Nie chcą milionów

Regionalna Izba Obrachunkowa w Katowicach po kompleksowej kontroli stwierdziła, że urzędnicy zaniechali wyegzekwowania 3,8 mln zł kary od firmy, która przed laty źle wykonała płytę lodowiska. O dziwo, zamiast podjęcia próby odzyskania pieniędzy, władze Pszowa złożyły zażalenie na decyzję RIO.

- To paranoja. Ta sprawa została dawno zakończona, płyta lodowiska została naprawiona w ramach tak zwanej kwoty gwarantowanej, a firma, od której rzekomo mamy się domagać kary, dawno już nie istnieje - argumentuje Marek Hawel, burmistrz Pszowa.

Pszowskie lodowisko zostało zmodernizowane niemal od podstaw w 2001 roku. Jak stwierdzili kontrolerzy RIO, w grudniu 2001 r., podczas odbioru robót ujawniono kilka usterek, między innymi złuszczoną warstwę betonu na górnej płycie lodowiska, którą należało uzupełnić do końca sierpnia 2003 roku. Ostatecznie naprawy dokonała inna firma i to dopiero trzy lata później. Wykonawca ogłosił bowiem wcześniej upadłość.

- Mimo że usterki usunęła inna firma, to związane z tym koszty poniósł wykonawca inwestycji. W kasie miasta pozostała bowiem, jako zabezpieczenie ewentualnych robót gwarancyjnych, pewna część należnego firmie wynagrodzenia - mówi Hawel. - Nie mamy się więc o co rzucać - dodaje.

Inaczej jednak sądzą inspektorzy, którzy dokadnie przyjrzeli się umowie zawartej przez miasto z firmą. Według RIO, za każdy dzień zwłoki w usunięciu wad, wykonawca powinien był zapłacić prawie 3,6 tysiąca złotych kary. Od września 2003 roku (gdy minął termin naprawy przez wykonawcę inwestycji) do końca lipca 2006 roku (kiedy ostatecznie usterka została usunięta przez inną firmę) upłynęło dokładnie 1067 dni. Do miejskiej kasy powinno więc wpłynąć z tytułu kary umownej ponad 3,8 miliona złotych!

3,8 mln to byłby spory zastrzyk finansowy w budżecie małego miasta

- W umowie, którą miasto podpisało z firmą był jednoznaczny zapis, że w przypadku niedotrzymania warunków wykonawca poniesie odpowiedzialność finansową - mówi Katarzyna Skrzypek, rzeczniczka Regionalnej Izby Obrachunkowej w Katowicach.
Mimo tego, obecne władze Pszowa, zamiast starać się o odzyskanie pieniędzy, złożyły pisemne zastrzeżenia dotycące interpretacji RIO.

- Ostatecznie robota została wykonana i moim zdaniem nie ma teraz żadnych podstaw, żeby domagać się odszkodowań. Zresztą to wszystko działo się na długo przed moją kadencją i obecnie nie wiem nawet, od kogo mielibyśmy żądać tych pieniędzy. W tej sytuacji występowanie na drogę sądową, gdy nie ma widoków na powodzenie, to moim zdaniem narażanie miasta na straty - trzyma się swego Hawel.

Tymczasem kolegium RIO odrzuciło zastrzeżenia miasta.
- Teraz izba, do połowy kwietnia oczekuje na informacje o sposobie wykonania wniosku albo o przyczynach jego niewykonania. Wniosek ten dotyczył rozważenia możliwości podjęcia działań zmierzających do wyegzekwowania kar umownych za zwłokę w usunięciu wad - dodaje Skrzypek.

Prawie 4 miliony złotych to mógłby być spory zastrzyk finansowy dla Pszowa dysponującego nieco ponad 28-milionowym budżetem. Wystarczyłoby z okładem na przykład na pokrycie deficytu, który w tym roku zaplanowano na poziomie 2,9 mln zł. Pieniądze bardzo by się też przydały na najważniejszą i najdroższą inwestycję, jaką jest budowa kanalizacji wraz z chodnikiem przy ul. Pszowskiej od stacji benzynowej do granic miasta. Inwestycja ma kosztować równo 3,8 mln zł.
Dla porównania Rybnik wywalczył 12 mln zł odszkodowania z tytułu kar umownych od firmy, która budowała kanalizację i w trakcie prac wycofała się z umowy.