Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Śląskie feministki walczą o powołanie pełnomocnika

Katarzyna Piotrowiak, Agata Pustułka
Kobiety polskie domagają się równych praw. Walczą o to na różne sposoby
Kobiety polskie domagają się równych praw. Walczą o to na różne sposoby Fot. Marzena Bugała
Od roku śląskie środowiska feministyczne zabiegają o reaktywację urzędu pełnomocnika ds. równego statusu kobiet i mężczyzn.

- Obowiązek powołania takiego pełnomocnika nakłada unijne prawo - twierdzą. Komisja Europejska właśnie skarży Polskę za nieprzestrzeganie przepisów zapobiegających dyskryminacji płci. Tak naprawdę jednak polski rząd przygotowuje dopiero ustawę o równym traktowaniu, która ma jako kolejny, poza konstytucją, akt prawny regulować kwestie związane z dyskryminacją ze względu na płeć, wyznanie, rasę, orientację seksualną.

Kobiety to 52 proc. Polaków, ale nie dla nich stanowiska z dużą kasą

Czy polskie kobiety są ofiarami męskiego szowinizmu i prawa niezgodnego z unijną polityką?
Z pewnością jednak udowadniają, że mimo problemów świetnie sobie radzą.
Wicemarszałek senatu, rektor Śląskiego Uniwersytetu Medycznego, wiceprezes zarządu Kompanii Węglowej, prezydent Zabrza. Co łączy wszystkie te funkcje? Fakt, że sprawują je aktywne i spełnione kobiety: Krystyna Bochenek, Ewa Małecka-Tendera, Ewa Malek-Piotrowska i Małgorzata Mańka-Szulik.
Czy ich kariery dowodzą, że świat tylko teoretycznie jest zdominowany przez żądnych kariery mężczyzn? Niestety, nie jest to prawdą. Ale z pewnością ich awanse nie są związane z wyższością płci, lecz wiedzą i profesjonalizmem, które są od płci niezależne.

Panie z pierwszych stron gazet nie potrzebują ustaw, by zrobić karierę. Są świadome swych możliwości i wykorzystują talenty. Musiały jednak przecierać szlaki i wcale łatwo im nie było.
- W Polsce królują stereotypy i już małe dziewczynki są przekonywane, że nauka to fanaberia. Kobiety stanowią prawie 52 proc. społeczeństwa polskiego, ale nie dla nich stanowiska, gdzie jest duża kasa. Nam daje się obowiązki i odpowiedzialność - twierdzi prof. Magdalena Środa, etyczka, organizatorka Kongresu Kobiet Polskich, który 21 czerwca odbędzie się w Warszawie.

Szczególnie trudna na rynku pracy jest sytuacja Ślązaczek. Musiały w ciągu ostatniego dwudziestolecia dokonać ogromnego skoku cywilizacyjnego. Z badań dr Magdaleny Piłat socjolog (socjolożki) z Uniwersytetu Śląskiego, która prześledziła losy kilkudziesięciu żon górników, wynika, że panie musiały przejąć rolę żywicielek rodziny, gdy ich mężowie stracili pracę. Te pierwsze tego typu badania pokazały, że płeć piękna w naszym regionie też uległa transformacji i wcale nie narzeka.
Dla ponad 20 proc. z badanych pójście do pracy po ukończeniu szkoły, było sprawą naturalną i oczywistą. Prawie 19 proc. poza czynnikami finansowymi zwracało też uwagę na satysfakcję i zadowolenie, jakie niesie za sobą praca zawodowa. Aż dla 11 proc. żon górników podjęcie pracy było związane z możliwością samospełnienia się, samorealizacją. Niechęć do tego, by być kurą domową miała tu swoje znaczenie.

Na pytanie, czy zrezygnowałyby z pracy, gdyby sytuacja finansowa rodziny na to pozwalała tylko 23 proc. kobiet odpowiedziało twierdząco. Większość chce mieć swoje pieniądze, a nie czekać na kieszonkowe od męża.

Sytuację kobiet w latach 1989 2009 analizował zespół socjologa prof. Marka Szczepańskiego z Uniwersytetu Śląskiego.
- Niejednokrotnie nie kryliśmy zaskoczenia wynikami - mówi profesor.
Kobiety zajmują jedną trzecią stanowisk kierowniczych, ale im większe przedsiębiorstwo, tym częściej ustępują pola mężczyznom. - Ale to polskie kobiety są właścicielkami największej w krajach Unii Europejskiej liczby małych i średnich przedsiębiorstw. Z całą pewnością kobiety intuicyjnie czują, że szanse awansu w dużych przedsiębiorstwach są niemal nieosiągalne, dlatego znalazły w tym wszystkim niszę dla siebie - opowiada prof. Szczepański.

