18+

Treść tylko dla pełnoletnich

Kolejna strona może zawierać treści nieodpowiednie dla osób niepełnoletnich. Jeśli chcesz do niej dotrzeć, wybierz niżej odpowiedni przycisk!

Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Co nam pozostało po Korfantym?

Katarzyna Piotrowiak
Legitymacja nr 17 Wojciecha Korfantego, posła do Sejmu Śląskiego, wystawiona 2 grudnia 1930 roku
Legitymacja nr 17 Wojciecha Korfantego, posła do Sejmu Śląskiego, wystawiona 2 grudnia 1930 roku Rep. Zygmunt Wieczorek
Nie ma na Śląsku takiego miejsca, w którym zgromadzone byłyby wszystkie pamiątki po Wojciechu Korfantym.

Pamiątek po Wojciechu Korfantym jest niewiele. Spora część przepadła, inne poszły z dymem, a te, które pozostały rozsiane są po wielu muzeach, a nawet krajach.

Gdyby zorganizować wycieczkę śladami Wojciecha Korfantego, okazałoby się, że na trasie zwiedzania znalazłyby się pomniki, tablice pamiątkowe, dom rodzinny w siemianowickich Sadzawkach, katowicka willa z przedszkolem we wnętrzach oraz kilka skromnych muzealnych prezentacji.
Taki wykaz można znaleźć w internetowych ewidencjach miejsc pamięci, prowadzonych przez urzędy i rozmaite instytucje.

Niewielkie zainteresowanie dyktatorem III powstania
Te miejsca jednak niewiele nam powiedzą o chłopaku, synu górnika, który wyrósł na przywódcę powstania, twórcę II Rzeczpospolitej, męża stanu, znającego biegle cztery języki, wytrawnego polityka potrafiącego świetnie przemawiać i porywać tłumy, a przede wszystkim przedsiębiorczego biznesmena, który świetnie wyczuł koniunkturę lat 20. XX wieku i dorobił się fortuny.
Te miejsca zwyczajnie milczą i tak już od kilkudziesięciu lat.

W miniony poniedziałek, kiedy składano kwiaty pod pomnikiem Korfantego na placu Sejmu Śląskiego w Katowicach, niewiele się zmieniło. W 70. rocznicę śmierci pojawili się tylko urzędnicy, politycy, policjanci, zastęp harcerzy i skromna grupa uczniów ze sztandarem szkoły. Mimo że pomnik stoi obok Wydziału Filologicznego Uniwersytetu Śląskiego, studentów nie było widać.

W sali Sejmiku Śląskiego w Katowicach, gdzie kontynuowano uroczystą inaugurację Roku Korfantego, chórzystki w śląskich wiankach na głowach odśpiewały pieśni powstańcze, zaś historycy wystąpili z odczytami.

Przegłosowano nawet reaktywację Instytutu Śląskiego, zlikwidowanego w 1992 roku, jako relikt PRL-u, ale przy niezwykle skromnej frekwencji.

- Od kilkudziesięciu lat walczymy o podtrzymywanie pamięci o Korfantym, oczywiście ciągle siedzimy wokół referatów i wystaw. Nie narzekam, ale brakuje pieniędzy i nie sposób pewnych spraw ruszyć. Nawet na audiencję do prezydenta Lecha Kaczyńskiego w sprawie utworzenia Instytutu Korfantego czekamy od czterech miesięcy - mówi 80-letnia Teresa Stanek, jego krewna, córka powstańca, pułkownika Jana Emila Stanka, która w 1939 roku szła z ojcem za trumną Korfantego.
Stanek robi co może, żeby w końcu rozpocząć badania nad Śląskiem i nad Korfantym.

- Pamiątek materialnych jest niewiele, sama też nic nie mam, za to jest dokumentacja, tyle że rozsiana po niemalże całym świecie - tłumaczy.
Dokumentów związanych z Korfantym i powstaniami śląskimi można szukać w Katowicach, Opolu, Siemianowicach Śląskich, a także w Instytucie Piłsudskiego w Nowym Jorku, Bibliotece Polskiej w Paryżu oraz w Muzeum Polskim w Rapperswillu, które powstało w Szwajcarii w XIX wieku.

"Jego poglądy na życie były dla nas święte"...
pisała w Bostonie Halżka Kozłowska z domu Korfantówna. Mimo że ten swego rodzaju list-testament powstał dopiero w 1981 roku, jest jedną z najciekawszych pamiątek po przywódcy trzeciego powstania. - Został napisany ręką jego córki - mówi Teresa Stanek.

