Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wypoczynek pod znakiem swastyki w Wisłoujściu, czyli dlaczego miliony Niemców zaufały Hitlerowi

Marek Adamkowicz
Statek Wilhelm Gustloff jest kojarzony z tragedią uchodźców niemieckich z 1945 r., ale pierwotnie był wycieczkowcem KdF-u
Statek Wilhelm Gustloff jest kojarzony z tragedią uchodźców niemieckich z 1945 r., ale pierwotnie był wycieczkowcem KdF-u Bundesarchiv, Bild 183-H27992 / Sönnke, Hans / CC-BY-SA
Miliony Niemców poszły za Hitlerem, widząc w nim człowieka, który buduje autostrady i osiedla mieszkaniowe, wprowadza samochody dla ludu i daje robotnikom szansę na podróżowanie. Podobnie było w Wolnym Mieście Gdańsku po dojściu hitlerowców do władzy. Częścią tego narodowosocjalistycznego "raju" miał być ośrodek wypoczynkowy w Wisłoujściu.

Są pytania, które nie przemijają. Takie na przykład: Jak to możliwe, że Niemcy dali się prowadzić niespełnionemu malarzowi? Propaganda, terror hitlerowskich bojówek i demagogiczne talenty Führera to tylko część prawdy. Trzeba jeszcze pamiętać, że spory ułamek niemieckiego społeczeństwa oddał swoją duszę w zamian za likwidację bezrobocia, poskromienie komunistów, ale też powszechny dostęp do wczasów i możliwość podróżowania po świecie.

Gustloffem w piękny rejs
Po dojściu hitlerowców do władzy życie społeczne w Niemczech zostało całkowicie podporządkowane ideologii nazistowskiej. Jej propagowaniem zajmował się m.in. Niemiecki Front Pracy (Deutsche Arbeitsfront, w skrócie DAF), której przybudówką była Narodowosocjalistyczna Wspólnota "Siła przez Radość" (Nationalsozialistische Gemeinschaft "Kraft durch Freude" - KdF).
- KdF zajmował się organizacją czasu wolnego - wyjaśnia Jagoda Załęska-Kaczko, historyczka sztuki i prawniczka, zajmująca się badaniem architektury gdańskiej czasów nazizmu. - Organizacja powstała w 1933 roku i bardzo szybko stała się największym tego rodzaju stowarzyszeniem w historii.

Zasadniczo Kdf był związany z Trzecią Rzeszą, ale równocześnie prowadził działalność również na terenie Wolnego Miasta Gdańska, gdzie naziści przejęli władzę w maju 1933 r. Pierwszą komórką utworzoną w ramach gdańskiego KdF-u był urząd o nazwie Podróże, Wędrówka, Urlop (Amt Reisen, Wandern und Urlaub). Powstał on w styczniu 1934 r. i już wkrótce zaprezentował gdańszczanom niezwykle atrakcyjną ofertę podróży.

- Wraz z KdF-em można było się udać na kilkudniową wycieczkę autobusem, pociągiem lub promem po terenach WMG lub do Prus Wschodnich, albo uczestniczyć w jednym z dłuższych wyjazdów urlopowych, jakie regularnie organizowano specjalnymi pociągami KdF-u, autobusami albo na statkach, głównie w kierunku Rzeszy - wylicza badaczka. - Urząd oferował również piesze wędrówki po okolicach Gdańska, niejednokrotnie wytyczanych w oparciu o miejsca szczególnie istotne z punktu widzenia partyjnej propagandy, na przykład szlakiem osadnictwa germańskiego czy pamiątek po zakonie krzyżackim.

Jak zauważa badaczka, zainteresowanie podróżami w ramach KdF-u systematycznie wzrastało. W pierwszej podróży urlopowej, zorganizowanej w lutym 1934 r., udział wzięło 250 obywateli Wolnego Miasta Gdańska, a do czasu wybuchu wojny z usług gdańskiego KdF-u skorzystało łącznie blisko 65 tys. osób. W głównej mierze byli to robotnicy, a także rolnicy, dla których możliwość spędzenia urlopu wypoczynkowego w miejscowości turystycznej za niską opłatą stanowiła luksus. Wyjątkowo atrakcyjne okazały się podróże morskie, których celem były m.in. Norwegia, Portugalia i Madera, Szwecja oraz Włochy. Rejsy odbywały się na pokładach statków Der Deutsche, Sierra Cordoba, Oceana, Stuttgart, ale też Wilhelm Gustloff, który w 1945 r. stał się grobem dla tysięcy uchodźców m.in. z Gdańska i Prus Wschodnich.

- Według oficjalnych wytycznych w podróżach organizowanych przez gdański KdF mogły uczestniczyć wyłącznie osoby zapisane do upartyjnionych - znazyfikowanych organizacji, zrzeszających robotników, urzędników, rolników, nauczycieli czy artystów i tylko wówczas, gdy nie było ich stać na wykupienie pełnopłatnej wycieczki - mówi Jagoda Załęska-Kaczko. - Z oferty tej mogła skorzystać także najbliższa rodzina członków tych organizacji.

Kąpielisko Wisłoujście
KdF inwestował w szeroko rozumianą infrastrukturę socjalną. Do takich przedsięwzięć należała hala plażowa w Wisłoujściu.
- Wiosną 1938 roku w gdańskiej prasie podano informację, iż wkrótce, w połowie drogi między kąpieliskami w Wisłoujściu i na Stogach, zostanie zbudowana nowa hala plażowa dla turystów KdF-u - opowiada badaczka. - W marcu podpisano umowę z wykonawcą, a już 4 czerwca, po zaledwie dziewięciu tygodniach prac, gauleiter Albert Forster uczestniczył w uroczystym oddaniu hali do użytku.

W budynku serwowano przekąski i napoje, a wieczorami organizowano zebrania, koncerty bądź potańcówki. Mogło się w nim pomieścić ok. 1,2 tys. osób.

Halę zaprojektował architekt Otto Frick. Obiekt wykonano w konstrukcji fachwerkowej, z dwuspadowym dachem krytym strzechą. Na jednej elewacji szczytowej umieszczono wizerunek kogi, na drugiej logo KdF-u. Chociaż przekonywano, że wygląd hali odzwierciedla tradycyjną lokalną architekturę czy naśladuje typowe, proste budownictwo wiejskie, to w rzeczywistości było to powielanie budynków wznoszonych pospiesznie w miasteczku KdF-u w Berlinie przy okazji igrzysk olimpijskich w 1936 r.

- Bardzo szybko pojawiły się zapowiedzi rozbudowy ośrodka, a w broszurze KdF-u zamieszczono nawet zdjęcie makiety przewidywanego kompleksu, ostatecznie jednak inwestycji nie zrealizowano - opowiada Jagoda Załęska-Kaczko. - Nie zachowała się nawet hala plażowa. Pozostały po niej tylko fundamenty, obecnie znajdujące się na terenie niedostępnym dla osób postronnych.

Nawet jeśli udałoby się ukończyć ośrodek w Wisłoujściu, to byłby on ledwie cieniem tego, co KdF zrealizował na wyspie Rugia. Od 1936 do 1939 r. na odcinku około 4 km powstał monumentalny kompleks Prora, w którym miało jednocześnie wypoczywać... 20 tys. osób. Przewidywano, że oprócz części mieszkalnej, złożonej z monotonnego ciągu sześciopoziomowych bloków, powstaną ogromna hala widowiskowa, baseny, kino, teatr itp. Wybuch wojny sprawił, że ośrodek wykorzystano na potrzeby wojska (ośrodek szkoleniowy dla Luftwaffe, policjantów, lazaret) oraz uchodźców, a po 1945 r. obiekty Prory wykorzystywały armie radziecka i wschodnioniemiecka.

Codziennie rano najważniejsze informacje z "Dziennika Bałtyckiego" prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Wypoczynek pod znakiem swastyki w Wisłoujściu, czyli dlaczego miliony Niemców zaufały Hitlerowi - Dziennik Bałtycki