Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

List do DZ: Wygodny dreamliner z przykrym defektem klimatyzacji

Redakcja
Dreamlinery rzucają się w oczy nie tylko w Polsce. Na lotnisku  w Nowym Jorku oficer zajmujący się kon-trolą paszportową,  zapytał nas ni stąd, ni zowąd: Czy LOT-owska obsługa poprawiła się? - dodaje Czytelnik
Dreamlinery rzucają się w oczy nie tylko w Polsce. Na lotnisku w Nowym Jorku oficer zajmujący się kon-trolą paszportową, zapytał nas ni stąd, ni zowąd: Czy LOT-owska obsługa poprawiła się? - dodaje Czytelnik JANUSZ WOJTOWICZ
Lecisz do Nowego Jorku? Koniecznie zabierz do samolotu parasol, bo dreamlinery mają przykrą usterkę klimatyzacji. Stewardesa nawet nie przeprosiła, a jedynie odcięła się: Nie trzeba się awanturować! - Niesmak pozostał i chyba LOT-em już nie polecimy. Nie chcę znów usłyszeć, że się "awanturuję" - pisze w liście do redakcji Dziennika Zachodniego Janusz S. z Nowego Jorku.

Niedawno odwiedziliśmy z żoną rodzinę w woj. śląskim. Po niedługim pobycie wracaliśmy do Stanów Zjednoczonych. Wylatywaliśmy z Warszawy do Nowego Jorku 12 listopada br. o godz. 17, nr lotu LO 026. Podróż mieliśmy nie najgorszą, może nawet byłaby najlepsza ze wszystkich, jakie dotąd odbywaliśmy, gdyby nie mały incydent na pokładzie LOT-owskiego dreamlinera.

Najpierw żona nie mogła zająć swojego fotela, bo zauważyła mokrą plamę. Zawołałem stewardesę, a ona na to, że to woda z klimatyzacji. Z początku mnie zatkało, ale potem mówię, że mnie nie obchodzi, z czego jest woda, tylko że usiąść na tym nie można. Stoimy tak nad naszymi fotelami blokując innym przejście. Stewardesa po chwili zrywa siedzisko z innego fotela i zamienia z naszym. Siadamy, ale tylko przez moment jest OK. Żona pokazuje, jak na głowę kapie jej woda. Wołam jeszcze raz obsługę.

Start pod prysznicem
Przychodzi kilka stewardes i powtarzają, że to z klimatyzacji się leje. Ja im na to, że nie zamawialiśmy kąpieli. Przyniosły... stertę ręczników papierowych, którymi upchaliśmy szczeliny w otworach klimatyzacji nowoczesnego dreamlinera! Ani razu żadna z nich nie powiedziała "przepraszam", ani nie zaproponowała innego miejsca, choć 70 było wolnych. Kulminacja nastąpiła podczas startu, gdy samolot zaczął nabierać prędkości i wznosić się. Otóż w tym momencie po prostu chlusnęła na żonę, która siedziała przy oknie, taka ilość wody (pewnie zgromadzonej na całej długości klimatyzatora), że zamoczyła jej sweter, spodnie, o włosach nie wspomnę. Zacząłem krzyczeć, że nas zalewa.

Upchaliśmy jeszcze kilka ręczników, choć w tym czasie pasażerowie powinni sztywno siedzieć w fotelach, a gdy maszyna osiągnęła odpowiedni pułap, przyszła pyskata stewardesa, mówiąc: I po co się awanturować! Można załatwić to "po amerykańsku". Oświadczyłem zgry-źliwie, że całe szczęście, bo "po polsku" pewnie kazałaby mi jeszcze dopłacić za kąpiel. Za nią stanęła szefowa stewardes i ona jedyna nas przeprosiła i poprosiła o zmianę miejsc, dając nam do wyboru inne.

Trudne słowo przepraszam
Nie dziwię się, że LOT traci klientów, że bankrutuje i wciąż chce od rządu dotacji. Nie trzeba być superinteligentnym człowiekiem, by uświadomić sobie, że problem z wyciekiem wody z klimatyzacji ten samolot już miał wcześniej, o czym stewardesy wiedziały. Jeśli nawet nie było czasu zawołać mechanika (samolot krąży prawie non-stop na trasie NY-Warszawa-NY), to przyzwoitość nakazywała jakoś wyłączyć to feralne miejsce, tym bardziej że był luz na pokładzie, a nie czekać na rozwój wydarzeń. Wystarczyło powiedzieć na początku "przepraszamy", zaraz wskażemy państwu inne miejsca. Poczuliśmy się z żoną wystrychnięci na dudka. Oni wiedzą, że fotel jest mokry, bo leje się z klimatyzacji, a my musimy to przyjąć do wiadomości. Odzywka "nie trzeba się awanturować" najbardziej mnie zirytowała, bo w tym momencie właśnie chciałem się dopiero wkurzyć.

Do tej pory lataliśmy innymi liniami. Postanowiliśmy lecieć LOT-em, bo reklamuje swoje dreamlinery. Ale w praktyce wygląda to tak, jakby rolnik kupił sobie rolls-royce'a i orał nim ugór wierząc, że plon będzie obfitszy. Owszem, cała podróż minęła sympatycznie, ale niesmak pozostał i chyba LOT-em już nie polecimy. Nie chcę znów usłyszeć, że się "awanturuję".
Janusz S., Nowy Jork

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: List do DZ: Wygodny dreamliner z przykrym defektem klimatyzacji - Dziennik Zachodni