Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Kontrowersyjne źródła energii. Gdy żyły dinozaury, stężenie dwutlenku węgla było cztery razy większe

Piotr Chmielowski
Osoby nie znające oddziaływania na środowisko tych instalacji z góry zakładają, że jest to energia tania lub darmowa i czysta.
Osoby nie znające oddziaływania na środowisko tych instalacji z góry zakładają, że jest to energia tania lub darmowa i czysta. 123rf
Co z naszą energią? Co z ocieplaniem klimatu? Szczyt klimatyczny COP 19 okiem posła Chmielowskiego

CZYTAJ KONIECZNIE:
COP 19: Śląsk to węglowy skansen? Elektrownie do modernizacji

Wiem, że ten tekst podgrzeje emocje dużej części czytających, ale myślę, że w przypadku tego, co się będzie działo na szczycie klimatycznym, głos ten będzie niezbędny. Bohaterami ogólnoświatowego zjazdu na Stadionie Narodowym będą dwa pojęcia: „globalne ocieplenie” i „emisja CO2” a w chórze będą śpiewać różnej maści politycy, których łączyć będzie jedna cecha - brak elementarnego wykształcenia w zakresie chemii, geografii czy nowoczesnej technologii. Wielu komentatorów będzie udowadniało, jakże to istotne jest by omawiać w Warszawie problemy dotyczące całego „świata”. Jak znam życie, to „temperatura” globalnego ocieplenia z 0,1 oC na dekadę w ciągu kilku następnych dni wzrośnie o kilkanaście stopni. Pingwiny się ugrillują a nas zaleje wielka fala z topniejących lodowców.

A teraz kilka faktów: kilka dni temu przeczytałem, że obecne stężenie dwutlenku w atmosferze jest mniej więcej takie samo jak w czasach gdy żyły mamuty i neandertalczycy - to chyba dobrze. Wprawdzie mamuty zamarzły, bo z pewnością zadziałał efekt globalnego ocieplenia, ale za to kuzyni neandertalczyków wyewoluowali i do komunikacji używają np. telefonów komórkowych oraz wymyślili termometr, który pozwala mierzyć temperaturę. Przypominam, że zgodnie z jednym z rozporządzeń muszą to być termometry bezrtęciowe.

To mamy to globalne ocieplenie, czy nie? Jest to niewykluczone, że temperatura na naszej planecie w ostatnich powiedzmy 100 latach lekko wzrosła, a w ostatnich trzech po prostu wręcz musiała. Jak wiadomo 3 lata temu mieliśmy tzw. apogeum cyklu słonecznego. Wtedy to słońce wyrzuca w przestrzeń więcej energii w postaci naładowanych cząstek. Jak twierdzą naukowcy, to zjawisko powtarza się okresowo co 11 lat. Nawet wybitni ekonomiści zauważyli, że aktywność słoneczna pokrywa się z cyklami gospodarczymi - zgodnie z teorią „Plam na słońcu” Williama Jevonsa. Niestety pokrywa się również z zaćmieniem umysłów ekologów. A teraz przenieśmy się w czasie do epoki dinozaurów. Jak wykazano w wielu różnych badaniach, w epoce gdy królowały dinozaury i nieźle się miały, a w dodatku życie na Ziemi kwitło, stężenie CO2 było czterokrotnie większe niż obecnie, a na Ziemi panował klimat o kilka stopni Celsjusza cieplejszy. Wiadomo też, że to nie dwutlenek węgla ani nie globalne ocieplenie zakończyło erę dinozaurów. Ale jak twierdzą naukowcy, to dzięki tym epokom mamy dzisiejsze zasoby kopalne węgla oraz węglowodoru. A teraz fakty. Pan Profesor Janusz Dietrych wielokrotnie podczas swoich wykładów twierdził, że ludzkość nigdy nie dozna braku energii, a jedyny głód, który będzie towarzyszył ludzkości to głód informacji. Zjawisko to obserwujemy w przypadku przeróżnych działaczy spod znaku ekoterroryzmu. Czym jest gaz CO2? Najprościej zdefiniować można dwutlenek węgla jako produkt spalania węgla - z reguły przy tym zjawisku wydziela się ciepło. Tyle chemia. CO2 to podstawowy nawóz, bez którego niemożliwa byłaby fotosynteza, a więc rozwój roślin, a co za tym idzie życia na ziemi. Rośliny nastawione są w swoim życiu na wchłanianie dwutlenku węgla, redukowanie węgla i wydzielanie tlenu. Należy więc zadać pytanie: czy nasz przysłowiowy kwiatek na parapecie ma się lepiej wtedy, kiedy otacza go więcej CO2 czy mniej? Ale ekolodzy twierdzą, że ze względu na korzystanie z biozasobów skorupy ziemskiej (np. poprzez wycinanie lasów Amazonii) maleje biomasa - jest to wierutna bzdura. Dlatego, że największym odbiorcą dwutlenku węgla, a przy okazji producentem tlenu, są rośliny żyjące w morzach i oceanach. Dodatkowo naukowcy wyliczyli, że biomasa roślinna na lądach systematycznie zwiększa się w tempie szybszym niż zawartość dwutlenku w atmosferze. W tym miejscu weźmy przykład jednego ze słynnych „źródeł odnawialnych energii”. Specjalnie napisałem w cudzysłowie źródeł odnawialnych, bo jak wiadomo takowe nie istnieją.

Współspalanie - aby nie dostarczać do atmosfery tzw. „nowego” dwutlenku węgla ekoterroryści wymyślili, że część masy energetycznej spalanej w elektrowniach będzie pochodziła z pól - i tak oto część polskich elektrowni przymuszonych jest do importu łupków kokosowych z Malezji. Kwestie celne i przepisów importowych Państwu oszczędzę, ale proszę sobie wyobrazić, że olbrzymi statek wyładowany biologicznymi odpadami musi przepłynąć dwa oceany spalając przy tym ogromne ilości mazutu. Zapewniam, że silnik tego statku nie ma katalizatora, więc oprócz dwutlenku węgla do atmosfery dostaje się mnóstwo (tym razem rzeczywiście niebezpiecznych) składników spalin. Pomijam koszty.

Podróżując po Europie, szczególnie po Hiszpanii i Niemczech, rzucają się nam w oczy ruchome wirniki niezliczonej liczby wiatraków. Osoby nie znające oddziaływania na środowisko tych instalacji z góry zakładają, że jest to energia tania lub darmowa i czysta. Nic bardziej błędnego. Koszt pozyskania energii z wiatraka przy zachowaniu wszystkich kosztów amortyzacyjnych i serwisu jest znacznie wyższy od kosztu produkcji energii z węgla. Aby ta „czysta” energia mogła swobodnie konkurować na rynku w Europie, trzeba było wymyślić mechanizm obciążenia kosztowego dla producentów energii związanych z emisją. Stąd wymyślono „Certyfikaty uprawnień do emisji CO2” - wygląda to w ten sposób, że elektrownia węglowa, aby mogła produkować prąd i konkurować na rynku, musi najpierw wykupić certyfikat , zaś koszty tego certyfikatu wliczyć w koszty produkcji czyli obciążyć nasze kieszenie. Mamy więc doczynienia z „energoterroryzmem” polegający na tym, że w dobie spowolnienia gospodarczego w Europie np. tona emisji CO2 kosztuje 5 Euro więc kwotę tę z zasady zaniedbywano. Natomiast jeżeli nasz kraj rozpocznie rozwijać się dynamicznie i zwiększy się zapotrzebowanie na prąd w całej UE, to cena certyfikatu na wolnym rynku na pewno wzrośnie, co skutecznie podwyższy cenę energii i spowolni rozwój gospodarczy. To jest właśnie „energoterroryzm” krajów na wyższym poziomie technologicznym w relacji do krajów, które tej przewagi nie posiadają.

