Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Agenci CBA weszli do katowickiego pogotowia

Aldona Minorczyk-Cichy
Ta karetka systemowa odbywała komercyjne kursy
Ta karetka systemowa odbywała komercyjne kursy Fot. Marzena Bugała
Agenci Centralnego Biura Antykorupcyjnego weszli w poniedziałek do Wojewódzkiego Pogotowia Ratunkowego w Katowicach.

Najpierw do gabinetu dyrektora, a potem do księgowości, gdzie zabezpieczyli część dokumentacji. Nieoficjalnie dowiedzieliśmy się, że może chodzić o zakup sprzętu i szkolenia w firmie należącej do Michała van der Coghena, syna Piotra, posła PO. Pogotowie z tą firmą współpracuje od wielu lat. Tymczasem poseł jest członkiem rady społecznej WPR.

- Mój tata mówi to, co myśli. A to w pewnych środowiskach popularne nie jest. Mam wrażenie, że tu chodzi o sprawę "na zlecenie" - mówi Michał van der Coghen. Dodaje, że kontroli się nie boi, bo nie ma niczego do ukrycia. Poza tym w ubiegłym roku wykonywał dla pogotowia usługi za około 5 tys. zł.
- To śmieszna kwota w porównaniu z tym, czym stacja obraca - mówi Michał van der Coghen. Od 12 lat prowadzi firmę, która m.in. handluje sprzętem medycznym i szkoli ratowników. Także dla pogotowia ratunkowego. Nieoficjalnie dowiedzieliśmy się, że to właśnie tym zainteresowało się CBA.

- Byli tu już kilka razy. Rozpytywali m.in. o spółkę van der Coghena. Pytali o organizowanie przetargów i za czasów dyrektora wojewódzkiego pogotowia, Artura Borowicza, i we wcześniejszych latach - dodaje nasz informator.

Nieoficjalnie wiadomo, że pogotowie na celowniku CBA znalazło się nie tylko z powodu kontaktów z firmą van der Coghena. Chodzi także o sposób rozliczania z NFZ i używanie w 2008 r. karetek systemowych ("R") do przewozów komercyjnych. Te bulwersujące praktyki potwierdziła kontrola NFZ. Karetki systemowe zamiast ratować życie ciężko chorych i ofiar wypadków woziły np. pacjentów na badania czy aresztanta do sądu. W tej sprawie kontrolę w pogotowiu przeprowadzono także na zlecenie marszałka województwa śląskiego, bo pogotowie należy do samorządu.

Z Wojewódzkiego Pogotowia Ratunkowego w Katowicach, do którego wkroczyli wczoraj agenci CBA, od dłuższego czasu dobiegają bardzo niepokojące sygnały. Pisaliśmy o wykorzystywaniu karetek systemowych (dawnych R-ek) do przewozów komercyjnych, o mobbingu i domniemywanym oszukiwaniu NFZ-u. Według nieoficjalnych informacji, tym razem mamy do czynienia z poważnymi zarzutami w sprawie ustawiania przetargów i powiązaniami rodzinnymi firm je wygrywających z zarządem WPR.
Temistokles Brodowski, rzecznik CBA, którego agenci zabezpieczyli wczoraj część dokumentacji księgowej, sprawy komentować nie chciał. Nieoficjalnie dowiedzieliśmy się, że może chodzić o zakup sprzętu i szkolenia w firmie należącej do Michała van der Coghena, syna Piotra, posła PO. Pogotowie z tą firmą współpracuje od wielu lat, a poseł jest członkiem rady społecznej WPR. O to, co dzieje się w pogotowiu zapytaliśmy jego właściciela, czyli samorząd województwa. Marcin Michalik, dyrektor gabinetu marszałka Bogusława Śmigielskiego, twierdzi, że te niepokojące sygnały na pewno przyspieszą sporządzenie sprawozdania z kontroli, jaką w przedsiębiorstwie przeprowadzono. Zostanie ono przedłożone zarządowi województwa.

- Kontrola dotyczyła zarządzania placówką i realizacji umów z NFZ-em - wyjaśnia dyr. Michalik.
Nieoficjalnie wiadomo, że po nagłośnieniu przez naszą gazetę nieprawidłowości w wojewódzkim pogotowiu, jego dyrektor Artur Borowicz miał być odwołany. Stałoby się tak, gdyby nie pewien telefon z Ministerstwa Zdrowia. Jego szefowa, Ewa Kopacz, miała wstawić się za dyrektorem WPR, twierdząc że to świetny specjalista.

Urząd Marszałkowski, jako właściciel WPR-u, okresowo kontrolował finanse pogotowia. To była zgodna z prawem kontrola losowo wybranych 5 proc. wydatków.

- Sprawdzano także, czy zamówienia publiczne są zgodne z przepisami - mówi Marcin Michalik. I dodaje, że samorząd nadzoruje wiele jednostek służby zdrowia. Te placówki mają jednak osobowość prawną. Dyrektor ma zdolność zaciągania zobowiązań. Sam też podejmuje decyzję o tym, od kogo kupić sprzęt czy leki.

- Urząd Marszałkowski nie kontrolował relacji między WPR a konkretnymi firmami - podkreśla dyr. Michalik.

Ostatnio pisaliśmy o zawiadomieniu o podejrzeniu przestępstwa, jakie do prokuratury skierowali związkowcy z pogotowia. Chodziło m.in. o mobbing pracowników, szykany, dyskryminację, naruszanie praw pracowniczych.
- Zawiadamiamy o popełnieniu przestępstwa polegającego na uporczywym i złośliwym naruszaniu praw pracowników zrzeszonych w naszych związkach zawodowych, utrudnianiu wykonywania działalności związkowej oraz dyskryminowaniu pracowników z powodu przynależności do związku zawodowego - mówi Marek Muszer ze związku Zawodowego Pracowników Ratownictwa Medycznego Wzajemna Pomoc.
Pismo, które wpłynęło do prokuratury, parafowali także przedstawiciele dwóch innych związków Krajowego Związku Zawodowego Pracowników Ratownictwa Medycznego i Sierpnia 80.

- Sprawa łamania praw pracowniczych ciągnie się od zeszłego roku. Wcześniej nie interweniowaliśmy w prokuratorze. Próbowaliśmy rozmawiać z dyrektorem, ale on nie przyjmuje naszych argumentów - wyjaśnia Marian Stanoszek przewodniczący Sierpnia 80 w WPR.

Gorąca ustawa

Media interesowały się niedawno posłem Piotrem van der Coghenem także w innej sprawie.
"Super Express" pisał, że pracuje on nad ustawą o ratownictwie i bezpieczeństwie w górach, na której najbardziej zyska jego rodzina. Chodzi m.in. o firmy prowadzoną przez jego żonę. To Centrum Survivalu, Narciarstwa i Alpinizmu Vancroll i Jurajskie Centrum Imprez Plenerowych Vancross. Poseł jest założycielem Jurajskiej Grupy GOPR.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!