"Poproszono mnie o napisanie kilku uwag o prywatnym życiu ojca mego, Śp. Wojciecha Korfantego. Dużo pisano o jego życiu politycznym - nie zawsze słusznie i często poruszając szczegóły nie zawsze ważne, nieistotne i nie zawsze prawdziwe" - rozpoczyna napisany piórem list.

Polskie wieczory w Berlinie
Halżka opisuje życie w Bytomiu i Berlinie, gdzie rodzina Korfantych przeniosła się z początkiem I wojny światowej.
"W ten sposób ojcu łatwiej było sprawować swe obowiązki posła"- pisze o latach, kiedy Korfanty był w Reichstagu.
Mimo że jej słowa mieszczą się na zaledwie siedmiu stronach papieru A4, emocji jest w nim więcej niż w niejednej historycznej książce.
Halżka z przejęciem pisze o polskich wieczorach w domu, które były poświęcone literaturze i historii, kiedy jedną z największych przyjemności było czytanie utworów poetyckich Adama Mickiewicza i Juliusza Słowackiego.

"Nigdy nie słyszałam w rozmowach rodzinnych słowa niemieckiego" - zaznacza.
Wspomina, że ojciec pilnował, żeby w metrykach chrztu nie zapisano imion jego dzieci po niemiecku, a kiedy były większe, zawsze dawał im polskie książki w prezencie. Nawet służący byli sprowadzania ze Śląska albo z Poznania.
"Polska to wielka Rzecz mówił ojciec - i musicie być dumni, że jesteście Polakami" - słyszała Halżka.
Pamięta szczęście po "objęciu Górnego Śląska przez władze i wojsko polskie", ale wspomina też strach przed ewentualnym zamachem na ojca. Nawet kiedy Korfanty, przeciwnik sanacji, wrócił z twierdzy brzeskiej "w strasznym stanie fizycznym", milczał, by zdaniem Halżki "o władzach polskich nie mówić zbyt źle".

Zdaniem histotyka, prof. Zygmunta Woźniczki, córka z pewnością trochę idealizowała ojca. - W okresie przed I wojną światową na pewno taki był, pewnie także w okresie lat 20., mimo że było mu przykro, iż wszystkie ideały, w które wierzył, legły w gruzach. Honor nie pozwalał mu jednak pluć na Polskę. Dla niego Śląsk to była Polska. Nie było różnicy. Był przekonany, że skoro jest Ślązakiem, jest również Polakiem. W Berlinie było wiele takich polskich domów, dzieci musiały czytać "Pana Tadeusza", żeby się nie zgermanizowały, to była konieczność - mówi prof. Woźniczka.

Zostały fragment biurka i szafa
W zbiorach muzealnych mogłoby się znaleźć więcej listów, ale zostały zniszczone w dość dziwnych okolicznościach.

- Pewien kolekcjoner z Ameryki przekazał kolekcję dokumentów i innych pamiątek Polsce. Wśród nich były listy Korfantego, Piłsudskiego i Paderewskiego. Kolekcja trafiła do ośrodka dokumentacji w Pułtusku. Trzymali to wszystko w skrzyniach, które ustawiono przed budynkiem. Palacz wrzucił część tej bezcennej kolekcji do pieca, zaś reszty szuka prokuratura. Ot i polska rzeczywistość - opowiada prof. Woźniczka, kurator wystawy, którą organizuje wraz senatorem Bronisławem Korfantym (zostanie pokazana w Senacie 27 maja tego roku).

Pamiątki po Korfantym można znaleźć w kilku muzeach.

W Pszczynie, w tamtejszym Muzeum Prasy Śląskiej, zachowały się złociarka służąca do złocenia tytułów na okładkach, szafa i fragment biurka, tzw. pomocnik, z drukarni przy ulicy Opolskiej w Katowicach.
- Korfanty był w Pszczynie podczas uroczystości przyłączenia tej ziemi do Macierzy. Jego syn chodził w Pszczynie do liceum, mamy też zgodę jego dwóch córek z 1989 roku na nazwanie muzeum jego imieniem. Tak więc my też mamy swoją rocznicę, dlatego zaaranżujemy jego gabinet, zaś ubytki uzupełnimy podobnymi meblami z epoki - tłumaczy Aleksander Spyra, który trzyma w muzeum czterowiersz napisany przez stolarza, urodzonego w Siemia-nowicach Śląskich, ale mieszkającego w Pszczynie.

"Jeszcze Polska nie zginęła, bo Korfanty żyje,
co obca przemoc wzięła, Korfanty odbije,
on, syn górnika, w podłość Niemców wnika,
pod jego przewodem chcemy żyć z narodem"

- Autorem tych słów jest mój ojciec, Antoni. Napisał je w latach 20., natknąłem się na nie po jego śmierci - opowiada Spyra.

Kilka prywatnych pamiątek zgromadziło Muzeum Archi-diecezjalne w Katowicach. Córka dyktatora III powstania, Maria Korfanty-Ullman, podarowała cukiernicę, świecznik chanukowy, które otrzymała w ślubnym darze.
Ponadto przekazała swój portret namalowany przez Witkacego. To jeden z całej serii portretów, jakie Korfanty zamówił u artysty.

Pozostałe muzea dysponują głównie fotografiami i rozmaitą dokumentacją.
Muzeum Śląskie posiada zaledwie kilka fotografii. W Muzeum Historii Katowic jest ich ponad czterdzieści, ale jak tłumaczą, razem z pocztówkami i plakatami. Korfantego można zobaczyć na paradzie z powstania wielkopolskiego albo razem z Witosem na emigracji.

Wiele z nich przedstawia jego rodzinę czy ślub córki, w sukni ślubnej jak z żurnala. Mają też jego popiersie z lat 30., portret namalowany przez Witkacego, słynny francuski paszport na nazwisko Albert Martin, z którym przekraczał granice i legitymację Sejmu Śląskiego i Senatu RP.

Wraz z ogłoszeniem Roku Korfantego ilość zbiorów ma szansę się powiększyć
Dwa tygodnie temu do Muzeum Miejskiego w Siemianowicach Śląskich dotarło 76 dokumentów, nieznanych dotąd muzealnikom. Sprawa owiana jest tajemnicą, zaś dokumenty trzymane są w kasie pancernej, z dala od zainteresowanych.

Najstarsze z nich to akt notarialny kupna działki i pozwolenie pod budowę domu rodzinnego z 1905 roku. Wśród nich są między innymi weksel z 1915 roku, podpisany przez Korfantego, odezwy oraz korespondencja brata Jana i bratowej Wiktorii, którzy przebywali w obozach koncentracyjnych. Wiktoria zmarła w KL Auschwitz w bloku 10, Jan przeżył Buchenwald.

- Sytuacja ze spuścizną po Korfantym jest skomplikowana z wielu powodów. Po pierwsze, kiedy wybuchła II wojna światowa Korfanty nie żył od dwóch tygodni. Niemcy wywieźli całe wyposażenie willi katowickiej, jego książki, biurko, dosłownie wszystko. Rodzina musiała wtedy uciekać, więc nie mogli ze sobą zbyt wiele zabrać.

Obraz Witkacego z 1931 roku przetrwał tylko dlatego, że wisiał w Zakopanem w willi Elżbiecina, którą Wojciech Korfanty wybudował dla swojej żony. Po drugie, za PRL-u postać Korfantego nie była ani do końca lubiana, ani zwalczana, co doprowadziło do zaniechania jakichkolwiek poszukiwań, no i widzę też błędy związane z gromadzeniem zbiorów. Muzealnicy wypożyczają na okazjonalne wystawy różne pamiątki, ale nie mają potem pieniędzy, żeby je kupić - tłumaczy prof. Woźniczka.
Pani Stanek widzi to nieco inaczej.

- W PRL-u Korfanty był wyklęty, ale najważniejsze, że wszyscy chcą teraz poznać jego spuściznę, bo jak widać, każdy ma trochę coś z tego. Mam w domu wojskowe dzieje powstań śląskich, nad którymi pracował mój ojciec, ale nie zdążył ich dokończyć. Zmarł w 1961 roku. Liczę, że teraz nam się uda dopisać ostatnie strony - mówi pani Stanek.

Najważniejsze miejsca związane z Korfantym:

Budynek, w którym się urodził, znajduje się w Siemianowicach Śląskich przy ulicy Mysłowickiej 3 (dawniej była to osada robotnicza Sadzawka). Na nim jest także tablica upamiętniająca. O przeszłości budynku przypomina tylko tablica: "Tu 20 kwietnia 1873 roku urodził się Wojciech Korfanty, wielki Polak, wybitny mąż stanu, dyktator III Powstania Śląskiego".
Willa, w której mieszkał wraz z rodziną w latach 1922-1935, czyli do czasu emigracji do Czechosłowacji, stoi w Katowicach przy ulicy Powstańców 23, gdzie obecnie mieści się przedszkole.
Korfantego pochowano na cmentarzu przy ulicy Francuskiej w Katowicach. Na jego grobie wyryty jest napis: "Zasłużonemu Synowi Ziemi Śląskiej".

Jak nie powstała nasza Szwajcaria

Z prof. Ryszardem Kaczmarkiem rozmawia Agata Pustułka

Gdyby dziś żył Wojciech Korfanty, to idee jakiej partii z polskiej sceny politycznej byłyby mu najbliższe?
Korfanty należał do szeroko pojętej centroprawicy, a zatem mieściłby się w spektrum między PiS a PO. Pewnie miałby problem z wyborem, która z tych partii mieści się w jego pojmowaniu chadeckości, bo to nie są klasyczne partie chadeckie. Poza tym trzeba się zastanowić, o jakim momencie w jego politycznej karierze mówimy. W latach 20. był niewątpliwie bliższy prawicy niż centrum, co zmieniło się po przewrocie majowym w 1926 roku, który zapoczątkował okres jego walki z sanacją.

Po 1926 roku nazwisko Korfantego można było umieścić na sztandarach autonomistów i nawet skłonny był podpisać się pod hasłem głoszonym przez separatystów "Śląsk dla Ślązaków". Wcześniej nie był zwolennikiem szerokiej autonomii.
Wolta w wykonaniu Korfantego i zmiana poglądów w sprawie autonomii Górnego Śląska miała podłoże polityczne. Do 1926 roku, a zatem do czasu, gdy był w obozie władzy, uznawał, iż integracja Górnego Śląska z Polską odbędzie się z korzyścią dla Rzeczpospolitej. Trzeba jednak pamiętać, że inaczej rozumiał integrację niż obecnie się sądzi. W jego pojęciu integracja miała spowodować narzucenie II RP standardów cywilizacyjnych, które województwo śląskie, a szerzej - dzielnica pruska, ze sobą przynosiły.
Był koniunkturalistą?
Nie. Całe życie był wierny swoim poglądom. Uważał, że trzeba modernizować odrodzoną Polskę w oparciu o wartości chrześcijańsko-narodowe. Gdy władzę przejęła sanacja, a uważał ją za skrajnie niedemokratyczną, inaczej spojrzał na rolę autonomii i sejmu województwa śląskiego, które wydały mu się wtedy oazą demokracji.

Ostatnio Kazimierz Kutz pisząc o Korfantym zasugerował, że powinien on stanąć na czele państwa śląskiego. Czy ta koncepcja była w ogóle realna?
Koncepcja powołania Górnego Śląska jako państwa lub obszaru o charakterze neutralnym, podobnym do tego jaki funkcjonuje w Szwajcarii, i podziału go na kantony była rozpatrywana do 1919 roku, a więc do konferencji w Wersalu. Po niej cały obóz separatystyczny stracił rację bytu, gdyż decyzja, jaka tam zapadła, dotycząca losu Górnego Śląska, przyjmowała tylko dwa możliwe rozwiązania - kartka, którą w czasie plebiscytu w 1921 roku trzeba było wrzucić do urny zawierała słowa "Polska lub Niemcy". Już w 1919 roku nie było więc mowy o rozwiązaniach separatystycznych. Poza tym trzeba pamiętać o poglądach samego Korfantego. Do okresu powstańczo-plebiscytowego był on członkiem i zdecydowanym zwolennikiem programu narodowo-demokratycznego, czyli tzw. endeckiego. Jak można w ogóle sobie wyobrazić, by zwolennik Romana Dmowskiego, a nawet przez krótki czas jego reprezentant w Polsce, mógł stanąć na czele ruchu separatystycznego. Korfanty uważał, że Śląsk powinien być polski. Oczywiście można budować takie koncepcje, ale nie mają one podłoża historycznego. Można tylko dywagować, czy tego nie żałował w latach 30., gdy stał się twardym autonomistą. Ale warto cały czas przypominać, że im bardziej antydemokratyczny kurs panował w Warszawie, tym silniej Korfanty optował za autonomią.

