Wigilia i święta w PRL-u, zwłaszcza takie tradycyjne - z dwunastoma potrawami na stole - to było wyzwanie. By niczego nie zabrakło, a prezenty pod choinką były godne - potrzebna była współpraca: rodzinna, koleżeńska, międzysąsiedzka...
Ważny był też podział obowiązków. Nawet nieco większe dzieci, np. wracając ze szkoły, zaglądały do sklepów i informowały rodziców, co i gdzie pojawi się niebawem na ladzie. Deficytowych towarów, jeżeli tylko była możliwość, kupowało się oczywiście więcej. Bo zawsze byli tacy, dla których karpia, szynki czy też bardziej luksusowych słodyczy najzwyczajniej zabrakło.
Zakupy na te dni robiono nie tylko w grudniu i nie tylko w kraju. Popularne były zwłaszcza wyjazdy do Czechosłowacji i na Węgry. To z tamtych czasów pochodzi stwierdzenie, że coś jest "na święta". I tak niejedna szynka konserwowa kupiona np. w lipcu doczekała wtedy do grudnia.
Efekt? Mimo pustych sklepów, na stole były same pyszności, a prezenty - kupione lub też wykonane własnoręcznie - zawsze były trafione. No i co ważne - za oknem był wtedy zwykle śnieg i mróz.
*Gdzie najtaniej na zakupy [PORÓWNANIE CEN W MARKETACH]
*Kuchenne Rewolucje w Tychach: Dom Bawarski Tychy Magdy Gessler [ZDJĘCIA + WIDEO]
*Najpiękniejsze polskie kolędy [POSŁUCHAJ i WYBIERZ]
*Najlepsze prezenty na święta Bożego Narodzenia [ZOBACZ ZDJĘCIA]
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?