18+

Treść tylko dla pełnoletnich

Kolejna strona może zawierać treści nieodpowiednie dla osób niepełnoletnich. Jeśli chcesz do niej dotrzeć, wybierz niżej odpowiedni przycisk!

Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Morderstwo w Wigilię: Mieszkańcy Starej Wsi w szoku. Dziś decyzja w sprawie aresztu [ZDJĘCIA]

Łukasz Klimaniec
Morderstwo w Starej Wsi: 57-letni Alojzy w wigilijną noc pobił na śmierć swoją 93-letnią matkę Stefanię i swojego 54-letniego brata Stanisława. Okolica jest w szoku, ludzie nie mogą uwierzyć, że w sąsiedztwie wydarzył się taki dramat. Dziś prokurator i sąd zdecydują o losie sprawcy.

Morderstwo w Starej Wsi:

Tragedia w Starej Wsi, w gminie Wilamowice w powiecie bielskim, światło dzienne ujrzała w Boże Narodzenie. Było około 8.40, gdy 57-letni Alojzy zadzwonił do drzwi swoich sąsiadów.

- Przyszedł i powiedział, że mama i brat nie żyją. To są jego słowa. I że nie pamięta, co się stało – mówi Mirosław Wójtowicz, który wezwał pogotowie. Wcześniej pobiegł sprawdzić do domu sąsiadów, co się stało. Zobaczył sąsiadkę Stefanię i jej syna Stanisława leżących w izbie na łóżku. Oboje już nie żyli. Wszystko wskazuje, że do tragedii doszło w wigilijną noc.

Elwira Jurasz, oficer prasowy Komendy Miejskiej Policji w Bielsku-Białej przyznaje, że w sprawie został zatrzymany 57-letni mężczyzna.

- Jest podejrzewany o pobicie ze skutkiem śmiertelnym swojej 93-letniej matki i 54-letniego brata. W momencie zatrzymania 57-latek był trzeźwy. Obecnie trwają czynności zmierzające do ustalenia wszystkich okoliczności tego zdarzenia – zaznaczyła.

Inny z sąsiadów opowiada, że w Boże Narodzenie był w kościele, gdy usłyszał jadące na sygnale karetki pogotowia. Pomyślał, że zdarzył się wypadek drogowy w Bestwinie. Po mszy dowiedział się, że przy jego ulicy, w sąsiedztwie, doszło do rodzinnej tragedii. - Powiedzieli nam, ze Alojz zabił Staszka i Stefcię. To był szok. Nikt nie mógł uwierzyć, że to się stało. Myśleliśmy, że takie rzeczy dzieją się gdzieś tam daleko, człowiek słyszy o różnych tragediach. Ale nie u nas – przyznaje.

Kazimierz Wójtowicz opowiada, że gdy wrócił z mszy na ulicy w pobliżu jego domu były karetki pogotowia, cztery radiowozy, kilka cywilnych samochodów. Gdy policja przyjechała Alojz chodził wokół domu. Został zatrzymany bez problemów. - Założyli mu kajdanki i zabrali – mówi.

Okolica, w której wydarzył się dramat, to zaciszne i malownicze miejsce Starej Wsi. Sąsiedzi opowiadają, że dom, w którym mieszkali 93-latka ze swoimi synami jeszcze 30 lat temu błyszczał, był najpiękniejszym w okolicy. Teraz to ruina strasząca z daleka wyglądem.

- Jak żył ich ojciec mieli wszystko, jak na tamte czasy: podczas gdy ludzie wodę ze studni czerpali, oni mieli hydrofor. Mieli centralne ogrzewanie, lodówkę. Na tamte czasy żyło im się bardzo fajnie – mówi jeden z mieszkańców Starej Wsi.

Gdy zmarł ojciec Alojza i Stanisława, wszystko zaczęło popadać w ruinę. Alojzy pracował na kolei, potem stracił pracę. Bez zatrudnienia został też jego brat. Obaj pracowali jeszcze później w cegielni w Bestwinie, aż w końcu zaczęli żyć tylko z emerytury matki.

- Wszystko popadało w ruinę, był alkohol. Jak mieli, to pili. Patologia – mówią ludzie.

Kazimierz Wójtowicz dementuje jednak stanowczo, że rodzina utrzymywała się ze zbierania złomu.
- Utrzymywali się z opieki społecznej, Caritasu i emerytury matki. Nie zbierali złomu – zaznacza. Dodaje, że 93-letnia Stefania, mimo wieku, była sprawna i potrafiła zadbać o obejście domu, a nawet pielęgnować grządki w ogródku. Jeszcze w Wigilię krzątała się przed domem.

W całej okolicy wszyscy wiedzieli jednak, że Alojz to konfliktowy człowiek.
- Staszek muchy by nie skrzywdził. Chyba, że słowem: jak wypił, to coś tam nagadał. Opiekował się mamą, spokojny był, takie chucherko. Nie był zaczepny. Ale Alojz jak popił, to dostawał białej gorączki. Agresja w niego wstępowała. Szaleniec był z niego – opowiadają mieszkańcy Starej Wsi.

Przyznają, że nie miały z nim lekko m.in. sprzedawczynie w sklepie, bo potrafił robić awantury. Znany był z tego. Ostatnio awanturował się tak tydzień temu. Nikt jednak nie przypuszczał, że może zabić własną matkę i brata.
- Widać, coś w nim pękło. Może go już to przerosło? – zastanawia się jeden z mieszkańców. I wskazuje, że rodzina, jak co roku dostawała węgiel z pomocy społecznej. Opał zawsze szybko był sprzątany raz, dwa. Tym razem węgiel leżał dwa tygodnie, przykryty tylko płachtą, jakby Alojz już coś planował. Ale to tylko spekulacje.

- Wszystko rozumiem, można się pokłócić. Ale żeby coś takiego zrobić? W głowie się nie mieści – mówi Kazimierz Wójtowicz, który w Starej Wsi jest grabarzem. Niebawem będzie musiał wykopać groby swoim sąsiadom. Na razie nie wiadomo kiedy.

Wiadomo jednak że w piątek sprawcą makabrycznego podwójnego morderstwa zajmie się prokurator i sąd. Podejrzany usłyszy zarzuty. Dowie się też, czy na czas śledztwa zostanie osadzony w areszcie. Za czyn, o który jest podejrzany grozi kara dożywocia.

KLIKNIJ I PRZEJDŹ DO GŁOSOWANIA NA:
WYDARZENIE ROKU 2013 W WOJEWÓDZTWIE ŚLĄSKIM


*Głośni Ludzie 2013 Roku woj. śląskiego [ODDAJ GŁOS W PLEBISCYCIE]
*Abonament RTV 2014 [OPŁATY, TERMINY, ULGI]
*Najpiękniejsze kolędy [TEKSTY + MUZYKA] Która najlepsza? ZAGŁOSUJ
*Najlepsze piosenki świąteczne na Boże Narodzenie PLAYLISTA

Codziennie rano najświeższe informacje z woj. śląskiego prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Morderstwo w Wigilię: Mieszkańcy Starej Wsi w szoku. Dziś decyzja w sprawie aresztu [ZDJĘCIA] - Dziennik Zachodni