, z pełną infrastrukturą niezbędną do hospitalizacji i rehabilitacji neurologicznej dzieci po ciężkich urazach mózgu. Przyjmowani są pacjenci przebywający w stanie śpiączki nie dłużej niż 6 miesięcy od urazu. Dzieci mogą być leczone w Klinice do 15 miesięcy.
Medycyna zna liczne przykłady wybudzeń. Nigdy nie mają wspólnego schematu. Nie wie-my do końca, jak, w której chwili i w jakim stopniu zregeneruje się mózg. Osoby wybudzone ze śpiączki, które nie odzyskują świadomości, mogą wykonywać różne ruchy, nawet się śmiać, ale te działania nie są celowe. Zdarzają się przypadki, gdy wodzą oczyma lub np. odwrócą głowę w kierunku jakiegoś dźwięku. Często jednak nie poruszają się, leżą bez ruchu i funkcjonują jak wyłączona z prądu lampka. Jednym słowem, znajdują się w stanie wegetatywnym. - Podstawą jest odzyskanie logicznej reakcji na bodźce. Niektóre reakcje chorych - ruchy rąk, łzawienie oczu - nie są takimi reakcjami. Bliskim osób po urazie bądź po zatrzymaniu krążenia nie można od razu przedstawiać jakichś rokowań, nawet jeśli są złe. Powinno to się uczynić dopiero po 72 godzinach, gdy zminimalizujemy obrzęk mózgu, zastosujemy hipotermię, czyli kontrolowane obniżanie temperatury ciała - twierdzi dr Wojciech Rychlik, ordynator Oddziału Anestezjologii i Intensywnej Terapii z Nadzorem Kardiologicznym w Górnośląskim Centrum Medycznym w Katowicach-Ochojcu.

Osoby, które w ciągu kilku miesięcy nie odzyskały świadomości, mają gorsze rokowania. Dlatego jak najwcześniej trzeba wprowadzić odpowiednią rehabilitację. - Dla naszych pacjentów po zatrzymaniu krążenia opracowaliśmy specjalny program łączący rehabilitację i stymulowanie zmysłów. Liczy się wszystko: od słuchania ulubionej muzyki po pokazywanie rodzinnych fotografii - dodaje dr Rychlik.

Niezwykle istotne jest pobudzanie stóp, dłoni i twarzy. - Statystyki są nieubłagane: po zatrzymaniu krążenia 30 proc. osób umiera, 30 proc. przechodzi w stan wegetatywny, a 30 proc. ma szansę na powrót do sprawności - wyjaśnia dr Rychlik. - Z medycznego punktu widzenia osoby po urazach mają większe szanse. Niestety, największy problem jest z dostępem do fachowej opieki, która często jest wielomiesięczna i intensywna, a zatem droga.

Sprawa opieki nad osobami w śpiączce budzi wiele kontrowersji etycznych i prawnych. Osiem lat temu mąż znajdującej się w śpiączce Amerykanki Terri Schiavo wywalczył przed sądem, by odłączyć żonę od sztucznego odżywiania, bo jej stan zdrowia nie rokował poprawy. U kobiety doszło do zatrzymania krążenia. Przez 15 lat leżała w szpitalu. Cały świat śledził dramatyczną batalię jej rodziców o zachowanie córki przy życiu. Sędziowie trzy razy wydawali decyzję o odłączeniu jej od aparatury. Ostatecznie zmarła niemal po dwóch tygodniach głodówki. Wykonana po jej śmierci sekcja zwłok wykazała, że zmiany w mózgu były nieodwracalne. W czerwcu tego roku euforię wywołało wybu-dzenie ze śpiączki dziewięcioletniej Czeszki Kateriny Blazkovej, która zapadła w śpiączkę w następstwie zapalenia mózgu. Lekarze zastosowali nowatorską terapię. Dziewczynka obudziła się po dziewięciu miesiącach, ale lek, który wywołał u niej tak pozytywny skutek, nie zadziałał u innych pacjentów. Najbliżsi chorych liczą na cud, jaki zdarzył się w filmie "Przebudzenia", opartym na prawdziwych wydarzeniach, gdy wskutek eksperymentalnego leczenia dr Malcolm Sayer doprowadził do wybudzenia chorych znajdujących się w stanie katatonii. Cud trwał krótko, ale dawał nadzieję, że może kiedyś uda się pacjentów na dobre przywrócić światu. Udało się to, jednak bez specjalnego wpływu lekarzy, Terry'emu Wallisowi, który po 19 latach śpiączki nagle zaczął mówić i wracać powoli do sprawności. Wielką rolę w jego przypadku odegrała stała obecność bliskich. Tak jak było w przypadku wybudzonych przez "Budzik" drugiej Klaudii, też 16-latki i 10-letniej Wiktorii. - Szacujemy, że dzieci i nastolatków w śpiączce może być w Polsce 100-150. Teraz mamy w klinice dwa wolne miejsca. Czekamy więc na pacjentów - mówi dr Andrzej Lach, kierownik placówki. Dzięki fundacji "Akogo" Ministerstwo Zdrowia zajęło się problemem leczenia dzieci w śpiączce. W marcu tego roku NFZ wprowadził nowy program. Oznacza to, że znalazły się pieniądze na leczenie, choć już dziś wiadomo, że nie są one wystarczające. Codzienna opieka to też liczne bardzo trudne wyzwania. Na przykład zapewnienie opieki stomatologicznej. To ważne, by chorym dzieciom zęby leczyć, a nie tylko wyrywać. Fundacja Wiewiórki Julii zaoferowała klinice "Budzik" współpracę.
Agata Pustułka

od 7 lat
Wideo

Uwaga na Instagram - nowe oszustwo

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera