18+

Treść tylko dla pełnoletnich

Kolejna strona może zawierać treści nieodpowiednie dla osób niepełnoletnich. Jeśli chcesz do niej dotrzeć, wybierz niżej odpowiedni przycisk!

Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Śledztwo w sprawie Blidy nic nie wyjaśniło

Teresa Semik
Rok temu w Siemianowicach odsłonięta została tablica pamiątkowa
Rok temu w Siemianowicach odsłonięta została tablica pamiątkowa FOT. MIKOŁAJ SUCHAN
Prawo ma być sztuką dobrą i sprawiedliwą. Chcemy więc wreszcie wiedzieć, czy nadzwyczajne śledztwo w sprawie śmierci Barbary Blidy było narzędziem politycznej manipulacji, czy tylko niekompetencji katowickich prokuratorów

Prokuratorzy z Łodzi, którzy badają okoliczności samobójczej śmierci Barbary Blidy, już drugi rok się zastanawiają, czy prokuratorzy z Katowic mieli podstawy prawne i faktyczne, by 25 kwietnia 2007 r. zatrzymać byłą posłankę lewicy w jej domu w Siemianowicach Śląskich i siłą doprowadzić na przesłuchanie. Dwa lata analizują jakieś cztery tomy akt korupcyjnego śledztwa, z których wyczytać można prawie wszystko. Nic nie usprawiedliwia tak długiego śledztwa.

Efekt dwuletniego śledztwa w Łodzi nie jest imponujący i musi budzić zdziwienie

W zaledwie kilku tomach akt zamieszczony jest cały materiał dowodowy, jakim dysponowali śledczy z Katowic, kiedy nad ranem wysyłali agentów ABW po Blidę, podejrzewaną o pośredniczenie we wręczeniu 80 tys. zł łapówki byłemu szefowi Rudzkiej Spółki Węglowej. Co łódzkim prokuratorom przeszkadza teraz w analizie tego niezbyt obszernego materiału dowodowego? Dlaczego przez dwa lata nie potrafili podjąć decyzji, czy słusznie próbowano zatrzymać Blidę, w dodatku w sposób tak widowiskowy, w świetle telewizyjnych kamer? Nie ma odpowiedzi na te pytania, bo prokuratorzy z Łodzi zasłaniają się tajemnicą służbową. Gdyby w takim tempie analizowali akta każdej innej sprawy, przestępcy mogliby czuć się komfortowo. Ile miesięcy czy lat potrzebują łódzcy śledczy, by sprawdzić, czy funkcjonariusze ABW mieli prawo filmować swoje wejście do domu Blidów, a potem wyprowadzenie w kajdankach byłej minister budownictwa i posłanki lewicy?

- Sprawdzamy, czy w ogóle dopuszczalne jest filmowanie konwojowania zatrzymanych osób dla potrzeb mediów - zapewnia Krzysztof Kopania, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Łodzi. Trudno nie spytać, a dlaczego to musi trwać tak długo?! Nie ma już żadnej wątpliwości, że zatrzymane Barbary Blidy miało być spektaklem medialnym na użytek ówczesnej władzy, skupionej w rękach Prawa i Sprawiedliwości. W tym też celu w katowickiej Prokuraturze Okręgowej połączono ze sobą dwa niezależne śledztwa tylko po to, by 25 kwietnia 2007 roku dokonać zatrzymania jednocześnie 13 osób i ogłosić wielki sukces w walce z układem, korupcją, złodziejstwem i czymś tam jeszcze.

- Żaden z przesłuchiwanych przez nas prokuratorów nie potrafił uzasadnić, dlaczego na ten sam dzień wyznaczone zostały zatrzymania w dwóch różnych śledztwach, co było niezwykle skomplikowane od strony technicznej. Chodziło więc wyłącznie o wzmocnienie efektu propagandowego - uzasadnia poseł Marek Wójcik (PO) z sejmowej komisji śledczej badającej okoliczności śmierci Blidy.

Prawdopodobnie też z powodu tego połączenia powstał chaos na linii katowicka Prokuratura Okręgowa i katowicka delegatura Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego. Wprawdzie tydzień przed planowanymi zatrzymaniami do ABW trafiły z prokuratury pierwsze informacje, ale do dnia poprzedzającego akcję ABW nie wiedziała, ile osób ostatecznie ma zatrzymać i doprowadzić na przesłuchanie, czyje domy przeszukać i pod jakim kątem. Dlaczego tak się działo? Nie wiadomo. Pewne jest natomiast, że w korupcyjne śledztwo, w którym zarzuty miała usłyszeć Barbara Blida, zaangażowano siły i środki na niespotykaną wręcz skalę. Pracowało nad nim jednocześnie 4 prokuratorów i 8 funkcjonariuszy ABW. Nic nie usprawiedliwia tak dużego zaangażowania osób w jedno śledztwo w jego początkowym okresie. Trudno więc nie zgodzić się z posłem Wójcikiem, który twierdzi, że to szczególne zainteresowanie jedną sprawą, słabym materiałem dowodowym, nie odbyło się bez akceptacji przełożonych referentów z katowickiej prokuratury, a nawet Prokuratury Krajowej i Ministerstwa Sprawiedliwości. Szukano haków.
Sejmowa komisja śledcza przesłuchała dotąd 18 prokuratorów, którzy mogli mieć coś wspólnego z tzw. sprawą Blidy. Żaden z nich jednoznacznie nie powiedział, że były naciski na ich pracę i podejmowane decyzje. Owszem, prokuratorzy wskazywali na wyjątkowe zainteresowanie tym nadzwyczajnym śledztwem swoich przełożonych, ale nic więcej. Żaden z 4 referentów sprawy nie sprzeciwiał się zatrzymaniu byłej posłanki lewicy i przedstawieniu jej zarzutów.