Kolejnym ciekawym elementem wojny energetycznej są inne „źródła odnawialne”, np. woda. Grupy ekologiczne w przypadku pozyskiwania energii z wody reprezentują klasyczną postawę schizofreniczną. Sprowadza się ona do sytuacji, w której z jednej strony nawołują do tego, aby produkować jej jak najwięcej. Jak wiadomo, energia ta może powstawać tylko i wyłącznie ze spiętrzenia wód co oczywiście jest środowiskowo bardzo niebezpieczne oraz szkodliwe. Z kolei z drugiej strony, ci sami ekolodzy blokują inwestycje, które mają w swoich składach instalacje wodne, jazy, śluzy itp. Doświadczenia naszych sąsiadów Czechów i Rosjan (Środkowa Azja) uczy, że budowa wysokowydajnych elektrowni wodnych przynosi w średniej perspektywie czasowej opłakane skutki.

Przedostatnim elementem energetycznym do omówienia jest energia słoneczna powiązana z fotowoltaiką. Oszczędzę Państwu opisu technologicznego przemiany energii fotonu nieposiadającego masy na energię elektronu, którą możemy potencjalnie wykorzystać jako źródło energetyczne. Jednak wszystkie badania (pomimo rzeczywistego, naturalnego pochodzenia tej energii dodatkowo nie zmieniającego bilansu energetycznego Ziemi) wskazują, że energia ta ze względu na niską sprawność przemiany jest niemożliwa do przemysłowego wykorzystania. Dla Polski, położonej pomiędzy równoleżnikami 49-55 oznacza to, że dni słonecznych o dużej intensywności słonecznej jest niewiele. Na temacie przejechali się już Czesi, mając lepsze nasłonecznienie od Polski.

Pozostaje więc do omówienia energia jądrowa. Wszyscy wiedzą, że jest to energia najtańsza, najbezpieczniejsza, najczystsza i niepozostawiająca żadnych następstw środowiskowych i dodatkowo jeszcze naturalnego pochodzenia (dla niedowiarków). No ale oczywiście o tym „energoterroryści” i „ekoterroryści” słyszeć nie chcą. W tym punkcie ciekawostka: dlaczego Niemcy postanowiły zrezygnować z energetyki jądrowej? Odpowiedź jest bardzo prosta: po takiej jednoznacznej deklaracji udało się wynegocjować potężną subwencję oraz dopłatę z UE do każdego wiatraka w wysokości 70% wartości instalacji. Jeżeli przemysł skutecznie zawyżył cenę np. wiatraka to znaczy że teoretycznie pomimo 30% dopłaty z budżetu w sensie kalkulacyjnym Niemcy nie zapłacili nic. I co ciekawe przez wiele lat uchodziło im to na sucho. Interes zepsuli chińczycy startując w przetargach i oferując swoje wiatraki w cenie uniemożliwiającej wykorzystanie różnicy pomiędzy ceną oferowaną a dopłatą. Bardzo to zmartwiło naszych zachodnich sąsiadów. Ta sama sytuacja już w całej Europie dotyczy również systemów fotowoltaicznych. Co należy więc zrobić? Należy przepędzić wszystkich tych, którzy nie potrafią wylegitymować się właściwym wykształceniem z kongresu klimatycznego i pozostawić bezproblemowe metody wytwarzania energii poszczególnym krajom, tak jak zagwarantowały to sobie USA oraz Chiny. A na koniec zagadka: który z krajów UE pozbędzie się najszybciej wszystkich wiatraków? Ja stawiam dowolne pieniądze, że będą to Niemcy. Przewiduję, że nastąpi to w granicach 2030 roku.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Kontrowersyjne źródła energii. Gdy żyły dinozaury, stężenie dwutlenku węgla było cztery razy większe - Dziennik Zachodni