18+

Treść tylko dla pełnoletnich

Kolejna strona może zawierać treści nieodpowiednie dla osób niepełnoletnich. Jeśli chcesz do niej dotrzeć, wybierz niżej odpowiedni przycisk!

Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Innowacyjnie, czyli jak?

art. spons.
Od samego gadania o innowacyjności, nic nie będzie innowacyjne. Czym się je tę całą innowacyjność? Innowacyjność, czyli co? Innowacyjnie, czyli jak?

Rozmowa z Romanem Trzaskalikiem, prezesem i Mirosławem Bobrzyńskim, wiceprezesem zarządu Euro-Centrum Parku Naukowo-Technologicznego w Katowicach

Parki Naukowo-Technologiczne rosną jak grzyby po deszczu. Ale mam wrażenie, że wielu ludzi nie wie tak naprawdę czym są i po co są? Innowacyjność, nowe technologie to dla przeciętnego człowieka pojęcia tak naprawdę wciąż dość hermtyczne...

Roman Trzaskalik: Przedstawię prostą i nienaukową defincję, według której Park Naukowo-Technologiczny to miejsce z określoną infrastrukturą, na którą składają się budynki, gdzie znajdują się laboratoria, magazyny, powierzchnie przeznaczone do produkcji wdrożeniowej, a także biura, sale konferencyjne i szkoleniowe. No i – co najważniejsze – ludzie, którzy są w stanie pracować i myśleć tak, aby łączyć dwa światy: obecny oraz przyszły, kóry przecież dopiero powstaje i powstanie właśnie dzięki ich potrzebie innowacyjności oraz umiejętości spojrzenia na nowe technologie jako cel, który mamy osiągnąć w tym przyszłym świecie.

A skąd określenie "park"? Wielu ludziom park kojarzy się z zieloną enklawą, a nie z laboratoriami, gdzie testowane są nowe technologie...

Mirosław Bobrzyński: Park jest nazwą używaną już wcześniej w krajach Unii Eurpejskiej. Może dlatego, że pierwsze parki naukowo-technologiczne, chociażby te powstające w Hiszpanii były usytuowane na wydzielonych, otoczonych zielenią terenach. W rzeczywistości park to miejsce, gdzie spotykają się firmy, ale podobieństwo do parku w dosłownym tego słowa znaczeniu też można odnaleźć. Bo Park Naukowo-Technologiczny, również jest miejscem spotkania – tyle, że nie znajomych na spacerze, ale innowacyjnych technologii. Tu spotykają się też różne branże gospodarki oraz firmy po to, aby wymieniać doświadczenia i dzielić się pomysłami. Spotkanie, rozmowa, dzielenie się doświadczeniami daje początek innowacji, tak jak w zielonym parku nieraz jest początkiem znajomości, a często też zobywania wiedzy.

Roman Trzaskalik: Wszystko to ładnie brzmi, ale ja spotykałem się też z zarzutem, że w parkach naukowo-technologicznych, czy technologicznych nie ma innowacji. Tylko około 30 procent firm to są firmy innowacyjne, więc gdzie wy macie innowacje, gdzie są patenty? Rzeczywiście tak jest, bo o faktach się nie dyskutuje. Tylko warto pamiętać, że parki, które zaczęły w Polsce powstać w latach 90. XX wieku, a sama idea ich tworzenia ukształtowała się po 2004 roku, po wejściu Polski do Unii Europejskiej, miały za zadanie rewitalizację terenów poprzemysłowych, tworzenie klimatu konkurencyjności dla przedsiębiorstw i nowych miejsc pracy. I rezultaty, z których byliśmy rozliczani w tamtej perspektywie unijnej, zostały spełnione. Ani Unia Europejska, ani polskie państwo, nie żądało i nie określało celu, jakim jest innowacyjność. Dopiero teraz naszym celem jest poszukiwanie i tworzenie innowacyjnych produktów. Tyle tylko, że jesli podjęliśmy się budowy infrastruktury parku , w tym pierwszego w Polsce budynku pasywnego, to rozliczenie powinno nastąpić najwcześniej w rok czy dwa lata po zakończeniu projektu. Bo jeśli teraz ktoś przyjdzie i zapyta, gdzie wy macie te innowacje, a hala produkcyjna jest jeszcze w budowie, to powinieniem móc powiedzieć: w 2017 roku. Wszystko wymaga czasu i systematycznego podejścia do sprawy. Tutaj nie możemy być " w gorącej wodzie kąpani" i uważać, że skoro kończy się perspektywa 2007-2013, a zaczyna 2014-2020, to powinniśmy już wszysko teraz mieć.

Mirosław Bobrzyński: Ten problem ściśle wiąże się także z nową unijną perspektywą. Państwo musi wiedzieć, czego chce, czyli musi wiedzieć, gdzie ulokować pieniadze, które będzie przeznaczać na projekty i programy służące współpracy nauki i przemysłu. Park Naukowo-Technologiczny jest naturalnym miejscem pośredniczącym między jedną sferą a drugą.

Niedawno w Euro-Centrum odbyła się konferencja dotycząca budownictwa pasywnego. Park ze swoim jednym z najlepiej ocenianych w Europie projektów obiektu pasywnego użyteczności publicznej to miejsce w sam raz na takie spotkanie. Tyle, że ja miałam wrażenie, że spotkały się tu dwa światy: świat ekspertów, mających głowy pełne nowych pomysłów i świat ludzi "kiwających głowami", bo nie wypada im powiedzieć, że tak na prawdę niewiele z tego rozumieją. To tak, jakby przy jednym stole posadzić średniowiecznego rycerza oraz pilota F-16 i kazać im się porozumieć co do wyboru broni na polu walki. Nie dogadają się, nie ma szansy. I stąd pytanie: przed nami rok 2020 i unijna dyrektywa dotycząca budownictwa energooszczędnego. Czy zdążymy z przygotowaniami, aby ją wypełnić, czy musimy, czy też możemy wybrać własną drogę?

Roman Trzaskalik: Nie mamy pola manewru, w tym przypadku nie ma co stawiać pytań typu: można, czy nie można wypełnić dyrektywę? Mamy tylko pole manewaru, między rokiem 2018-2019 i 2020, czyli ten etap przejściowy, potrzebny, żeby wszystko własciwie przygotować do zmian w budownictwie po 31 grudnia 2018 i 31 grudnia 2020 roku. Jeśli tego nie zrobimy, dojdziemy do takiego momentu jak w przypadku ustawy o czystości i porządku w gminach. Albo wykonamy tę dyrektywę, albo będziemy płacić kary. A jeśli pani mówi o niezrozumieniu idei budownictwa energooszczędnego czy pasywnego, to ja mam bardzo prostą definicję domu pasywnego: to jest swego rodzaju perpetuum-mobile, czyli budynek, który przy wykorzystaniu określonych technologii nie potrzebuje do swojego funkcjonowania – ogrzewania, chłodzenia, wentylacji, oświetlenia awaryjnego klatek schodowych energii z zewnatrz. Mówiąc jeszcze prościej: sam jest się w stanie zaspokoić, bez zewnętrznych źródeł energii. Czy to nie jest kuszące?

Niezwykle... Tyle, że w Polsce wciąż drogie i prawie tak samo znane, jak wyniki badań sond kosmicznych od lat wysyłanych przez Amerykanów na Marsa...

Mirosław Bobrzyński: To chyba pani przesadziła, no ale dobrze.... niech i tak będzie. To ja mam porównanie do przemysłu samochodowego. Czy bylibyśmy w stanie dyskutować o tym, że mamy ekologiczne, bardzo wydajne samochody, których wprowadzenie na rynek wymusza poprzez dyrektywy także UE i produceni chcą, czy nie – oczywiście z pewnymi bólami – ale do tego się dostosowują? Podobnie jest z technologią w budownictwie. Tyle tylko, że jeśli samochód kupujemy np. na 5 lat, to budynek wznosimy na 40, a nawet 100 lat. Cieszę się, że wiele osób dzisiaj już to rozumie. Jeżeli samochód zużywa 8 litrów benzyny, to czy zapłaciłaby pani za niego 10-15 proc. więcej, żeby nie spalał 8 litrów, tylko litr benzyny? Kiedy odnoszę ten przykład do budynku np. użyteczności publicznej, który kosztuje 10-15 proc. więcej, to wszyscy mówią, że to jest pytanie retoryczne... Bo to jest oczywiste, że budownictwo energooszczędne się opłaca. Nie ma innej drogi - tak jak z tym oszczędnym samochodem. Ktoś mówi: sprzedajemy nadal polonezy, bo one są tańsze, chociaż drogie w użytkowaniu. A my mówimy: chcemy sprzedawać wam najnowoczesniejsze "samochody", które będą wprawdzie 15 proc. droższe przy zakupie, ale bardzo szybko się to zwróci. To co wybierze logicznie myślący człowiek?

Trudno się z panem nie zgodzić, ale czasu na przekonanie nieprzekonanych i wprowadzenie zmian, chociażby prawnych, mamy i tak niewiele...

Mirosław Bobrzyński: Patrzymy na aspekt prawny, a popatrzmy na technologiczny. Inne normy mają np. Niemcy czy Austriacy, a inne będziemy mieć w Polsce. Szczególnie Austria ma taką wyśrubowaną normę, bo mają materiały i firmy, które już produkują takie materiały, które umożliwiają spełnienie tych wysokich wymogów energooszczędności. Ja mówię z punktu widzenia zużycia energii na metr kwadratowy. Jeżeli my mamy teraz 120 kilowatogodzin zużycia energii na mkw rocznie, to Austria ma między 25 a 50 kilowatogodzin zużycia na mkw rocznie. Planuje zmianę normy, która wyniesie między 15 a 25 kilowatogodzin zużycia energii na metr kwadratowy. Jeśli to porównamy, to mówimy o przepaści....

Faktycznie, mówimy o przepaści, którą powinniśmy "przeskoczyć" w ciągu niespełna 7 lat... Tylko jak? Nie boją się panowie czekających nas trudności?

Roman Trzaskalik: Nie wiem o jakich przeszkodach pani myśli. My jesteśmy optymistycznie nastawieni do nowej unijnej perspektywy, stąpamy realnie po ziemi i uważamy, że powinniśmy zrobić wszystko, i ze swej strony zrobimy, aby nam się udało. Podejmujemy już zresztą takie działania. Natomiast biorąc pod uwagę to, czym dzisiaj dysponujemy oraz nasze doświadczenia z poprzednich lat, uważam, że musimy wyciągnąć wnioski z tego, jak dysponowaliśmy funduszami unijnymi w minionych latach. Od razu zaznaczę, że moim celem nie jest wytykanie komukolwiek błędow, bo błędów nie popełnia tylko ten, kto nic nie robi, ale analiza powinna być wykonana po to, aby tych błedów, jeśli takie były, już teraz i w przyszłości nie powtarzać. Bo jeżeli mamy mieć gospodarkę opartą na wiedzy, tej wiedzy, która powstaje u nas i ma być komercjalizowana, to powinniśmy zacząć nie tylko od wspierania, ale też swego rodzaju inwentaryzacji polskiej nauki i wyposażenia naszych laboratoriów. Musimy działać systemowo i nie ograniczać się tylko do pokazania czym dysponujemy, ale zmierzać do ofertowania naszych usług, w taki sposób , żeby każdy przedsiębiorca wiedział , komu, za ile i w jakim czasie może zlecić przeprowadzenie potrzebnej mu pracy badawczej czy rozwojowej.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: Uwaga na chińskie platformy zakupowe

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera