Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Przedwojennych graczy Niebieskich można porównać do gwiazd Realu

Jacek Sroka
Pamiątkowe zdjęcie z 1933 roku po meczu z Floridsdorfer, w którym amatorzy z Ruchu rozbili zawodową drużynę z Austrii aż 6:1
Pamiątkowe zdjęcie z 1933 roku po meczu z Floridsdorfer, w którym amatorzy z Ruchu rozbili zawodową drużynę z Austrii aż 6:1 klubowe archiwum Ruchu Chorzów
12 listopada 1933 roku piłkarze Ruchu sięgnęli po swój pierwszy tytuł mistrzowski. Drużyna z Wielkich Hajduków dokonała prawdziwego trzęsienia ziemi w polskiej piłce przerywając hegemonię klubów krakowskich, które od początku zainaugurowanych w 1927 roku rozgrywek ligowych dzieliły między siebie mistrzowskie laury.

- To był ogromny sukces. Ruch sięgnął przecież po mistrzostwo Polski zaledwie 13 lat od swojego powstania - mówi były piłkarz Niebieskich, Antoni Piechniczek.

Zagrali w grupie mistrzów

Dwukrotny selekcjoner reprezentacji Polski sam oczywiście nie pamięta tych czasów, bo urodził się w 1942 r., ale w Ruchu przed wojną grało trzech jego wujków.

- Moja mama była z domu Bartoszkówna, a wujowie często w dzieciństwie opowiadali mi o #klubie. Franciszek zmarł wprawdzie jeszcze przed wojną, ale Jan i Józef nie tylko grali w Ruchu, ale najmłodszy z braci był także jego działaczem - dodaje były senator RP i wiceprezes PZPN.

Ruch został piątym w historii mistrzem Polski. Wcześniej dwukrotnie wygrywały ligę Wisła, Cracovia i Garbarnia, jednak "garbarzom" w 1929 r. zabrano tytuł przy zielonym stoliku przyznając go Warcie Poznań. O tym, że droga drużyny z Wielkich Hajduków po mistrzowską koronę nie była łatwa, zadbał PZPN, który w styczniu 1933 r. zmienił system rozgrywek wprowadzając podział na dwie grupy. Na nic zdał się sprzeciw Ruchu. Niebiescy wylądowali w grupie zachodniej, w której ich rywalami byli wszyscy dotychczasowi mistrzowie kraju, a skład uzupełniało Podgórze Kraków.

Tłumy czekały na dworcu

W grupie zachodniej Ruch zajął drugie miejsce i razem z Cracovią oraz Wisłą awansował do grupy mistrzowskiej, której stawkę uzupełniły trzy najlepsze zespoły grupy wschodniej: Pogoń Lwów, Legia i ŁKS. Do decydującej rozgrywki wszystkie drużyny przystąpiły z zerowym dorobkiem, bo PZPN postanowił nie zaliczać im punktów wywalczonych w pier-wszej części sezonu.

Walka o tytuł w 1933 r. była bardzo zacięta, a Wisła, Ruch i Pogoń często zmieniały się w fotelu lidera. Ligowe wyniki bywały przy tym zaskakujące. Drużyna z Wielkich Hajduków potrafiła pokonać u siebie Pogoń 5:1, by tydzień później przegrać we Lwowie 1:7. Przed ostatnim meczem sezonu Cracovii z Ruchem szansę na mistrzostwo miała Pogoń i właśnie Niebiescy. Lwowiacy w swoim ostatnim spotkaniu musieli strzelić dużo goli, by mieć lepszy bilans bramkowy od Ruchu i faktycznie rozgromili ŁKS aż 9:0. Wywołało to jednak spory niesmak w całym kraju. Efekt był taki, że przed meczem w Krakowie nawet mieszkańcy tego miasta sprzyjali Ślązakom. Ci jednak, by zostać mistrzem, musieli wygrać, a to wcale nie było łatwe, choć broniąca tytułu Cracovia nie grała już o nic.

Na stadionie "Pasów" zasiadło 12 listopada 1933 r. aż pięć tysięcy ludzi. Ze Śląska przyjechało za Ruchem około tysiąca kibiców, ale równie pokaźna była grupa fanów ze Lwowa, która dotarła pod Wawel specjalnym pociągiem, by świętować na miejscu pierwszy ligowy triumf Pogoni. Początek spotkania był nerwowy, ale po 20 minutach do głosu doszli goście. Prowadzenie dla Ruchu zdobył w 23 min. gry najmłodszy z braci Loewe - Ewald po podaniu Teodora Peterka. Chwilę później słynny "Mietlorz", jak nazywali Peterka koledzy z drużyny, trafił w słupek. Po przerwie Cracovia się jednak odgryzła i w 70 min. do remisu doprowadził Stanisław Malczyk wykorzystując błąd kapitana Ruchu Stefana Kacego. Gol wywołał euforię wśród kibiców ze Lwowa, bo remis dawał tytuł mistrzowski Pogoni. Odpowiedź Niebieskich była jednak natychmiastowa. Już dwie minuty później Gerard Wodarz strzelił w słupek, a Ewald Urban popisał się skuteczną dobitką. Ruch wygrał 2:1 i został nowym mistrzem Polski, a jego szczęśliwi kibice znieśli piłkarzy na rękach do szatni.

- To był dopiero początek świętowania - wspomina były zawodnik Ruchu Eugeniusz Lerch, któremu tę historię opowiedział jego starszy kolega z drużyny, Henryk Bartyla, doskonale pamiętający tamte czasy. - Na dworcu w Wielkich Hajdukach wracających z Krakowa piłkarzy witało kilka tysięcy ludzi. Nie zabrakło też orkiestry hutniczej. Ogromny tłum szedł później z nimi w pochodzie przez miasto.

Mistrzostwo bez trenera

Z kronik Ruchu wynika, że ten pierwszy tytuł mistrzowski Niebiescy świętowali na bankiecie nie w Hajdukach, ale w Królews-kiej Hucie, w najelegantszym wówczas hotelu na Śląsku "Graf Reden". Chorzowianie do dziś mogą podziwiać piękną fasadę tego budynku, bo obecnie mieści się w nim Teatr Rozrywki.

Co ciekawe Ruch swój historyczny sukces odniósł grając bez trenera, bo dopiero pod koniec 1934 r. w Wielkich Hajdukach, jako ostatnim klubie w lidze, zatrudniono szkoleniowca. Został nim Austriak Gustav Wieser.

- W tamtych czasach drużyną kierowali zwykle starsi zawodnicy. W 1933 r. Niebieskim doradzał Józef Sobota, który właśnie zakończył karierę. Cieszył się on dużym poważaniem, bo nie tylko był strzelcem historycznej premierowej bramki dla naszego klubu w lidze, ale też pierwszym reprezentantem Polski z Ruchu - przypomina Lerch.

Niebieskim w zdobyciu mistrzowskiego tytułu bardzo pomogło też boisko. Swoje mecze ligowe Ruch rozgrywał wówczas na Kalinie. Rywale narzekali a to na nierówne boisko, a to na jego piaszczysto-żwirową nawierzchnię domagając się nawet przyznania im walkowerów za grę na "Hasioku" - jak nazywano ten stadion. Ruch w sezonie 1933 wygrał na Kalinie wszystkie swoje mecze.

- Doskonale pamiętam to boisko, bo grywałem na nim jako chłopak chodząc do położonej tuż obok szkoły podstawowej. Faktycznie było bardzo nierów-ne - dodaje Piechniczek.

Pierwszy tytuł mistrzowski Ruchu sprawił, że jeszcze w grudniu 1933 r. gmina Wielkie Hajduki podjęła decyzję o przekazaniu terenu na nowy stadion przy ul. Królewsko Huckiej. Budowa rozpoczęła się wiosną 1934 r. i półtora roku później stadion na Cichej mogący pomieścić 40 tysięcy widzów i będący wówczas szóstym pod względem wielkości w Europie, został oddany do użytku.

Potrafili pokonać Bayern

Piłkarze Ruchu tak zasmakowali w tytułach, że w latach 30-tych w sumie pięciokrotnie sięgali po mistrzowską koronę wygrywając ligę w latach 1933, 34, 35, 36 i 38. W 1939 r. też pewnie zostaliby mistrzem, bo na cztery kolejki przed końcem byli liderem tabeli, ale zmagania przerwał wybuch wojny.

- Nie wiem jak długo trwałaby jeszcze ta hegemonia Ruchu, ale pamiętajmy, że w tej drużynie grali wówczas znakomici piłkarze reprezentujący klasę świato-wą - stwierdza Piechniczek. - Trójkę napastników Wilimowski, Peterek, Wodarz śmiało można porównać do obecnych gwiazd Realu Madryt Cristiano Ronaldo, Benzemy i Bale'a. Niebiescy przed wojną potrafili wygrać w Monachium z Bayernem! Ruch miał swój styl oparty na szybkim rozegraniu piłki, a klub był dla mieszkańców Wielkich Hajduków i okolicznych miast prawdziwym oknem na świat. Swoistym fenomenem jest to, że na kilku kilometrach kwadratowych wokół stadionu wychowało się tylu reprezentantów Polski. Tak właśnie działała na nas wszystkich magia wielkiego Ruchu.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Przedwojennych graczy Niebieskich można porównać do gwiazd Realu - Dziennik Zachodni