W polityce proporcje nie odbiegają od sfery biznesowej. Wśród posłów są 94 panie, a w Senacie 8. W kancelarii prezydenta Lecha Kaczyńskiego są 2 kobiety, a u premiera Donalda Tuska pięć zajmuje eksponowane stanowiska ministerialne. Z kolei we władzach Najwyższej Izby Kontroli nie ma kobiet wcale, w Trybunale Konstytucyjnym zasiadają 3, zaś w Radzie Polityki Pieniężnej 1 na 9 członków.
W samorządach województw jest już znacznie gorzej, cztery kobiety na stanowiskach wojewodów i żadnej w roli marszałka województwa. W samorządach lokalnych w radach gmin kobiety stanowią 22 proc.

- Powołanie pełnomocnika sytuacji kobiet z dnia na dzień nie zmieni - ocenia Krystyna Bochenek. - Nie ulega wątpliwości, że panie w Polsce mają trudniej, a awans zawodowy jest zawsze związany z kosztownym dla nich kompromisem, w którym na szali stawiają wiele swoich ważnych życiowych ról, a przede wszystkim matki i kobiety pracującej. Warto jednak dodać, że od 90 lat możemy korzystać z prawa wyborczego i to niemały okres, by świadomie i aktywnie uczestniczyć w życiu publicznym. Gdy pięć lat temu kandydowałam do Senatu z wielu ust słyszałam gratulacje i słowa: to świetnie, że się odważyłaś wejść w świat ciemnych garniturów. Jest sporo prawdy w stwierdzeniu, że w przypadku kobiet w Polsce rzecz polega także na odwadze - wyjaśnia Krystyna Bochenek.
Prof. Szczepański, co może być pocieszeniem, podkreśla, że Polska nie jest jedynym krajem, w którym dysproporcje między zarobkami, czy drogą awansu kobiet i mężczyzn są tak duże. - Jedynie w krajach skandynawskich płace kobiet są korzystniejsze - mówi socjolog.
(W tym miejscu warto dodać, że w Polsce różnice w płacach sięgają 19 proc., zaś unijna średnia to 17 proc.) - Nic więc dziwnego, że 14 proc. polskich kobiet w sposób jednoznaczny deklaruje, że chce być przy mężu, jeśli zapewnia odpowiednie warunki finansowe, jest dobry, oraz opiekuje się rodziną i dziećmi. Jednym słowem bez sprzeciwu chcą należeć do metaforycznego stowarzyszenia kur domowych - mówi prof. Szczepański.

Trzeba jednak dodać, że niektórzy panowie doceniają domową pracę pań i tak jak poseł Tadeusz Cymański z PiS chcieliby ją nawet finansowo wynagradzać. Pomysł ten, głośny w poprzedniej kadencji Sejmu, umarł jednak po kilku dniach medialnego szumu. Dziś rzeczywistość skrzeczy. A liczby mówią swoje. Panie pracują dłużej niż mężczyźni, a i tak więcej czasu (średnio prawie 5 godzin dziennie) poświęcają domowi i dzieciom w ramach drugiego niepłatnego etatu.
Czy w związku z tak niekorzystną statystyką pełnomocnik ds. równego statusu jest potrzebny i czy będzie w stanie te dysproporcje zniwelować? Hola, hola! Żaden urząd nie zapędzi facetów do garnków, czy na urlop tacierzyński.

Wieloletnia działaczka społeczna, Halina Trojan, prezeska Stowarzyszenia na rzecz Dzieci i Młodzieży "Przystanek" uważa, że urząd pełnomocnika czuwającego nad równym statusem kobiet i mężczyzn jest zbyteczny.

- Po co komu taki pełnomocnik? Uważam, że tworzenie podobnych stanowisk wynika wyłącznie z poprawności politycznej. Ten urząd jest przecież martwy od lat, nie wnosi niczego w naszą rzeczywistość, generuje tylko dodatkowe pieniądze na funkcjonowanie związanych z nim struktur. Jeżeli już są matki gorzej widziane w pracy, to od rozwiązywania tych problemów jest Kodeks pracy. Kwestia tego stanowiska została niepotrzebnie rozdmuchana - mówi Trojan.

Dystans do powołania nowego urzędu prezentuje też prof. Szczepański. - Nie mam nic przeciwko pełnomocnikowi ds. równego statusu kobiet i mężczyzn pod jednym warunkiem, że będzie dynamiczny i pokaże, na czym polegają dysproporcje i problemy oraz jak je ograniczyć. Powinien mieć koncepcję, co zmienić, by kobiety miały większe szanse w polityce i nauce, gdzie tylko 26 proc. ma tytuł profesora - mówi prof. Szczepański.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!