Dzisiaj Ola Glanc z Siemianowic jest oskarżycielką w rozpoczętym właśnie procesie budowniczych i właścicieli hali. Ale sama nie opowie sądowi o tym, co przeżyła. Po katastrofie nie potrafi płynnie mówić.
- Wszystko straciła. Matkę, później ojca, zdrowie, radość. Uprawiała sport, teraz nie może. Miała koleżanki, już nie ma. Była silna, teraz połamana. Zostaliśmy jej tylko my, ale bardzo starzy. Dwóch staruszków i niepełnosprawna dziewczyna. Co dalej z nią będzie? O ludziach z katastrofy zapomniano, a koszmar im się nie skończył - mówi 78-letni Tomasz Kapsa, dziadek Oli. Teraz on z żoną zajmuje się wnuczką. Nie starcza im sił, też wymagają pomocy. Obliczyli, że razem mają przecież 150 lat.
Rodzice Oli wybrali się na wystawę ptaków w styczniową sobotę 2006 roku, jak zwykle razem. Przyszli całą rodziną, bo żona Gabriela lubiła gołębie, a jedynej córki nigdy nie zostawiali samej. Babcia Halina Kapsa zastanawia się teraz, co by czuli, gdyby widzieli wielką samotność córki.
- Nie możemy dotrzeć do jej świata. Zamknęła się w sobie - wzdycha dziadek. I tak żyją; oni w jednym pokoju, ona w drugim. Nasłuchują tylko, czy ich woła. Ale nie.
Więcej czytaj w piątkowym Magazynie "Polski Dziennika Zachodniego"
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?