18+

Treść tylko dla pełnoletnich

Kolejna strona może zawierać treści nieodpowiednie dla osób niepełnoletnich. Jeśli chcesz do niej dotrzeć, wybierz niżej odpowiedni przycisk!

Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Jestem z Ławek, to naprawdę brzmi dumnie [KULTOWE DZIELNICE ŚLĄSKA]

Monika Chruścińska-Dragan
Boisko to jedno z dwóch miejsc strategicznych dzielnicy. Nie ma dnia,  żeby chłopcy z okolicznych domów nie grali tutaj w piłkę
Boisko to jedno z dwóch miejsc strategicznych dzielnicy. Nie ma dnia, żeby chłopcy z okolicznych domów nie grali tutaj w piłkę Lucyna Nenow
My są z Ławek, ze Śląska, z Mysłowic, a nawet... z Lędzin. I te swoje pięć ulic promujemy, bo wielka siła tkwi w małych osiedlach. Tak mówią mieszkańcy małej, ale kultowej dzielnicy, których odwiedziła Monika Chruścińska-Dragan

Pięć ulic domków jednorodzinnych (Murckowska prowadząca do Lędzin, Makuszyńskiego, Kasprowicza, Krasowska, Plebiscytowa - w połowie), sklep, kościół, nowy cmentarz, zarośnięty staw, boisko i las. Ani to zabytkowy Nikiszowiec w Katowicach, ani osławione legendą Wilcze Gardło w Gliwicach.

CZYTAJ WIĘCEJ O KONKURSIE:
KULTOWE DZIELNICE WOJ. ŚLĄSKIEGO

Na pierwszy rzut oka trudno zauważyć, skąd w mieszkańcach mysłowickich Ławek takie przywiązanie do swojej dzielnicy. I ta mobilizacja, kiedy jest szansa pokazać swoją małą ojczyznę szerszemu gronu. Ale wystarczy jeden telefon, odezwa społecznika albo proboszcza parafii, i wszyscy stają na nogi.

ZOBACZ KONIECZNIE:
WYNIKI GŁOSOWANIA W KONKURSIE KULTOWE DZIELNICE ŚLĄSKA

Głosują "ławcoki", byli i obecni mieszkańcy dzielnicy, jej sympatycy w Mysłowicach i w Lędzinach. Nawet za granicą wchodzą na stronę internetową "Dziennika Zachodniego" i klikają. Efekt? To właśnie w Ławkach stoi - zdaniem naszych internautów - najładniejszy kościół w Śląskiem. Proboszcz miejscowej parafii, ks. Stanisław Achtelik, został Człowiekiem Roku 2012, a teraz jeszcze nieco ponadtysięczne Ławki zdobywają 9 tysięcy głosów w naszym plebiscycie na kultową dzielnicę Śląska. I wręcz deklasują o wiele większe dzielnice Katowic, Częstochowy, Gliwic, Zabrza. To jeszcze raz, co takiego wyjątkowego jest w tych Ławkach?

W Ławkach można się zakochać. Z wzajemnością

Ławki chcą po prostu pokazać, że są - ocenia ks. Stanisław Achtelik, proboszcz parafii Cia-ła i Krwi Pańskiej. To właśnie tutaj, przy ul. Murckowskiej 147, wokół kościółka o kształcie ośmioboku wpisanego w kwadrat, otoczonego ze wszystkich stron wysokimi tujami, tętni dziś życie dzielnicy. To tu spotykają się jej mieszkańcy, razem modlą się, słuchają koncertów organowych, rozmawiają i - jak trzeba - mobilizują się nawzajem do głosowania. To też nasz pierwszy przystanek w wycie-czce po Ławkach.

Mamy niespełna godzinę do nabożeństwa różańcowego. Organistka, Anna Majewska, właśnie ćwiczy grę na instrumencie. Mieszka w Katowicach, ale jak sama mówi, Ławki to już jej drugi dom.

- Mój poprzednik właśnie zrezygnował z posady organisty, kiedy znajomy zaproponował mi grę tutaj. Zapytałam: Ławki? W porządku, ale gdzie to właściwie jest? - śmieje się Anna na samo wspomnienie tamtej chwili. Wystarczyła jedna wizyta i zakochała się w tym miejscu. Najpierw, oczywiście, największe wrażenie zrobiły na niej same organy.

- Są niewielkie, ale bardzo dobrze wykonane, stylizowane na instrument barokowy, mają piękne brzmienie - prezentuje próbkę możliwości grającej machiny. Organy zostały zaprojektowane i wykonane specjalnie dla ławeckiej parafii. - Dla mnie to ważne, bo oznacza, że kultura muzyczna jest tu zachowana - przyznaje organistka.

Ale bez ludzi sam instrument na niewiele by się zdał. - Parafianie wspaniale mnie przyjęli. Do dzisiaj niektórzy przychodzą do mnie po mszy i chwalą: "Ale sobie dziś fajnie pośpiewaliśmy, pani Aniu". To prawdziwa przyjemność dla nich grać - mówi. Do tego stopnia, że tej jesieni postanowiła specjalnie dla swoich słuchaczy zorganizować I Ławecki Festiwal Muzyki Organowej i Kameralnej. Namówiła znajomych ze szkoły muzycznej i dali dla ławczan dwa koncerty. Za rok planuje rozszerzyć ofertę imprezy o jeszcze jeden występ. - Wiem, że przed moim przyjściem w dzielnicy odbywały się festiwale organowe i cieszyły się dużą popularnością. Teraz też: na pierwszy koncert przyszło 50 osób, a na drugi - już 90 - cieszy się.
Po trzecie, okolica. Ławki zachowały jeszcze klimat prawdziwej wsi. Jest tu spokój, pola zbóż i sielska atmosfera, jakiej można tylko mieszkańcom pozazdrościć. Nie ma wielkich inwestycji ani nie planuje się takich w najbliższej przyszłości. - Czuje się za to atmosferę modlitwy. Wychodzę z kościoła i nie ma ulicy, tylko piękne, zielone, otoczone drzewami alejki. Cisza, słychać śpiew ptaków. Jak nie w aglomeracji, choć to przecież jeszcze Mysłowice - tłumaczy Majewska.

Kościół nie jest księdza, tylko nasz wspólny

Krzewy tui wokół kościoła proboszcz sadził razem ze swoimi parafianami. Sam zaprojektował otoczenie parafii. - Teraz bym zrobił to nieco inaczej, ale wtedy takie właśnie były optymalne możliwości. A poza tym pewni "miłośnicy zieleni" przyjeżdżali i nocą zabierali sobie co ciekawsze okazy. Kościół nie jest ogrodzony - opowiada ks. Achtelik. Kiedyś trzeba było dbać o każdą roślinkę. - Teraz nastał czas przycinania i wycinania - pokazuje z dumą ogród wokół parafii. O koszeniu trawy przy kościele i na cmentarzu już dawno zapomniał. - Ludzie nie dopuszczają mnie nawet do kosiarek ani traktorka. Ja tylko kupuję benzynę i olej. Sami się organizują. Mamy taką niepisaną umowę: gdy spadnie śnieg, to zbiórka przy kościele o godz. 9, a gdy mocniej popada, to jeszcze o 15. I oby tak było dalej. Zawsze powtarzam ludziom, że parafia to "wspólnota wspólnot". Nic tu nie jest moje - podkreśla proboszcz.

Ks. Achtelik urodził się w Lędzinach, tam też jest zameldowany. Ale pochowany chce być w Ławkach, jak mówi, wśród swoich. Jest pierwszym proboszczem i budowniczym kościoła wraz z zapleczem i cmentarza. - Pamiętam, że z Lędzin jeździłem do Wesołej przez Krasowy przez długi czas. Aż kiedyś sąsiad mnie zapytał: "A czemu ksiądz nie jeździ przez Ławki?" "A co to są Ławki?"- zapytałem. - Sąsiad pokazał mi drogę i przypomniałem sobie o niej dopiero, gdy w 1968 roku pobłądziłem na rowerze i pytałem, jak się dostać do Lędzin. Wtedy była to polna droga. Bez asfaltu. Potem, gdy jeździłem już przez Ławki, zawsze patrzyłem na to ugorzysko i myślałem sobie: fajne miejsce na kościół. No i tak wyszło. "Człowiek myśli, Pan Bóg kreśli" - opowiada.

