Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Polscy górnicy pracujący w Czechach zagrożeni zwolnieniami

Łukasz Klimaniec
Polscy górnicy mają w czeskich kopalniach bardzo dobre notowania
Polscy górnicy mają w czeskich kopalniach bardzo dobre notowania Mikołaj Suchan
Z czeskich kopalń do końca roku zwolnionych ma być 3 tys. górników. Polacy w nich pracujący, boją się, że zostaną wyrzuceni jako pierwsi.

Holenderska spółka New World Resources, właściciel firmy OKD (Ostravsko-Karvinské Doly), największego producenta węgla kamiennego w Czechach, do końca roku chce zwolnić trzy tysiące pracowników. Polscy górnicy, których w czeskich kopalniach pracuje ponad 2,5 tysiąca, są przerażeni, że to oni pierwsi pójdą pod nóż.

O planowanych zwolnieniach poinformowała Petra Masinova, rzeczniczka prasowa NWR. Planowana jest likwidacja 1,5 tys. etatów w kopalniach należących do OKD, w których zatrudniani są m.in. Polacy. Pracę ma stracić także około 500 osób w koksowni Jan Szverma w Ostrawie, która jest zamykana. Kolejnych tysiąc pracowników straci zatrudnienie w ramach ograniczania kosztów działalności. Ci, którzy zostaną, będą musieli zgodzić się na obniżki pensji.

- Rynek nie wykazuje żadnych symptomów bliskiej poprawy koniunktury, a perspektywy pozostają niejasne - argumentuje czeska spółka.

Jerzy Markowski, były wiceminister gospodarki, odpowiedzialny za górnictwo, jest przekonany, że nasi górnicy pracujący w Czechach są bezpieczni. Bo po prostu są zbyt cenni. Zamiast nich, na bruk trafią gorzej wykwalifikowani Czesi.

- Nasi górnicy wykonują najbardziej specjalistyczne prace, bez których nikt, kto prowadzi kopalnię, nie potrafiłby się obejść - mówi Markowski.
Tyle że wysokie kwalifikacje mogą nie wystarczyć. - Czeskie związki zawodowe będą walczyć o własny rynek pracy - uważa Ryszard Szajthauer, wiceprezes firmy Alpex, która zatrudnia w Czechach górników za Olzą. - Gdy niedawno zapowiadano zwolnienie tysiąca górników, stwierdziły, że będą walczyć o to, by redukcje najpierw dotknęły firm pracujących dla górnictwa, a nie samych kopalń i zatrudnionych w nich czeskich górników.

A polskich górników zatrudniają na czeskich przodkach właśnie takie firmy. Co będzie, jeśli Polacy stracą pracę? Czy nasze kopalnie ich przyjmą?

- Wiemy, jaka jest sytuacja na rynku: mniejsza sprzedaż węgla, mniejsza produkcja. Trudno o to, byśmy nie zwiększając produkcji, zaczęli przyjmować nowe osoby - mówi Zbigniew Madej, rzecznik Kompanii Węglowej.

Jeszcze niedawno praca w czeskiej kopalni była dla niejednego polskiego górnika wyznacznikiem zawodowego sukcesu i powodem do dumy. W Czechach zarabiało się lepiej niż w Polsce (w przeliczeniu średnio 3,5-4 tys. zł), praca była pewna i nie trafiał do niej byle kto - bo żeby pracować za Olzą, trzeba było mieć wysokie kwalifikacje.

Kryzys wszystko zmienił. Na skutek recesji na rynku węglowym właściciel czeskich kopalń, holenderska spółka NWR, która przewidywała tegoroczne wydobycie na poziomie 12,1 mln ton węgla, musiał skorygować swoje plany. Teraz zamierza wydobyć ok. 10,5 mln ton. Tyle źe mniej węgla to mniej ludzi, którzy są potrzebni do jego wydobycia. Firma planuje więc zwolnić ok. 3 tys. pracowników.
Najwięcej Polaków pracuje w czeskich kopalniach w rejonie karwińskim. To przede wszystkim należące do OKD kopalnie Karwina, Darkow i CSM.
- Nie słyszałem o konkretnych planach zwolnień. Chociaż mówi się, że gdy kryzys pogłębi się, będą podejmowane różne rozwiązania - przyznaje Ryszard Szajthauer, wiceprezes firmy Alpex zatrudniającej w Czechach polskich górników. - Jesteśmy w tej dogodnej sytuacji, że nasi górnicy pracują bezpośrednio na przodkach, w chodnikach, przekopach i ścianach. Pozbycie się naszej grupy byłoby wielką stratą dla OKD.

