Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Mordasewicz: Walka o branżowe przywileje owocuje wzrostem podatków

Jeremi Mordasewicz
Jeremi Mordasewicz:  Patrząc z punktu widzenia pracodawców, związki zawodowe przez wiele lat zapracowały sobie na złą opinię
Jeremi Mordasewicz: Patrząc z punktu widzenia pracodawców, związki zawodowe przez wiele lat zapracowały sobie na złą opinię Konfederacja Lewiatan
Rozmowa z Jeremim Mordasewiczem, doradcą zarządu Konfederacji Lewiatan

Po ponad trzydziestu latach od wprowadzenia stanu wojennego generał Jaruzelski może triumfować - związki zawodowe, które tak zwalczał, straciły wpływy. Przynależność do nich deklaruje, według CBOS, raptem 4,6 proc. badanych. To około 10 proc. pracujących, najmniej od początku transformacji. Czy to znak, że organizacje związkowe przestały być potrzebne?
Jeśli chodzi o wpływy polityczne związków, to dobrze, że maleją. Dyrygowanie z tylnej kanapy - co przecież miało w Polsce miejsce - nie jest korzystne dla zdrowej demokracji, jaką chcemy mieć w naszym kraju.

Wielu młodych ludzi dochodzi też do wniosku, że związki broniące głównie działaczy im nie odpowiadają.
Warto zauważyć, że w firmach branży informatycznej związki zawodowe praktycznie nie istnieją. Pracownicy tych firm czują się na tyle mocni i samodzielni, że wolą indywidualnie ustalać warunki swego zatrudnienia. Podobnie jest w innych branżach, gdzie liczy się wiedza, fachowość, kreatywność - czyli przymioty osobiste, a nie siła grupy. Patrząc z punktu widzenia pracodawców, związki zawodowe przez wiele lat zapracowały sobie na złą opinię. Wygórowane żądania, oderwane od pozycji rynkowej przedsiębiorstwa, potrafiły dać się firmom mocno we znaki.

Walka o branżowe przywileje owocuje wzrostem wydatków publicznych i podatków. Dlatego przedsiębiorcy podchodzą do nich z dystansem, zwłaszcza gdy widzą, co dzieje się w spółkach publicznych. Tam związki są szczególnie silne i stąd często dochodzi do patologii.
Na przykład w branży energetycznej wywalczyły wieloletnie gwarancje zatrudnienia, co utrudnia modernizację i zwiększenie konkurencyjności. Podobnie hamują przeobrażenia górnictwa, kolei czy poczty. Jeżeli związkowcy za wszelką cenę bronią status quo, a przedsiębiorstwa muszą się dostosowywać do zmieniającej się rzeczywistości, aby wygrać z konkurencją, to nic dziwnego, że większość pracodawców uważa, że związki utrudniają im rozwój. Ale również pracownicy zdają sobie sprawę, że dotowanie kopalń, stoczni czy branżowych przywilejów emerytalnych powoduje, że wszyscy musimy płacić wyższe podatki.

A może przedsiębiorcy nie lubią związków, bo one potrafią wywalczyć podwyżki płac - tak jak w górnictwie? Albo tak jak w Niemczech, gdzie po latach wreszcie będzie płaca minimalna, i to na poziomie 8,5 euro, podczas gdy do tej pory gastarbeiterom z Polski płacono nie więcej niż 3-4 euro?
Przykład negocjacji płacowych w górnictwie jest ostrzeżeniem dla wszystkich pracodawców. Gdyby inne przedsiębiorstwa poddane konkurencji rynkowej i niemogące liczyć na państwowe dotacje tak postępowały, dawno by zbankrutowały. Jak pokazują najnowsze dane resortu gospodarki, kopalnie ograniczały w tym roku wszystkie koszty oprócz płacowych. Skutek jest taki, że na przykład w Kompanii Węglowej koszty osobowe przekroczyły 60 proc. wszystkich kosztów w firmie. Od 2011 r. wynagrodzenia w Kompanii Węglowej wzrosły łącznie (wraz ze wzrostem wartości deputatów węglowych) o kilkanaście punktów procentowych, choć firma notowała coraz gorsze wyniki. Obecnie średnie wynagrodzenie w spółce wynosi ok. 6,7 tys. zł, a związki nie godzą się ani na ograniczanie zatrudnienia, ani na zamrożenie płac, ani na zamknięcie trwale nierentownych kopalń.