Często mówi się, że Śląsk miał wielkiego pecha, bo w jednym czasie żyło tutaj dwóch wybitnych polityków, jakich wydała Rzeczpospolita: Wojciech Korfanty i Michał Grażyński, wojewoda, piłsudczyk. Czy ta ich wzajemna niechęć spowodowała, że Korfanty nie zrobił wielkiej kariery, o jakiej marzył?
Moim zdaniem, zarówno Grażyński, jak i Korfanty, byli politykami idei. Bardziej byli przywiązani do swoich koncepcji politycznych niż do uprawiania polityki zdobywania łupów. W ich życiorysach było szereg momentów, gdy za cenę zmiany obozu politycznego mogli zrobić karierę, a jednak tego nie uczynili. Grażyński od samego początku był związany z obozem piłsudczykowskim, a potem sanacyjnym, zaś Korfanty z centroprawicą. Pierwszy zapłacił za to zesłaniem przez rząd generała Sikorskiego na szkocką Wyspę Węży, zaś Korfanty osadzeniem w twierdzy brzeskiej.
Czy Ślązacy wiedzą wystarczająco wiele na temat Korfantego?
Nie znam dokładnych badań socjologicznych na ten temat, ale myślę, że w regionie jest dobrze rozpoznawalny. Co ciekawe, Korfanty wśród historyków niemieckich jest właściwie jednym z najlepiej znanych polskich polityków z historii najnowszej. Wyrasta ponad przeciętność i jest uosobieniem obozu polskiego.

Korfanty wobec Niemców reprezentował kurs neutralności, Grażyński ich zwalczał.
Dla Niemców Korfanty był i pozostał przywódcą obozu polskiego. To my zarzucamy mu, że był gotowy do współpracy z Niemcami, że jego pismo "Polonia" było współfinansowane przez niemiecki kapitał. Strona niemiecka nie ma natomiast żadnych wątpliwości, że był stuprocentowym polskim patriotą, reprezentującym skrajne w tym względzie poglądy. Ba, postrzegany jest jak Grażyński, który był zwolennikiem polonizacji Śląska, tyle tylko, że dostrzega się jego wyczucie dla specyfiki Górnego Śląska i losu Górnoślązaków.

Czy Korfanty był męczennikiem, czy politykiem spełnionym?
On się z pewnością nie czuł politykiem spełnionym. Dla niego rozwiązanie II Sejmu RP i proces brzeski były ogromnym szokiem. Stracił wtedy złudzenia i nadzieje związane z odzyskaniem niepodległości. Wydarzenia te były dla niego zaprzeczeniem demokracji. Uważał, że projekt polityczny odrodzenia II RP w oparciu o społeczną naukę Kościoła nie ziścił się. Rzeczpospolita poszła w kierunku autorytaryzmu, którego nie akceptował i twierdził, że doprowadzi on Polskę do tragedii, w czym zresztą niewiele się pomylił. Zamknięcie go w więzieniu to jeden z najbardziej haniebnych momentów w dziejach II RP, a brak na jego pogrzebie przedstawicieli władz był całkowicie niewytłumaczalny. Szczególnie, że już wtedy, gdy sama sanacja wzywała do zjednoczenia wobec nadchodzącej wielkimi krokami wojny.

Miał powodzenie u kobiet?
Tak, zwłaszcza w okresie berlińskim. Ale był nielubiany za sposób bycia. Jeśli wierzyć opisom, antypatię budziły jego pewność siebie, podkreślanie intelektualnych przewag nad rozmówcami. Bywał opryskliwy, oschły. We mnie jednak budzi sympatię tym, co można nazwać umiejętnością funkcjonowania we współczesnym państwie. Cały dorobek legislacyjny, jaki był udziałem, państw zaborczych potrafili oni wykorzystać z powodzeniem w polskiej polityce. Korfanty miał szlif polityka europejskiego i wiedzę teoretyczną i praktyczną do sprawowania władzy. Był demokratą z urodzenia. Jego zaciętość w obronie demokracji jest godna podziwu, bo przecież warunki, w jakich przyszło mu działać, były skrajnie trudne. To czas, gdy runęły szklane domy budowane w wyobraźni polityków i pisarzy po 1918 roku, a jednak nigdy nie zrezygnował z zasady legitymizmu i wiary w siłę parlamentu. W momencie zagrożenia potrafił sprzeciwić się zamachowi na demokrację. Roman Dmowski, duchowy ojciec Korfantego, poszedł w innym kierunku i stał się zwolennikiem rządów silnej ręki. Korfanty był predestynowany do zajmowania najwyższych stanowisk, ale nie było mu dane tych ról wypełniać.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!