Wśród parafian proboszcz ma opinię księdza, do którego z każdym problemem można przyjść. - Byle nie z plotkami. Bo od razu pokażę drzwi - zastrzega. - W tym roku odwiedziłem domy parafian po raz 27. Myślałem sobie, że będzie szybciej, bo znam wszystkich na wylot. A tu odwrotnie: muszę już chodzić dwa dni dłużej niż dawniej, bo ludzie chcą pogadać z proboszczem o trudnych sprawach - opowiada. W wielu przypadkach, jak sam przyznaje, nie pomoże, ale przynajmniej wysłucha. A o to przecież chodzi.

Z wiadomością o plebiscycie DZ na kultową śląską dzielnicę mieszkańcy też przyszli od razu do księdza. - Zwrócili się z prośbą, żebym przekazał informację o plebiscycie dalej i tak też zrobiłem - mówi proboszcz. - Mieszkańcy są bardzo zżyci, w większości to rodziny wielopokoleniowe. To mała dzielnica, gdzie wszyscy się znają i wszystkim bardzo zależy, by promować swoją małą ojczyznę.

Każdy wraca do korzeni. Ławki też chcą... do Lędzin

Ławki mają magiczną moc przyciągania. Owszem, są tacy, którzy wyjeżdżają stąd, ale nawet po wielu latach przychodzi moment, że wracają. - Mój brat wyprowadził się z Ławek na 10 lat. Niedaleko, bo wynajmował mieszkanie najpierw w centrum Mysłowic, potem w Wesołej, ale jak w końcu dojrzał do decyzji o wybudowaniu domu, to kupił działkę właśnie w Ławkach - opowiada nam Zofia Foja. Zatrzymaliśmy ją tuż przed wejściem do kościoła, zapytać, jak jej się tu żyje. - Proszę spojrzeć dookoła: są drzewa, jest zielono, wręcz rekreacyjnie. Nigdy mi nawet przez myśl nie przeszło, aby się stąd wyprowadzać - zaznacza. A nasz plebiscyt? O głosowaniu pani Zofia dowiedziała się od córki. Potem rozmawiała o nim też z sąsiadami. - Jeden drugiego codziennie pilnował i przypominał, żeby głosować. Ja też mobilizowałam swoją rodzinę - uśmiecha się.

Leszek Kwit, choć nigdzie się nie przeprowadzał, trzykrotnie zmieniał adres zamieszkania. Urodził się w Lędzinach, dorastał w Wesołej, a teraz mieszka w Mysłowicach. Tak w ciągu lat zmieniała się przynależność administracyjna Ławek. Tutaj wszyscy Kwita znają. Jest społecznikiem, emerytowanym górnikiem, inicjatorem komitetu na rzecz przyłączenia dzielnicy do Lędzin (teraz oddziela ją od tego miasta obwodnica GOP). Z Ławek mieszkańcy bliżej mają do urzędu w Lędzinach niż w Mysłowicach. W Lędzinach w większości mieszkają też ich rodziny, a poza wspólną historią z miastem łączy ich ulica Mur-ckowska. W lędzińskich władzach upatrują też - jak twierdzą - "normalności", zwłaszcza pomocy przy likwidacji szkód górniczych.

- Ławki to taka dzielnica, która nic miasto nie kosztuje - mówi z przekąsem pan Leszek. - Od czasu wcielenia nas do My-słowic nie rozwija się. Wszystko, co tu mamy, zawdzięczamy sobie - twierdzi. Zaledwie kilka dni zajęło mu w ubiegłym roku zebranie 500 podpisów pod wnioskiem o rozpoczęcie procedury powrotu dzielnicy do Lędzin. A to około 80 procent uprawnionych do głosowania mieszkańców Ławek. I choć sprawa utknęła w Radzie Gminy Lędziny, w dzielnicy wciąż się o niej rozmawia.
- Historycznie Ławki to najstarsza dzielnica Lędzin - opowiada Kwit. Przysiółek, którego nazwa wywodzi się od brodu (tak w języku staropolskim nazywano miejsca, w których przez rzekę można było przechodzić pieszo) istniał już - jak podaje monografia Lędzin - w XVI wieku. Najpierw jako wieś panów pszczyńskich, część Lędzin. Granice historyczne Ławek, jak twierdzi Kwit, pokrywają się z dzisiejszym zasięgiem parafii Ciała i Krwi Pańskiej. - To sześć ulic i w ich granicach chcemy powrócić do Lędzin - wyjaśnia Kwit.