Obawa utraty pracy towarzyszy górnikom pracującym w Czechach już od kilku miesięcy, choć w przeciwieństwie do wielu rodaków pracujących w innych krajach europejskich, Polacy fedrujący w Czechach nie obawiają się, że padną ofiarą jakiejś antypolskiej histerii wywołanej przez populistów. Choć jeszcze nie wiadomo, według jakiej zasady i w jakiej kolejności będą odbywały się zwolnienia, klucz narodowościowy raczej nie wchodzi w rachubę. W czeskich kopalniach hasło: Praca dla Czechów raczej nie wypali, bo pracuje tam wielu Polaków mieszkających na Zaolziu, którzy mają czeskie obywatelstwo.

- Oni są traktowani na równi z Czechami, raczej nic im nie grozi - twierdzi Szajthauer. Bardziej niebezpieczne mogą być żądania czeskich związków zawodowych, które domagają się, by w pierwszej kolejności redukcje dotknęły firm zewnętrznych zatrudniających górników w kopalniach. To właśnie w takich firmach mają etaty polscy górnicy. Nadzieję daje to, że przedsiębiorstwa te zatrudniają także Czechów.

Zdaniem Jerzego Markowskiego, byłego wiceministra gospodarki odpowiedzialnego za górnictwo i dyrektora kopalni Budryk, zwolnienia zaczną się od osób wykonujących roboty poboczne. - Bez takich ludzi wydobywa się mniej. Natomiast bez fachowców prowadzących eksploatację przy ścianach nie wydobywa się wcale. Na tym polega przewaga i szansa Polaków - przekonuje, zwracając uwagę, że polscy górnicy to wysokiej klasy specjaliści: kombajniści, obsługa przodków, hydraulicy i elektrycy. Potwierdza to Tadeusz Pinas, górnik, który pracował w kopalni Darkow: - Polacy są postrzegani jako świetni fachowcy, zwłaszcza w trudnych wyrobiskach, np. w miejscach, gdzie ściana zaczyna się na uskoku.

Uspokajające są doświadczenia z dotychczasowych redukcji etatów w czeskich kopalniach: najpierw rozwiązywano umowy z firmami wykonującymi prace pomocnicze. - Gdy firma musi zmniejszyć ilość pracowników, w pierwszej kolejności idą ci mniej potrzebni - przyznaje Szajthauer.
Jeśli jednak to polscy górnicy trafią na bruk, ich sytuacja będzie nie do pozazdroszczenia. Ewakuacja do polskich kopalń nie wchodzi w rachubę, bo nie przewidują one zwiększenia zatrudnienia. Kompania Węglowa, owszem, planowała w tym roku przyjąć 8100 osób, ale w pierwszym kwartale zdążyła zatrudnić 1100 - i na tym koniec: 1 kwietnia zarząd podjął decyzję o wstrzymaniu przyjęć. Pracę w kopalniach Kompanii dostanie jeszcze tylko około 450 absolwentów szkół górniczych, bo - jak podkreśla Zbigniew Madej, rzecznik KW - zagwarantowano im to w chwili rozpoczęcia nauki.

Gwarancje gwarancjami, ale trzeba też myśleć w kategoriach biznesowych - a w takich nieprzyjmowanie Polaków zwolnionych z czeskich kopalń byłoby błędem.

- W górnictwie mamy zbyt wielu ludzi, którzy nie umieją jeszcze zawodu. Brakuje specjalistów. Dla osób o takich kwalifikacjach, jak Polacy pracujący w czeskich kopalniach, jest praca w naszych kopalniach. Gdyby jej nie znaleźli, świadczyłoby to o ogromnej niekompetencji ludzi zarządzających górnictwem - ocenia Jerzy Markowski.

Czy kryzys rynku zbytu węgla i związane z nim zwolnienia oznaczają koniec górniczego eldorado w Czechach? Eksperci są ostrożni: wystarczy, że ropa zdrożeje, a wtedy kopalnie szybko staną na nogi. A wtedy polscy górnicy znów zaczną być w cenie. Także w Czechach.

od 7 lat
Wideo

Wyniki II tury wyborów samorządowych

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera