Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Pielgrzymki do Piekar pod okiem SB. Ale bezpieka nie dała rady Ślązakom

Agata Pustułka
28 maja 1978 roku na  pielgrzymkę mężczyzn do Piekar Śląskich przyjechał  kardynał  Karol  Wojtyła. Za kilka miesięcy, w październiku, zostanie papieżem. Objawi się światu jako Jan Paweł II
28 maja 1978 roku na pielgrzymkę mężczyzn do Piekar Śląskich przyjechał kardynał Karol Wojtyła. Za kilka miesięcy, w październiku, zostanie papieżem. Objawi się światu jako Jan Paweł II arc
Katowicki IPN ujawnia, jak Służba Bezpieczeństwa inwigilowała uczestników pielgrzymek do Piekar

Bezpieka nie miała wystarczającej determinacji ani wiary w sukces akcji powstrzymania pielgrzymki do Piekar. Peregrynacje mężczyzn i młodzieńców do Piekar Śląskich nie bez powodu zostały uznane przez ówczesne władze za "element wywrotowy", który narusza ideologiczny ład w regionie węgla i stali. Dlatego znalazły się pod lupą bezpieki. SB nie dało jednak rady Ślązakom. Powody?

Westerny nie pomogły

Zbyt mała aktywność tajnych współpracowników wywodzących się z kleru i zbyt małe zaangażowanie samej bezpieki, a do tego wewnątrzresortowe zaniedbania - ocenia Kornelia Banaś z Instytutu Pamięci Narodowej w Katowicach, autorka książki "Komunistyczny aparat bezpieczeństwa wobec pielgrzymek stanowych do Piekar Śląskich (1947-1989).

Działania władz skupiały się na jak największym ograniczeniu frekwencji. Jak podkreśla Banaś, akcje poprzedzające pielgrzymkę były zakrojone na szeroką skalę bez ograniczeń sprzętowych. Zniechęcaniu pielgrzymów służyły różne środki. Odciągano ich od udziału w uroczystościach religijnych poprzez ustawienie, zgodnie z zaleceniem SB, kiosków z piwem, krupniokami oraz strzelnic. Starano się przekształcić pielgrzymkę w... imprezę o charakterze jarmarczno-rozrywkowym.

Potem, gdy popularniejsza stała się telewizja, przygotowywano w dniu pielgrzymki wyjątkowo atrakcyjny program, w tym popularne wówczas amerykańskie westerny, które nadawano np. o godz. 10 rano, by zatrzymać ludzi przed odbiornikami.

W województwie organizowano też koncerty znanych wykonawców, w tym Czerwonych Gitar, bądź oferowano bezpłatne wejściówki na zawody sportowe, a zwłaszcza piłkarskie mecze. Zakłady pracy organizowały pracujące niedziele i wyjazdy integracyjne. Zdeterminowanych pielgrzymów nękały kontrole milicyjne. Nagle pojawiały się ogromne problemy techniczne, uniemożliwiające wyjazdy z zajezdni autobusom i tramwajom. Przede wszystkim jednak władze nie wydawały zgody na organizowanie pielgrzymek i pątnicy poruszali się w małych nieoznakowanych grupkach, na co nie trzeba było zgody.

Tajniacy i podżegacze

W raportach z pielgrzymek tajniacy raportowali, że zbiera się na nich element niebezpieczny dla władzy, który "głośno woła: chcemy, żądamy". - Słychać krzyki: głośniej, głośniej, żeby nas usłyszano w Katowicach - czytamy w jednej z notatek.

Wykonywano tysiące zdjęć (te zrobione z ukrycia, np. z torby lub spod marynarki, mają charakterystyczne zaciemnienia po bokach). Nagrywano kazania, a przed pielgrzymką przechwytywano korespondencję. Nawet od... Jana Pawła II!
Esbecy musieli określić szacunkowo liczbę pielgrzymów oraz spisać numery rejestracyjne samochodów, którymi przyjechali pielgrzymi.

- Dzięki grupie TW, którą tworzyły osoby uczestniczące bezpośrednio w przygotowaniach pielgrzymkowych, w kurii katowickiej, jak i w parafii piekarskiej, SB miała bieżące informacje na temat pielgrzymek. Grupa ta stanowiła potencjalne narzędzie do manipulowania decyzjami głównych organizatorów - czytamy w książce Banaś.

Warto dodać, że urządzenia podsłuchowe były umieszczone w jadalni i gabinecie przyjęć w willi biskupiej w Katowicach.

Agentów było za mało

W pierwszym okresie stanowego ruchu pielgrzymkowego do Piekar (do 1952 r.) przeszkodę w pozyskiwaniu materiałów czy szczegółowym poznaniu kościelnych przygotowań stanowiła ograniczona możliwość inwigilacji Kościoła. Praca nad pozyskiwaniem agentów napotykała wówczas na poważne trudności - ocenia Banaś.

Zdarzały się przypadki, że komendantów odpowiedzialnych za bezpieczeństwo, czyli m.in. werbunek, zwalniano za nieudolność, jak stało się choćby w Wodzisławiu. Z biegiem lat sytuacja zmieniła się i najliczniejsza grupa pielgrzymkowych informatorów SB wywodziła się spośród księży i osób świeckich związanych z parafiami.

KOMENTARZ

Jak to fajnie przeczytać po latach, że fenomen piekarskich pielgrzymek był tak wielki, że nie dała mu rady śląska esbecja, która należała do najbardziej aktywnych i ideologicznie wiernych. Towarzysze musieli sobie powiedzieć szczerze, że na pielgrzymujących śląskich chopów nie ma po prostu rady.

Książka wydana przez katowicki IPN to kolejna, bardzo wartościowa publikacja przygotowana przez pracowników naszego śląskiego oddziału, która w sposób rzeczowy, obiektywny, oparty na niepodważalnych faktach odkrywa przed nami tajemnice przeszłości. Przy okazji warto zwrócić uwagę na jeszcze jeden fenomen Piekar. Choć pielgrzymki, zwłaszcza w latach 80., były ewidentnym sprzeciwem wobec komunistycznej władzy, to niosły także ważne społeczne przesłanie i... niosą do dzisiaj, bo zwracają uwagę na uniwersalne problemy i wartości, które są ważne dla ludzi, niezależnie od ustroju. A może teraz jeszcze ważniejsze?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Pielgrzymki do Piekar pod okiem SB. Ale bezpieka nie dała rady Ślązakom - Dziennik Zachodni