Pokazali, że nawet mała społeczność wiele potrafi

Pukam do kolejnych drzwi przy ul. Makuszyńskiego. Łapię oddech, by zapytać, czy mogę odwiedzić tę rodzinę i oznajmić o sukcesie Ławek w plebiscycie na kultowe dzielnice Śląska. Nie muszę. Barbara Krawczyk wie o wszystkim. Zaprasza nas do środka. - O plebiscycie dowiedziałam się od pana Kwita. Głosowałam codziennie - spogląda na sąsiada. Znają się dobrze od dzieciństwa. Chodzili do tej samej podstawówki, przy ul. Makuszyńskiego. Szkoła w Ławkach powstała w 1908 roku. Najpierw była jednoklasowa, potem cztero- i trzyklasowa. Budynek po niej jeszcze stoi. - Małżeństwo nauczycieli, Jadwiga i Rudolf Pałczyńscy, którzy przyjechali tu w 1961 roku, tak bardzo się do niej przywiązali, że jak zamknięto placówkę, wykupili budynek, odremontowali w detalach i do tej pory pan Rudolf mieszka w nim razem z synem - opowiada pani Barbara.
Kiedyś też w Ławkach były dwie karczmy: Berger i Leśna. Istniały: niewielki zalew, plaża i wypożyczalnia kajaków. - Odbywały się imprezy, babskie combry, organizowano festyny charytatywne na rzecz szkoły. Opiekowała się tym kopalnia Ziemowit - wspominają Barbara i Leszek. Dziś nie ma już śladu po plaży i kajakach, a zalew przypomina raczej zarośnięte bajoro. Pani Barbara też życzyłaby sobie powrotu dzielnicy do Lędzin. - Tamtejsze władze zadbałyby o nas - twierdzi.

Idziemy na boisko. To drugi orientacyjny punkt w dzielnicy. Gra tu właśnie w piłkę grupa chłopaków. Przekrój wiekowy: od 8 do 17 lat.

- Głosowaliście? - pytam? - Pewno - odpowiada 12-letni Karol Jasiulek. - Dowiedziałem się o plebiscycie dopiero w połowie jego trwania i od tego momentu tylko jeden dzień głosowania odpuściłem - opowiada. Dlaczego głosował? - Bo w Ławkach jest super. Nie chciałbym mieszkać w "mieście". Tam nie można nawet posłuchać głośno muzyki, żeby zaraz sąsiedzi nie upomnieli - twierdzi. I nie przeszkadza mu nawet, że do szkoły ma daleko. - 15 minut autobusem, ale do podstawówki w Wesołej dowozi nas specjalny autobus - zaznacza.

Mieszkańcy Lędzin, w przeciwieństwie do władz gminy, wspierają Ławki. - Do Ławek czuję wielki sentyment od czasów dzieciństwa, czyli okresu, kiedy należały do Lędzin - opowiada nam Bogusław Żogała, który głosował na mysłowickie osiedle w naszym plebiscycie. - Regulamin konkursu, jednakowy dla każdego uczestnika zabawy, nie narzucał mi, na kogo mam głosować, a że nie było żadnej lędzińskiej kandydatury, to jako lokalny patriota głosowałem za najstarszą historycznie dzielnicą swojego miasta - przypomina.

I dodaje zaraz: osoby widzące Ławki na drugim miejscu plebiscytu, chyba z zazdrości doszukiwały się jakiejś nieuczciwości, a nie o nieuczciwość tu chodzi, tylko o zaangażowanie i świadomość mieszkańców Ławek, że nawet mała społeczność jest w stanie udowodnić, że w zgodnym działaniu można pokazać, jak znaczną siłą są małe, peryferyjne wręcz rejony miasta.
Monika Chruścińska-Dragan



*DŁUGOTERMINOWA PROGNOZA POGODY NA PAŹDZIERNIK 2013
*Grzyby jadalne i grzyby trujące. Jak je odróżnić? [ZOBACZ NA ZDJĘCIACH]
*Nowy towar w Lidlu, czyli szarża klientów w Sosnowcu [ZOBACZ WIDEO]
*Kalendarz Lindner 2014, czyli modelki w trumnach [ZDJĘCIA 18+]

Codziennie rano najświeższe informacje z woj. śląskiego prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Jestem z Ławek, to naprawdę brzmi dumnie [KULTOWE DZIELNICE ŚLĄSKA] - Dziennik Zachodni