Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Seksbiznes kwitnie: Seksmafia łowi dziewczyny na pracę i na miłość

Grażyna Kuźnik
Jak się łowi ładne dziewczyny? Na pracę i na miłość. Chorzowska prokuratura zakończyła śledztwo w sprawie handlu ludźmi. Podobny proces toczy się w Katowicach. Dlaczego młode ładne dziewczyny tak łatwo dają się omamić i zmuszać do prostytucji? - pisze Grażyna Kuźnik.

Młode kobiety z naszego regionu najpierw wierzą, że dostaną za granicą świetnie płatną pracę hostessy lub kelnerki, nawet bez znajomości obcego języka. A na miejscu popadają w kłopoty, całkiem tracą głowę.

CZYTAJ KONIECZNIE:
PROSTYTUCJA ZA CIUCHY, KOSMETYKI I TELEFON [RAPORT]

Myślą, że w obcym państwie nie mają żadnych praw; zarabiają na sutenerów, boją się urzędów i policji, nie wychodzą same poza lokal, rzadko próbują uciec. Stają się niewolnicami. Za każdą z nich stręczyciele, jak ustaliła śląska policja, biorą od mafiosów co najmniej po kilkaset euro.

Jak się łowi takie dziewczyny? Na pracę i na miłość. Zdaniem prokuratury Bożena G. z Chorzowa wybrała to pierwsze. Wspólnie ze swoim partnerem dawała fałszywe oferty pracy, na zamówienie niemieckich sutenerów. To starannie opracowana pułapka i pierwsza weryfikacja dla naiwnych, bo ogłoszenie jest przepiękne. Popłatna praca dla kelnerek w niemieckich restauracjach, ale umiejętności, praktyka ani język nie mają żadnego znaczenia. Tak jak stoisz, jedź; mieszkanie, wyżywienie dostaniesz za darmo. Chodzi tylko o młody wiek. Chętne się znajdują; nie mają pojęcia, co je czeka. Za granicą trafiają w łapy mafii sutenerów.

Bite, gwałcone, z zadaniem odpracowania wydatków alfonsów poniesionych za ich sprowadzenie, stają się bezwolne. Prawie połowa notowanych w Berlinie kobiet uprawiających płatną miłość to cudzoziemki; z terenu dawnego ZSRR, ale także z Polski. Kiedy Bożena G. szuka kandydatek na hostessy, raport ONZ podaje, że z samej Europy do seksbiznesu rocznie sprzedawanych jest ponad 150 tysięcy młodych kobiet. Z Polski około 10 tysięcy. Berlin to ważna stacja; według raportu, specjalne mafie przerzuciły tędy przez ostatnie lata 800 tys. dziewczyn. Ale to są liczby szacunkowe, prawdy nikt nie zna.

Kiedy wokół chorzowskich werbowników robi się już gorąco, para ucieka do Niemiec, ścigana listem gończym. Przez całe lata nawet Interpol nie może ich nigdzie znaleźć. Nadal nieuchwytny pozostaje mężczyzna. Bożena G. po latach ukrywania się ma dość i prosi Sąd Okręgowy w Katowicach o wydanie jej listu żelaznego. Chce zeznawać w Polsce bez natychmiastowego aresztowania, ale i tak nie przyznaje się do winy.

- To było bardzo trudne śledztwo - przyznaje prokurator Andrzej Sikora, szef Prokuratury Rejonowej w Chorzowie. - Ciągnie się od lat 90. Kobieta, którą oskarżyliśmy o handel ludźmi, ukrywała się w Niemczech do czasu, gdy dostała list żelazny. Mogliśmy ją nareszcie przesłuchać. Według naszych ustaleń, zwabiała podstępem młode kobiety do domów publicznych. Grozi za taki czyn od 3 do 15 lat więzienia.

