Olivia Black: Historia o tym, jak fanka dżinsów próbowała zostać modową blogerką

Nazywam się Olivia Black. Ostatnie trzy lata spędziłam w Londynie - jednej ze światowych stolic mody. To tam na każdym kroku spotkać można kobiety ubrane w suknie, płaszcze i kostiumy z najnowszych kolekcji Diora, Prady czy Roberto Cavalliego. To właśnie tam o modzie nauczyłam się wiele. I tą wiedzą chcę się dzielić po powrocie do Polski, bo niestety, my wciąż mamy marne pojęcie o tym, co się nosi na świecie". Tymi słowami przywitałam się z fankami. - Teraz pójdzie już łatwo. Pochwaliłam się przecież światowym życiem - pomyślałam, kiedy mi - dziewczynie, która ubrania kupuje w sieciówkach, najczęściej nosi dżinsy i wygodne koszulki, a sukni Diora nie odróżnia od tych, które wyszły spod ręki pani Jadwigi, osiedlowej krawcowej, polecono założyć modowego bloga.

Miałam na własnej skórze przekonać się, ile prawdy jest stwierdzeniu, że w Polsce - gdzie niczym grzyby po deszczu wyrastają kolejne blogi, gwiazdami stąpającymi po czerwonym dywanie w stolicy są właśnie blogerki - o modzie pisać w zasadzie może każdy. I co?

Zaczęłam od pochwał: widziałyście letnią kolekcję Prady? To będzie hit. Dziewczyny takie sweterki, getry, sukienki, musicie mieć w swojej szafie. Proponuję zestawić je ze złotymi dodatkami - pisałam i dorzucałam kolejne zdjęcia. I poza jednym czy drugim skromnym kliknięciem "Lubię to" moje posty nie wywołały wielkiej reakcji.

Wychodzi na to, że o modzie wiem jeszcze mniej niż sądziłam i w moją autentyczność, wyczucie stylu nikt nie uwierzył, a samo pisanie modowego bloga też wcale do łatwych rzeczy nie należy. Efekt? Większość czytelniczek od razu wyczuła fałsz. Szału nie było, nie dla mnie zachwyty. Ochy i achy zgarnął ktoś inny.

- Wcale mnie to nie dziwi i uprzedzę zaraz pani pytanie. To rzeczywiście nie jest tak, że bloga modowego może założyć każdy - komentuje Maja Sablewska, znana menadżerka gwiazd polskiej muzyki, a dziś autorka wizerunkowego bloga. - Ważna jest autentyczność, wiarygodność. Jedna osoba ma z pisania bloga megawielki "fun", jedna bardziej, inna mniej przyciąga ludzi. Ale nie oszukujmy się, to nie jest łatwy chleb. Zdajemy sobie sprawę z tego, że blogowanie to nie jest w Polsce jeszcze szanowana forma spojrzenia na modę. O modowych blogerkach nie bez przyczyny mówi się przecież "szafiarki" - to zdaniem wielu, tylko dziewczyny, które zajmują się ciuchami i niczym więcej. A powiedzmy sobie szczerze, że wiele blogów powstaje po to, by pomóc innym, pokazać coś, co można naśladować, co może być inspiracją, bodźcem do zmiany. Nie chodzi o to, żeby być gwiazdą - podkreśla.

Mimo to polski świat mody wykreował w ostatnich miesiącach sporo gwiazd. Kasia Tusk, córka premiera, chwali się, że jej stronę co miesiąc odwiedza około 800 tys. osób. Maffashion, czyli Julia Kuczyńska, jedna z najpopularniejszych modowych blogerek, została twarzą kampanii marki Bershka, a Karolina Gliniecka, czyli Charlize Mystery, brała udział w kampanii promocyjnej perfumerii Douglas. Jest jeszcze Macademian Girl, czyli Tamara Gonzalez Perea, w której stylizacjach przeciętna dziewczyna - taka jak ja - nie wyszłaby na ulicę. I trzeba przyznać, że wiele z nich rolę i status gwiazdy wzięło sobie do serca.

Rozkręcając modowego bloga napisałam do każdej z nich. Każda, której nazwisko czy pseudonim modowy w Polsce coś znaczy, otrzymała ode mnie uprzejme zapytanie o możliwość krótkiej rozmowy. Odzew? Odpisały trzy i poprosiły o podesłanie zestawu pytań mailem. Skąd czerpiesz inspiracje? Po co prowadzisz bloga? Komu ma on służyć? Czy masz się za modowego guru? Zarzucałam je pytaniami. Byłam chyba zbyt szczegółowa, zbyt dociekliwa. Odzewu nie było.

I trudno się temu dziwić, skoro jeden z ostatnich dziennikarzy, który poprosił modowe blogerki o opinię, obnażył ich brak wiedzy. Filip Chajzer na Warsaw Fashion Weekend postanowił zapytać licznie zgromadzone aspirujące blogerki i blogerów modowych o opinię na temat najnowszych kolekcji takich projektantów, jak... Helmut Kohl, Hans Kloss i duet Schleswig&Holstein. Reakcja? Dziewczyny śmiało opowiadały o dodatkach, które zachwyciły je w kolekcji niemieckiego pancernika. Zasada "nie znam się, więc się nie wypowiadam" nie obowiązywała.

- Absolutnie nikt się za to nie powinien obrażać - mówi Bogusława Błaszczyk, blogerka z Rybnika, która posty o modzie tworzy także na potrzeby "Dziennika Zachodniego". - Świata mody przecież nie da się poznać w 100 procentach. A niektórym dziewczynom może rzeczywiście przydałoby się trochę pokory i trochę dystansu do siebie, do mody. Pisanie modowego bloga w przypadku wielu z nas zaczęło się od pasji. I tak powinno być. Dziś młode dziewczyny czytające na plotkarskich portalach o tym, że z banerów reklamowych na blogu da się wyciągnąć 50 tysięcy złotych miesięcznie, mają już inne motywy - dodaje. To też tłumaczyłoby porażkę mojego bloga.

- Ja sama nie jestem i nigdy nie uważałam się za modowego guru, nie znam nazwisk i kolekcji wszystkich projektantów. Wiem jednak, czym jest wizerunek, jak się go kształtuje i jestem zdania, że najlepszym doradcą w tym zakresie może być osoba, która jakąś zmianę, transformację sama przeszła - wtóruje jej Maja Sablewska. - Nie jest sztuką pokazanie się w stylizacji za 15-20 tysięcy złotych i namawianie dziewczyn, żeby się tak nosiły. Sztuką jest pokazanie ludziom, żeby się nie bali mody, nie bali się próbować, eksperymentować, choć czasem - tak jak ja - popełnią jakiś błąd - dodaje.

*Filmy erotyczne z początku XX w. to nie porno, a sztuka ZOBACZCIE
*Głośni Ludzie 2013 Roku woj. śląskiego [ODDAJ GŁOS W PLEBISCYCIE]
*Abonament RTV 2014 [OPŁATY, TERMINY, ULGI]
*Orszaki Trzech Króli idą przez nasze miasta [ZDJĘCIA + WIDEO]