Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Karwat: Sylwestrowa noc z portretem Hitlera na ścianie

Krzysztof Karwat
Krzysztof Karwat
Krzysztof Karwat arc.
Nadal widzimy wyraźnie: to niemożliwe, by po obu stronach kordonu, w odległości nieraz tylko kilkuset metrów, mieszkali ludzie kardynalnie się różniący. A jednak - i w Polsce, i w Niemczech - w ciągu niespełna 20 lat zdołano silnie spolaryzować Ślązaków, a dużą rolę odegrały migracje - pisze Krzysztof Karwat.

Te zdjęcia na długie lata wbiły mi się w pamięć. W jednym z wydawnictw albumowych zamieszczono obok siebie dwie scenki familijne zrobione w latach 40. XX wieku. W niewielkim kręgu domowym siedzi kilka osób obojga płci przy skromnie zastawionym, ale chyba jednak świątecznym stole. Ludzie są rozbawieni, wyluzowani. To noc sylwestrowa? Bardzo prawdopodobne.

W rogu, na jednej ze ścian, niewielki portret Adolfa Hitlera. Na drugiej fotce, wykonanej zapewne parę godzin później, został już tylko ślad po ramce. Wódz zniknął. Zdjęto go, bo wchodził w kadr i psuł imprezę? Właśnie tak. Nocne ciemności i wypite sznapsy dodały biesiadnikom odwagi.

Te zdjęcia - pozostawione bez komentarza i wyjaśnienia kontekstów historycznych - mogą bulwersować, tym bardziej że przysłał je do wydawcy jakiś dzisiejszy mieszkaniec Górnego Śląska, który nie zawahał się "obnażyć" swoich przodków (może ojca, może dziadka?). Cudzysłów jest niezbędny, bo przecież nie wiemy, czy ci ludzie z fotografii choćby w najmniejszym stopniu popierali reżim. Ba, nie możemy być nawet pewni, jakie było ich poczucie narodowe.

Fotografia Führera powieszona w domu tak, by na co dzień "nie przeszkadzała", ale by mógł ją zobaczyć (gdyby zaszła taka potrzeba) np. blokowy z NSDAP, to w niejednym przypadku był rodzaj "żelaznego listu", który gwarantował bezpieczeństwo, chronił przed sąsiedzkim donosem albo wścibstwem partyjnych "opiekunów". A nie było familoka, nie było kamienicy, która wyjęta byłaby spod kontroli nazistów. I to trzeba wiedzieć, gdy ogląda się takie zdjęcia, a refleksje - tak to niestety bywa - przekalkowuje na nasze czasy.

W tamtych latach rzeczywiście można było zaczynać sylwestrową noc w rynsztunku "stuprocentowego" Niemca, a Nowy Rok witać jako li tylko Ślązak albo - nawet w tym przypadku to niewykluczone - wręcz Polak. Oczywiście, to jest tylko metafora, ale dobrze obrazująca pograniczny charakter regionu, w którym podział na "swoich" i "obcych" bywał niewyraźny, zamazany.
W innym dobrze udokumentowanym albumie, będącym pokłosiem przygotowanej w roku 2007 w Domu Współpracy Polsko-Niemieckiej wystawy o wewnątrzśląskiej granicy państwowej, pokazane są miejsca przez 17 lat pilnie strzeżone przez służby celne i uzbrojonych po zęby żołnierzy. Akurat zabrakło mi w nim tej najbardziej kuriozalnej fotki, na której wyrysowano linię graniczną przechodzącą przez... studnię, dzielącą wiejskie podwórko na pół. Ale są inne, podobne w wymowie.

Jak ta, gdy obiektyw ustawiony był wzdłuż muru kopalni Makoszowy albo przy obwodnicy między Bobrkiem a Rudzką Kuźnicą, wybudowanej tylko po to, by tramwaj nie musiał na półtorakilometrowym odcinku dwukrotnie wdzierać się na terytorium Rzeczpospolitej.
Notabene, niedawno padłem ofiarą tego niegdysiejszego sporu o międzypaństwową miedzę. Padało, było ciemno, a to teren słabo oświetlony i marnie oznakowany. Okropnie się spieszyłem, chciałem sobie drogę skrócić, więc w konsekwencji zbyt nerwowo szukałem przewiązki, która wyrzuciłaby mnie na rudzki odcinek "średnicówki". No i zabłądziłem, niepotrzebnie zjeżdżając właśnie w ową obwodnicę wyprowadzającą do Zabrza.

Ale to tylko dygresja. Ilekroć przekraczam w różnych miejscach dawną granicę polsko-niemiecką, a wypada mi to robić niemal codziennie, tylekroć zaskakuje mnie, jak bardzo zrośnięte są to obszary, choć starano się wybierać korzystne układy topograficzne. Nie zawsze to się udawało, bo przecież nie wszędzie można było granicę zahaczyć o rzeki i rozlewiska Bytomki czy Czarnawki, mosty, wiadukty albo nasypy kolejowe.

Nadal widzimy wyraźnie: to niemożliwe, by po obu stronach kordonu, w odległości nieraz tylko kilkuset metrów, mieszkali ludzie kardynalnie się różniący. A jednak - i w Polsce, i w Niemczech - w ciągu niespełna 20 lat zdołano silnie spolaryzować Ślązaków, a dużą rolę odegrały migracje.

Jeden z moich znajomych, gdy mu o tych sprawach opowiadałem, tylko z grzeczności nie zaprotestował. - To trochę podejrzane, przynajmniej dziś... - rzekł pojednawczo, nie chcąc mnie urazić. Błąd w jego myśleniu polega na tym, że uznaje, iż w latach pokoju i stabilności procesy ennacjonalizacji, czyli nieustannego "wdrukowywania" w nasze głowy i serca zmiennych kodów narodowych, muszą być uśpione, nieczynne. Jest inaczej.

Krzysztof Karwat
publicysta

ZGADZASZ SIĘ Z AUTOREM? JESTEŚ PRZECIWNEGO ZDANIA? NAPISZ KOMENTARZ

KLIKNIJ I PRZEJDŹ DO GŁOSOWANIA NA:
WYDARZENIE ROKU 2013 W WOJEWÓDZTWIE ŚLĄSKIM


*Filmy erotyczne z początku XX w. to nie porno, a sztuka ZOBACZCIE
*Głośni Ludzie 2013 Roku woj. śląskiego [ODDAJ GŁOS W PLEBISCYCIE]
*Abonament RTV 2014 [OPŁATY, TERMINY, ULGI]
*Orszaki Trzech Króli idą przez nasze miasta [ZDJĘCIA + WIDEO]

Codziennie rano najświeższe informacje z woj. śląskiego prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!