Ofiary werbowników zwykle bardzo niechętnie zeznają przeciwko mafii. Kobiety są przekonane, że sutenerzy zemszczą się na nich albo na ich bliskich. I to się naprawdę zdarza. Chorzowskiej prokuraturze udało się jednak zdobyć zeznania siedmiu oszukanych dziewczyn z naszego regionu.

Kiedy sto lat temu na Śląsku toczył się sławny proces w sprawie handlu kobietami, chodziło o wiejskie panny, które często nie umiały czytać ani pisać. Pochodziły zwykle z zaboru rosyjskiego, z przeludnionych wsi. Szukały pracy, żeby przeżyć i pomóc rodzinie, a wyszukiwano je w nadgranicznych Mysłowicach. Przez werbowników trafiały do niemieckich albo argentyńskich burdeli. Opowieści z tamtych czasów ściskają serce; to młodziutkie dziewczyny, które w ogóle nie znają życia, często po raz pierwszy zobaczyły miasto. Nabrać je to nie sztuka. Ale dlaczego te współczesne, obyte, po szkołach, są do nich podobne? Wierzą, że bajki się spełniają.

- To nie ich wina - mówi Irena Dawid-Olczyk, prezes Fundacji La Strada, zajmującej się ofiarami handlu kobietami. - Werbownicy są doskonale wyszkoleni i wiedzą, jak dotrzeć do upatrzonej ofiary. Czy ja jestem pewna, że gdyby taki specjalista miał zamówienie na mnie, to nie dałabym się omotać? Nie wiem. To są fachowcy, wiedzą, w jaką strunę uderzyć. Wobec dziewcząt udają na przykład romantyczną miłość. Ich metody zmieniają się zależnie od marzeń wybranej ofiary.

Oczywiście werbownicy wolą dziewczyny zagubione, niepewne siebie, pozbawione uwagi, z niezamożnych rodzin. Takie jak Sylwia. Jej historia jest prawdziwa.

Sylwia jeszcze się uczy, więc nie szuka pracy. Ale bardzo chce spotkać prawdziwą miłość, żeby wyrwać się z byle jakiego domu i poczuć się pewniej. Ładna dziewczyna z lekką nadwagą ma pecha. W domu biednie, w szkole średnio; rówieśnicy niezbyt się nią interesują. Koleżanki opowiadają o randkach, a ona tylko słucha. Aż w końcu w klubie spotyka Damiana. Jest starszy, przystojny, bardzo opiekuńczy. Mówi, że zakochał się w niej od pierwszego wejrzenia, ale ma jeszcze pewne zobowiązania. Dlatego też nie przedstawia Sylwii swojej rodziny, ale już wkrótce pobiorą się i będą szczęśliwi. Dziewczyna wierzy w każde jego słowo.

- To pokutuje przekonanie polskich kobiet, że pojawi się książę na białym koniu i jak w filmie "Pretty Woman" odmieni ich życie i to będzie koniec wszystkich zmartwień - komentuje Irena Dawid-Olczyk.

Sylwia jest zachwycona. Jeszcze nikt nie poświęcał jej tyle uwagi i czułości. Damian wyznaje, że się oświadczy, ale najpierw musi spłacić kredyt, grzywnę i zaległe alimenty, a właśnie stracił pracę. Wkrótce dostanie inną, jeszcze lepszą, ale nie od razu. Ma też na oku tanie mieszkanie, gdzie wspólnie zamieszkają, trzeba jednak wpłacić szybko zaliczkę. Może więc Sylwia dla ich wspólnego dobra zatrudni się w znajomym klubie w Niemczech, gdzie zarobi jako hostessa na tę zaliczkę? Nikt nie będzie wiedział, a mieszkanie będzie ich. Rozpoczną w nim nowe życie.

