Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Hanna Bakuła: Jestem z tak matriarchalnej rodziny, że żaden mężczyzna nie miał szans

Hanna Bakuła
Hanna Bakuła, malarka, felietonistka i autorka książek
Hanna Bakuła, malarka, felietonistka i autorka książek Tomasz Bolt
Jakich mężczyzn lepiej się wystrzegać, o tym dlaczego nie nadaje się do związku, dlaczego pamięta lekcje WF i za co lubi Śląsk - Hanna Bakuła, malarka, felietonistka i autorka książek opowiada Oli Szatan

Mówi pani, że "Wnuczkożonka, czyli jak utrzymać laskę" to książka dla obu płci pod warunkiem, że czytelnik ma dystans.
To jest książka dla kobiet, dlatego że to one są w Polsce zagrożone i wciąż są na gorszej pozycji niż mężczyźni. Ta książka ma na celu "podnieść lud na barykady", kobiety mają oprzytomnieć i przestać dawać się spychać na bok. Również w sprawach domowych. To rzecz dla kobiet inteligentnych w każdym wieku. Opierając się na badaniach wiem, że mnie akurat czytają kobiety od 20 do 80 lat. A ta książka jest o facetach, którzy nas oblepiają jak plastelina. Nie dają nam się ruszyć, mimo tego, że nie mają nic do zaoferowania.

Opisuje pani w niej różne typy kobiet i mężczyzn. A co jest gorsze: "dziadzia-dzidzia" czy "wnuczkożonka"?
Myślę, że bardziej cyniczna i podła jest "wnuczkożonka". Stary facet chce przedłużyć swoją młodość. Powiedziałam kiedyś jednemu koledze, że od pytania "ile ktoś ma lat" on nie będzie młodszy. I nie odmłodnieje też od faktu założenia luźnej bluzy z kapturem, markowych czerwonych butów, obcisłych dżinsów lub spodni z krokiem przy kolanach... Bo oni noszą ubrania swoich wnuków. Już nawet nie dzieci. I niesamowite jest to, że nie widzą w tym obciachu. Kiedyś bardzo długo funkcjonował typ "dzidzia-piernik", która była dość agresywna. W tej chwili widzę mniej "pierników" niż "dziadzio-dzidź". Jest więcej facetów, którzy na siłę chcą się odmłodzić.

Zaś obok nich coraz częściej stoi 25-latka...
Młódka, która tak się wstydzi, że mało nie umrze ze wstydu. No, chyba że jest cała w brylantach i oboje przyjechali bentleyem. Wtedy ta dziewczyna się nie wstydzi, bo "wyjęła" najbogatszego. Tak jak kobiety - myślę, że prawie wszystkie - mają "lot" na kasę, tak mężczyźni mają "lot" na młodość. Dziwię się tym młodym dziewczynom. Dowiedziałam się ostatnio, że robione są badania na temat różnicy wieku. I takie różnice występują od 10-15 lat. Wcześniej wszyscy to wyśmiewali, a teraz taka różnica jest akceptowana.

Żyjemy też dynamiczniej...
Napisałam kiedyś felieton zatytułowany "Pałeczka", o tym, że mężczyzna polski jest pałeczką w sztafecie. Rodzi się, bierze go położna, przekazuje matce, matka przekazuje niani, niania pierwszej dziewczynie, pierwsza drugiej, druga trzeciej... Cały czas jest przekazywany. Potem ma córkę, która go terroryzuje i jeszcze matkę, która na niego "wsiada". I jak potem uda mu się uciec z tej czwartej sztafety, czyli żony, to trafia od razu do piątej, czyli córki kolegi. Zaś piąta zostawia go dla szóstej... I taki polski facet umiera, nie wiedząc nawet, gdzie był. Powiedziałam kiedyś, by zrobić spółdzielnie mieszkaniowe, że jak facet ma cztery żony i dwójkę dzieci, to czemu one mieszkają na czterech krańcach miasta? Jak mogą mieszkać w jednym bloku. Wszyscy moi koledzy, mając trzecią żonę, utrzymują stosunki z dwiema poprzednimi. A jednak kiedyś, jak się ludzie rozchodzili, to kulturalnie się nienawidzili. Było "do widzenia", "ty bydlaku", "zabieraj te rzeczy", wyrzucało się rzeczy przez okno...

Wyrzucała pani?
Wyrzuciłam ubrania pierwszego męża i... zawisły na drzewie. Była zima, przyszła policja i musieliśmy wzywać takiego "ciecia" z bosakiem, by zdjąć te rzeczy.

Wcześnie zaczęła pani wzbudzać zainteresowanie mężczyzn.
Jak byłam małą dziewczynką, miałam ogromnie duży biust, co mi zresztą zostało. W wieku 12 lat nie nosiłam jeszcze stanika, bo moja matka uważała, że staniczek nosi się od matury. I na tym był koniec rozmowy. Pamiętam, jak na lekcjach WF miałam białą bluzeczkę, majtaski, do tego białe podkolanówki i czeskie tenisówki. Był tam nauczyciel, który postanowił nauczyć mnie skakać przez kozioł. Miał w tym swój cel, bo mnie asekurował. Odbijałam się i frunęłam, a na dole już czekał nauczyciel, żeby złapać mnie za biust. Po czym po czterech takich "złapaniach" udawał się na zaplecze, z którego potem wychodził taki zarumieniony, szczęśliwy. Ja wiedziałam, że to jest moja kaźń. Bo inne dziewczynki miały zwis drabinkowy, a ja słyszałam "Bakuła, skaczemy". I tak na każdej lekcji. Zapamiętałam to. Teraz on pewnie poszedłby do więzienia. Tak więc byłam molestowana seksualnie przez nauczyciela WF-u, ale w sposób, który wyszedł mi na zdrowie. Myślę, że i teraz skoczyłabym przez kozła (śmiech).

Ten nauczyciel występuje w pani książce?
Nie. To jest jedyny wypadek w moim życiu, gdzie spotkałam faceta, który by się interesował dzieckiem. Może dlatego, że byłam silna i bali się, że przyłożę. Byłam silną dziewczynką, nie byłam "sucharkiem".

Pisze pani, że "bez miłości da się żyć".
Da się żyć. Bo miłość jest nagrodą za fajne życie. Jest przywilejem, jest błogosławieństwem... To nawet nie chodzi o to, żeby ktoś nas kochał. Jak sobie przypominam chwile, gdy byłam zakochana, to było warte wszystkich pieniędzy świata. Taki obłęd, myślenie o tej osobie, czekanie na telefon... Ale w pewnym momencie to też staje się nudne, bo ile można czekać na telefon? Obiekty się zmieniają.

A to prawda, że w swoim życiu trafiała pani na same nieodpowiednie typy?
Trafiałam wyłącznie na odpowiednie typy, tylko to ja jestem nieodpowiednia dla nikogo. To we mnie jest defekt, bo szybko się nudzę. Nie nadaję się do związku, nadaję się za to nadzwyczajnie do koleżeństwa. Nadaję się do koleżanek, do facetów, z którymi nie sypiam, do kumpli. Jestem grzeczna, zgodna, uśmiechnięta. Ale moja babka też taka była. Jestem z tak matriarchalnej rodziny, że żaden mężczyzna nie miał szansy. Chyba, że się zupełnie podporządkuje albo jest bardzo piękny. Środka nie ma. Albo niewolnik, albo anioł.

Przyjaźń między kobietą a mężczyzną jest możliwa?
Bardziej możliwa niż między kobietami. Bo kobieta dla kobiety zawsze jest konkurencją. Mężczyźni są dużo bardziej lojalni. Łatwiej można nimi manipulować, są spontaniczni i noszą nasze bagaże! W końcu koleżanka nie poniesie mi walizki, jadąc na wycieczkę do Grecji. Muszę pojechać z kumplem. Ja najbardziej przyjaźnię się z Andrzejem Mleczko, trwa to już 30 lat.

Spotykamy się w Katowicach i jak się okazuje Śląsk też ma swoje miejsce w pani życiorysie.
Moja mama była doradcą ministra górnictwa. Górnicy byli bogaci, mieli piękne domy wczasowe i robiło się kolonie dla dzieci. Była taka proporcja: 100 ze Śląska, 20 z Warszawy. Ja byłam w tej "dwudziestce". Kolonie trwały miesiąc, po dwóch tygodniach już rozumiałam, co dzieci mówią, nawet zaczęłam je trochę uczyć polskiego. Potem okazało się, że robimy akademię na koniec kolonii, na którą przegłosowane były wyłącznie śląskie piosenki, których ja się musiałam nauczyć (śmiech). Do dzisiaj mam przyjaźnie z tamtych czasów. I duży sentyment. Bardzo lubię gwarę śląską. Uważam, że to najzabawniejsza rzecz po czeskim. Śląsk jest cudowny, nawet długo miałam narzeczonego Ślązaka.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!