Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Siostry Halama i jeden skarb: nogi! Sławne córki Niemca z Sosnowca

Tomasz Szymczyk
Loda i Zizi Halama w tańcu Rio Rita. Lata trzydzieste XX wieku
Loda i Zizi Halama w tańcu Rio Rita. Lata trzydzieste XX wieku reprodukcja LODA HALAMA "MOJE NOGi I JA" WARSZAWA 1984
Siostry Halama to jedne z najbardziej znanych artystek okresu międzywojennego w Polsce. Niewiele osób wie, że ich ojciec był Niemcem pochodzącym z Sosnowca. Tancerki krótko też tu mieszkały - pisze Tomasz Szymczyk

To artystka bardzo intelektualna, opierająca swój kunszt na wytrawnie przemyślanych założeniach psychicznych. Roztoczyła przed nami całą gamę doskonale rozwiązanych problemów w utworach bardzo rozmaitych, od motywów ludowych, poprzez dramatyczną symbolikę, poprzez czystą estetykę formy, aż do groteski - tak o występie Lody Halamy w krakowskim Starym Teatrze pisał w 1938 roku "Ilustrowany Kurier Codzienny".

Siostry Halama, bo oprócz Lody na scenie występowały też: Zizi, Alicja i Helena, były jednymi z najbardziej utalentowanych i najpopularniejszych gwiazd przedwojennej Polski. Mało kto jednak wie, że w ich życiorysie ważne miejsce zajmuje stolica Zagłębia Dąbrowskiego. Z Sosnowca pochodził ojciec artystek Stanisław Halama. Jego córki przez chwilę tu również mieszkały.

Poznań i Sosnowiec

Siostry przyszły na świat w artystycznej rodzinie. Matka - Marta Cegielska (z tych Cegielskich od słynnej poznańskiej fabryki) - wyjechała z ówczesnych Niemiec do Rosji, by kształcić swój talent. Stanisław Halama - jak pisze Loda w swoich wspomnieniach "Moje nogi i ja": Górnoślązak z Sosnowca - w głąb carskiego imperium wyjechał ze swym przyjacielem, znanym atletą Zbyszkiem Cyganiewiczem. Dzięki niemu połknął bakcyla cyrkowego. To w Rosji Halamowie się poznali i pobrali. Córki przychodziły na świat w różnych miejscach. Tam, gdzie akurat występowali ich rodzice.

- Odkąd pamiętam mego ojca, zawsze był siwy. Podobno osiwiał mając 24 lata. Miał pecha. Często siedział w więzieniu. Najpierw jako niemiecki poddany, potem jako "Polak burżuj", kiedy toczyły się już walki białych z czerwonymi - pisze Halama we wspomnieniach.

Zawód uratował Stanisława Halamę od wywózki na Sybir. Kiedy jego żona z niemowlęciem na ręku na schodach cerkwi błagała gubernatora, by ten wypuścił jej męża z więzienia w Woroneżu, okazało się, że Rosjanin widział Halamę na scenie i ostatecznie wypuścił go na wolność. Halama wrócił do domu dopiero po trzech dniach. Grał bowiem z kolegami w karty.

"Miał pasję do grania w karty i czasami przegrywał swoją miesięczną pensję. Mama często musiała dokonywać cudów, aby ratować nasz budżet" - czytamy we wspomnieniach Lody.

Powrót do kraju

Po wojenno-rewolucyjnych przeżyciach rodzinie Halamów udało się wrócić do Polski w roku 1921. Wysadzono ich w Baranowiczach, gdzie przeszli kwarantannę i zostali odkarmieni, a potem odstawiono do rodzinnego miasta. Do Sosnowca, bo tu Stanisław Halama się urodził i miał część rodziny. Rodzina musiała tutaj rozpocząć normalne życie.

"Przede wszystkim ubrać się, bo wyglądałyśmy dość dziko. Chodziłyśmy, na przykład, w butach na drewnianych podeszwach, za które mama zapłaciła pierścionkiem ze szmaragdami" - pisze Halama.

Nie dały o sobie zapomnieć również artystyczne talenty. Marta Halama wraz z Lodą, Alicją i Zizi szybko zorganizowały balecik, który objeżdżał okoliczne prowincjonalne miasteczka. Przez kilka lat rodzina żyła na walizkach. Siostry uczył korepetytor, bo nie było czasu na zwyczajne chodzenie do szkoły.

Ze sceny do szkoły

"Raz jeden tylko chodziłam w Polsce do regularnej szkoły, ale nie trwało to długo. Było to wtedy, gdy mieszkaliśmy w Sosnowcu, tuż po przyjeździe z Rosji, kiedy jeszcze nie pracowałyśmy. Zapisałam się tam do szkoły, do klasy wyżej aniżeli byłam przygotowana", pisze Loda w swoich wspomnieniach. "Na początku roku siedziałam jak na przysłowiowym tureckim kazaniu, niewiele właściwie rozumiejąc, tym bardziej że mój język polski był bardzo nieporadny, zruszczony. Nie raz jeszcze więc słyszałam od nauczyciela: Halama, co ty bredzisz. Natomiast na drugi tercjał było już lepiej, a pod koniec byłam pierwszą uczennicą w klasie - tak przynajmniej twierdził dyrektor, kiedy ojciec zabierał mnie ze szkoły, bo "numer" ponoć nie miał beze mnie tego powodzenia".

Loda Halama wspomina też swoją drogę ze szkoły z Katowic do Sosnowca. Nie jeździła jeszcze chyba dzisiejszym tramwajem "15", o autobusach nie wspominając.

"Kiedy występowałyśmy w nocnym lokalu w Katowicach i kładłyśmy się spać o dwunastej w nocy, nastawiałam zegarek na szóstą rano, aby pociągiem z Katowic jechać do Sosnowca. Byłam znana na tej trasie jako dziewczynka z nogami nieco podkurczonymi pod brodę. W tej pozycji było mi cieplej i lepiej się spało. Najgorsze było dojście, a raczej dobiegnięcie do dworca przez ciemne ulice Katowic. Ale biegłam jak wicher, ze strachu, aby nikt mnie nie zaczepił i jakoś zawsze się udawało" - wspominała artystka.

Nogi roztańczone

Ostatecznie Marta Halama stwierdziła, że córki muszą mieć normalny dom i rodzina osiadła w Warszawie. Siostry artystki zadebiutowały w "Perskim oku" w zespole baletmistrza Eugeniusza Koszutskiego. Potem przeniosły się jednak do "Morskiego oka". To był teatr, któremu zawdzięczały prawdziwe sukcesy, także i te życiowe, osobiste. Prowadzący rewię Andrzej Włast, który zginął potem w warszawskim getcie, jeździł do Paryża po numery, które przerabiał potem na polski. Szlagiery te śpiewała potem cała Warszawa. Gaża "Halamek" z początku wynosiła 300 ówczesnych złotych, z czasem urosła do 5 tysięcy.

Wojna, emigracja, kraj

Zarówno Loda, jak i jej siostry szybko stały się gwiazdami. Występowały na scenie, pojawiały się w filmach, wyjeżdżały też na występy zagraniczne. Loda między 1934 a 1936 rokiem była też primabaleriną warszawskiego Teatru Wielkiego. Wojna zastała ją w Warszawie. Razem z mężem wyjechała do Szwajcarii, skąd po roku wróciła jednak do okupowanej Polski.

Pomagała m.in. inwalidom z Westerplatte. W 1943 r. zginął mąż Lody, a ona sama wyjechała z synkiem do Szwajcarii. Żyła potem w Wielkiej Brytanii i w Stanach Zjednoczonych. Mieszkając w Hollywod spotkała urodzonego w Sosnowcu Jana Kiepurę i oraz Polę Negri, również bywałą w Sosnowcu. W połowie lat 80. Halama wróciła do kraju, by opiekować się matką. Zmarła w Warszawie w 1996 roku. Alicja przeżyła ją o dwa lata. Zizi zmarła już w roku 1975.

Wykorzystałem fragmenty książki L. Halamy "Moje nogi i ja", Wyd. Artystyczne i Filmowe, Warszawa 1984

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!