Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Karwat: Przesiedleńcy, uciekinierzy, emigranci

Krzysztof Karwat
Krzysztof Karwata
Krzysztof Karwata arc.
Być może to on napisałby ten artykuł, bo masowych emigracji Ślązaków do Niemiec dotknął bezpośrednio. W latach 80., wyrzucony z roboty w dziennikarstwie, został kierowcą autobusu, wywożącego naszych ziomków do obozów przejściowych przeznaczonych dla tzw. spóźnionych przesiedleńców.

Michał Smolorz wiele wtedy zobaczył i sporo się nasłuchał. Po latach z wyrozumiałością opowiadał o postawach tych ludzi, ale nie szczędził im także krytyki, dostrzegając ich zagubienie i skłonność do stadnych zachowań, stojących w sprzeczności do tego, co owi emigranci naprawdę czuli. Michał na bieżąco robił notatki, zapisywał strzępy rozmów, trafnie podejrzewając, że przez przypadek stał się świadkiem niezwykłego procederu, o którym oficjalnie w ogóle się nie mówiło. Teraz można żałować, że nie zdołał wykorzystać tego materiału, choć takie miał zamiary. Zdaje się, że chciał te doświadczenia jakoś zbeletryzować, ale chyba zabrakło mu wiary w powodzenie tego projektu.

Dziś głos mógłby zabrać także inny mój kolega, nieżyjący od 11 lat dramaturg i prozaik Stanisław Bieniasz. On sam przeszedł przez obóz przejściowy, potem przez kilkanaście lat mieszkał i pracował w RFN, by ostatecznie powrócić do rodzinnego Zabrza. Wcześniej zdołał trochę "obrobić" ten temat. W jednym z opowiadań pokazał rozterki Ślązaków, z trudem adaptujących się w obcych warunkach kulturowych do "wyjścia na wolność". Nie był to obrazek miły. Czy sprawiedliwy? Trudno osądzić, bo motywy wyjazdów nie były jednorodne i wiele zależało od woli działania, wykształcenia i siły charakteru. W latach 80. nie brakowało ludzi szczerze przywiązanych do "opcji niemieckiej", nawet jeśli ten wybór oznaczał nowy wpis nie tyle w swój, co przodków rodowód. W większości jednak była to desperacka ucieczka przed beznadzieją peerelowskiej rzeczywistości. Wzglę-dy narodowościowe nieraz w ogóle się nie liczyły.

Nie jest jednak prawdą, że exodus Ślązaków można porównywać do fali obecnej emigracji. Różnic jest więcej niż podobieństw. Przede wszystkim wtedy kupowało się bilet w jedną stronę. Ceną było wyparcie się przeszłości, całkowite zerwanie z krajem urodzenia, nierzadko związane z wyrzeczeniem się obywatelstwa polskiego.

Ówczesne realia polityczno-prawne poniekąd wymuszały zachowania, których w innych warunkach niejeden emigrant by nie podjął. Stąd te skrywane przed światem rozterki i - mimo poprawy warunków życia - poczucie dyskomfortu, często zagłuszanego neoficką nadaktyw-nością, próbą udowodnienia, że jest się "bardziej niemieckim od Niemców". Dlatego wielu dzisiejszych 30-, 40-latków tak sła-bo bądź wcale nie zna języka kraju swego urodzenia, nie mówiąc już o jego historii i kulturze.

To stoi w kontraście do dzisiejszych emigrantów, którzy na ogół dbają o zachowanie dwujęzyczności swych dzieci, widząc w tym nie zagrożenie, lecz wartość i szansę. Nie znaczy to jednak, że ci dawni emigranci byli głupsi i gorsi. To raczej dowód na to, jak bardzo zmienił się świat wokół nas i w nas samych.

Można się o tym przekonać, zaglądając do ostatniego numeru "Czasypisma", interesującego periodyku wydawanego przez katowicki IPN. Tej problematyce poświęcono kilka świetnych, bo dobrze udokumentowanych szkiców. Wymowa liczb jest straszna. Bo tak uważam - to był dramat, nawet jeśli wielu Ślązaków w ostatecznym rozrachu-nku nieźle "zaaklimatyzowało się" w RFN.

Straty - także moralne - jakie poniosło państwo polskie, są ogromne, niestety - w dużej części zawinione przez nie samo. Obrazowo rzecz ujmując i pominąwszy tużpowojenne deportacje Niemców, co dekadę znikało z Polski (przede wszystkim z Górnego Śląska) miasto wielkości Bytomia! A przecież polityka PRL-u była restrykcyjna, a w tym względzie ściśle limitowana. Na porządku dziennym były tzw. odmowy.

Tych strat nigdy nie udało się wypełnić, bo wyjechało wielu ludzi aktywnych, wykwalifikowanych i wykształconych. Pozrywały się więzi społeczne i kulturowe, czasem rodzinne.

Niech nas nie zmyli widok aut "na niemieckich blachach", których tak wiele widzimy zwłaszcza w okolicach Wszystkich Świętych. Jest ich - paradoksalnie, bo przecież granice od lat są otwarte - mniej niż jeszcze dekadę temu.
Niby zrobiło się "normalnie", a jednak nawet nasze codzienne spory o Śląsk i śląskość bez tych ludzi są niepełne.



*HALLOWEEN 2013 - POMYSŁY NA PRZEBRANIA i IMPREZY W WOJ. ŚLĄSKIM
*GRZYBY JADALNE i TRUJĄCE. JAK JE ODRÓŻNIĆ? [ZOBACZ NA ZDJĘCIACH]
*KATOWICE, SOSNOWIEC, BĘDZIN i CZELADŹ Z LOTU PTAKA [ZOBACZ ZDJĘCIA]
*KALENDNARZ LINDNER 2014, CZYLI MODELKI W TRUMNACH [ZDJĘCIA 18+]

Codziennie rano najświeższe informacje z woj. śląskiego prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!