Prok. Małgorzata Kaczmarczyk-Suchan zeznała przed komisją śledczą, że zarzut przedstawiany Barbarze Blidzie nie budził jej wątpliwości. Zatrzymanie - co do podstaw prawnych i faktycznych - generalnie też nie. Jej obawy dotyczyły tylko tego, że Blida była osobą publiczną. "Obawiałam się, że ktoś może naszą pracę wykorzystać inaczej niż chcielibyśmy (...), podnosić, że te zatrzymania nie są w celach, o których mowa w kodeksie postępowania karnego, lecz że w celach politycznych (...), że to śledztwo jest formą rozliczenia z lewicą".

25 kwietnia 2007 roku zatrzymano również człowieka prawicy, Henryka D. Zarzuty, jakie postawiła mu prokuratura w ogóle nie pasowały do tego śledztwa. Zdaniem Barbary K. (śląska "Alexis"), pośredniczył on w przekazaniu 100 tys. dolarów byłemu ministrowi sportu Jackowi Dębskiemu w zamian za zatrudnienie zięcia Barbary K. Henryk D. nie przyznaje się do winy, a proces przeciwko niemu przed katowickim sądem toczy się w ślimaczym tempie. Do tej pory odbyło się zaledwie kilka rozpraw, a akt oskarżenia gotowy był w grudniu 2007 roku.

Dwa lata po śmierci Barbary Blidy prokuratura w Łodzi zakończyła tylko jeden wątek śledztwa, dotyczący okoliczności tej tragedii. Na kilka dni przed drugą rocznicą skierowała do sądu akt oskarżenia przeciwko Grzegorzowi S. z ABW, który kierował akcją jej zatrzymania i przeszukania domu w Siemianowicach. Nie wydał polecenia dwom podległym funkcjonariuszom ABW, by sprawdzili, czy była posłanka ma broń i nie polecił przeszukać domu pod tym kątem. Znamienne jest jednak, że funkcjonariusz ABW usłyszał te zarzuty już półtora roku temu. Dlaczego prokuratura czekała z oskarżeniem go tak długo?
Prawnicy i tak mają wątpliwości, czy to jego niedopełnienie obowiązków jest przestępstwem, czy tylko przewinieniem służbowym.

Efekt dwuletniego śledztwa w Łodzi nie jest imponujący i musi budzić zdziwienie. Nie przekonują słowa Rafała Sławnikowskiego z łódzkiej prokuratury, że ani jeden dzień tego śledztwa nie został zmarnowany, że pracuje nad nim 2-3 prokuratorów. I co z tego? Opinia społeczna oczekuje stanowczości w tej sprawie. Zwłoka tylko budzi podejrzenia.

Nie są też imponujące efekty pracy sejmowej komisja śledczej. Pod adresem świadków padają banalne pytania, które można wyczytać w aktach sprawy i do których posłowie mają dostęp. Trzeba tylko do nich sięgnąć. Publiczne posiedzenia momentami przeradzają się w żenujące spektakle polityczne, a przed nami wybory do europarlamentu. Należy się spodziewać, że spięcia pozamerytoryczne w komisji mogą zdominować jej prace.

Nie ma przełomu w dochodzeniu do prawdy. Za najdziwniejszy pomysł uznać należy propozycję posłanki Danuty Pietraszewskiej (PO), by w domu Blidów przeprowadzić powtórną wizję lokalną. Co można ustalić dwa lata po tragedii na podstawie oględzin miejsca zdarzenia, sfilmowanego już wcześniej przez prokuraturę? Ta wizja nie byłaby niczym uzasadniona.

Po przesłuchaniu prokuratorów komisja w sprawie Blidy wzywa na świadków funkcjonariuszy ABW, ale i oni, jak dotąd, nie przybliżyli nas do prawdy. Najczęściej zasłaniają się niepamięcią, wywołując tym niepokój co do kondycji umysłowej naszych agentów. Z ich zeznań wynika jedynie chaos, jaki towarzyszył samej realizacji zatrzymania osób podejrzewanych o korupcję w handlu węglem. Porucznik Grzegorz S., który wszedł do domu Blidów z dwoma innymi funkcjonariuszami ABW, nawet nie był referentem tego śledztwa. O tym, którzy agenci kogo zatrzymują z kręgu podejrzewanych osób był absolutnie przypadkowy. Niepojęte jest również to, że w kwietniu 2007 r. katowickiej Prokuraturze Okręgowej bardzo się spieszyło, by zatrzymać Blidę, a potem także aresztować inne osoby związane z tzw. aferą węglową. Jednak sąd odesłał jej akt oskarżenia w celu uzupełnienia, co już świadczy o niestaranności. Prokuratura uzupełniła braki i w miniony czwartek ponownie wysłała akta sądowi. Nie wiadomo, kiedy sprawa trafi na wokandę.

Prawo ma być sztuką dobrą i sprawiedliwą. Chcemy więc wreszcie wiedzieć, czy nadzwyczajne śledztwo w sprawie Blidy było narzędziem politycznej manipulacji, czy tylko niekompetencji katowickich prokuratorów.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!