I tak zaczyna się życie Sylwii jako prostytutki. Nie ma pojęcia, że Damian ją sprzedał i więcej go nie zobaczy. Wyrwać się z kręgu alfonsów za granicą jest bardzo trudno. Nie można sobie tak po prostu odejść. - Jeśli nikt o tę dziewczynę nie będzie walczył, to może być źle - mówią w La Stradzie. - Na szczęście czasy się zmieniły. Sprzedane dziewczyny nie muszą bać się odrzucenia. Po jedną z takich dziewcząt przyjechał ojciec i po prostu ją zabrał. Sutenerzy wolą nie mieć kłopotu z krewnymi dziewczyn.

Do seksbiznesu można też trafić krok po kroku. Zaczyna się od podejrzanych zajęć w rodzaju "gospoś" w nocnych klubach, zabaw w kisielu i tańców erotycznych. Tak zdaniem prokuratury werbował Mirosław N., znany z serialu "Ballada o lekkim zabarwieniu erotycznym". Jego proces toczy się w Katowicach.

- Moja firma organizuje zapasy w błocie, kisielu i walki w oleju na ringu. Zatrudniam około 25 dziewcząt ze Śląska, Opolszczyzny, okolic Bielska i Częstochowy - mówił Mirosław N. naszej redakcji. - Występujemy w Polsce i w Niemczech. To piękna walka, ale zdarzają się niesprawiedliwe głosy, że ja żeruję na moich dziewczynach. To bzdura: one same wybrały taki sposób na życie. Wszyscy na tym zarabiamy.

Prokurator ustalił, że odpłatnie stręczył kobiety za granicę, gdzie były zmuszane do prostytucji. Dostawał 300 euro za każdą z nich wysłaną do Włoch. Zaledwie kilka podejrzanych przelewów z Grecji, Szwajcarii, Malty i Japonii opiewa na łączną kwotę 120 tys. zł.

Dlaczego sprzedanym dziewczynom tak trudno zgłaszać się na policję?

- Przechodzą pranie mózgu - tłumaczą w La Stradzie. - Mafiosi twierdzą, że opłacają policję. Zdarza się, że funkcjonariusze przyjaźnie z nimi gawędzą, gdzieś wspólnie wychodzą. Co dziewczyny mają sobie myśleć?

Któraś z nich wyjaśniła to po swojemu. Bała się skarżyć, bo kiedy policjanci przychodzili do klubu, to śmiali się razem z mafiosami. Może z niej?

Dlatego pewien znany policjant podkreśla, że kiedy musi iść służbowo do lokalu, gdzie są prostytutki, zawsze jest przy nich. Nie odchodzi na bok z właścicielem. Wtedy ten nie może opowiadać, że dał mu łapówkę, że są kumplami. Wśród tych kobiet dziesięć może być z własnej woli, a jedna nie. I ta jedna nie może bać się szukać pomocy.

La Strada
Fundacja przeciwko Handlowi Ludźmi i Niewolnictwu

Telefon zaufania
22 628 99 99

Handel ludźmi
To nazwa przestępczego procederu, będącego współczesną formą niewolnictwa. Pod tym pojęciem rozumiano początkowo wyłącznie handel kobietami, zmuszanymi do prostytucji. W ostatnich latach znaczenie pojęcia uległo znacznemu rozszerzeniu. Czyny karalne, których dopuszczają się agresorzy wobec ofiar, to naruszenia prawa pracy i prawa ubezpieczeń społecznych.

KLIKNIJ I PRZEJDŹ DO GŁOSOWANIA NA:
WYDARZENIE ROKU 2013 W WOJEWÓDZTWIE ŚLĄSKIM


*Głośni Ludzie 2013 Roku woj. śląskiego [ODDAJ GŁOS W PLEBISCYCIE]
*Abonament RTV 2014 [OPŁATY, TERMINY, ULGI]
*Najpiękniejsze kolędy [TEKSTY + MUZYKA] Która najlepsza? ZAGŁOSUJ
*Najlepsze piosenki świąteczne na Boże Narodzenie PLAYLISTA

Codziennie rano najświeższe informacje z woj. śląskiego prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!