Warto też przypomnieć, że górnicy wspierani przez związki groźbami wymusili na posłach przyznanie im przywilejów emerytalnych. Za umożliwienie górnikom przechodzenia na wcześniejszą emeryturę po 25 latach pracy bez względu na wiek płaci całe społeczeństwo, i to niemało. Dofinansowanie tych emerytur pochłania ponad sześć miliardów złotych rocznie. Tymczasem sześć miliardów złotych to równowartość utworzenia trzydziestu tysięcy miejsc pracy. Zgoda na rozpatrywanie emerytur górniczych jeszcze przed wyborami była niczym innym jak chęcią ugrania głosów wyborczych.
Każdy przedsiębiorca musi się też liczyć z kosztami. A te - przy założeniu, że trzeba finansować etaty związkowe - mogą być wysokie. Niedawno prasa podawała, że w Jastrzębskiej Spółce Węglowej etatowych związkowców jest 75, a w KGHM - 43. Na utrzymanie związków KGHM płaci ponad 10 mln zł rocznie; Kompania Węglowa - niemal 30 mln; JSW - prawie 12 mln. Pieniądze idą głównie na wynagrodzenia; pensja działacza to średnia z ostatnich trzech miesięcy przed podjęciem pracy w związku. Warto podkreślić, że żadnego z nich nie można zwolnić.

Dla niektórych pracowników działalność związkowa stała się sposobem na utrzymanie zatrudnienia. Są firmy, w których pracuje ponad 100 społecznych inspektorów pracy, często o niskich kwalifikacjach, których nie można zwolnić. Mimo że równolegle mamy profesjonalnych inspektorów z Państwowej Inspekcji Pracy.
Konfederacja Lewiatan przeprowadziła ostatnio badania na temat związków zawodowych w małych i średnich firmach. Opis ich wyników zatytułowano: "Przedsiębiorcy lubią rządzić silną ręką". Czy to jest tak, jak mówi dr Jan Czarzasty z SGH, że właściciele tych firm są przekonani, iż najlepszym związkiem zawodowym dla ich pracowników jest sam… pracodawca?
Proszę wziąć pod uwagę, że były to badania dotyczące głównie małych firm, w których relacje między pracodawcą a pracownikiem są bliskie. Często nie potrzeba więc tam pośredników w postaci związków, żeby obie strony potrafiły się dogadać.

Mimo to 19 proc. przedsiębiorców uznało, że związki zawodowe powinny działać we wszystkich przedsiębiorstwach, niezależnie od formy własności - wynika z badania, o którym pan wspomina, zatytułowanego "Rzemieślnicy i biznesmeni. Właściciele małych i średnich przedsiębiorstw prywatnych", prowadzonego przez Katedrę Socjologii Ekonomicznej SGH i współfinansowanego przez Konfederację Lewiatan. Natomiast 26 proc. przedsiębiorców uznało, że związki zawodowe powinny istnieć tylko w firmach publicznych. Co trzeci (35 proc.) deklarował, że związki w ogóle nie powinny działać w firmach.
Rzeczywiście, większość polskich przedsiębiorców (62 proc.) preferuje autokratyczny styl kierowania (decyzje podejmują bez udziału pracowników), 26 proc. stawia na demokratyczny wariant zarządzania firmą. I tu znów warto przypomnieć, że są to często firmy małe, kilkuosobowe, w których właściciel jest szefem, zaopatrzeniowcem, księgowym - czyli zajmuje się wszystkim, zwykle szybko musi podejmować decyzje. Na szczęście relacje pracodawców z pracownikami powoli się zmieniają, bo przedsiębiorcy dostrzegają, że autokratyczny styl zarządzania ogranicza innowacyjność firmy i hamuje jej rozwój.

Rozmawiał Mariusz Urbanke


*Regionalna lista płac. Sprawdź, ile zarabiają [ZAROBKI OD 100 ZŁ DO 1 MLN ZŁ]
*Kuchenne Rewolucje w Tychach: Dom Bawarski Tychy Magdy Gessler [ZDJĘCIA + WIDEO]
*Najpiękniejsze polskie kolędy [POSŁUCHAJ i WYBIERZ]
*Najlepsze prezenty na święta Bożego Narodzenia [ZOBACZ ZDJĘCIA]

Codziennie rano najświeższe informacje z woj. śląskiego prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera
emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: Co dalej z limitami płatności gotówką?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera