Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

IPN: kłamcy wśród samorządowców Podbeskidzia i częstochowskiego

Aldona Minorczyk-Cichy, Wanda Then
IPN weryfikuje oświadczenia lustracyjne m.in. samorządowców
IPN weryfikuje oświadczenia lustracyjne m.in. samorządowców FOT. ARKADIUSZ ŁAWRYWIANIEC
W archiwach IPN-u zachowały się dokumenty wskazujące na świadomą współpracę z PRL-owskimi służbami bezpieczeństwa samorządowców z Podbeskidzia i byłego województwa częstochowskiego.

Chodzi m.in. o Wojciecha Bydlińskiego, burmistrza Szczyrku, Stanisława Garncarka, starostę kłobuckiego, burmistrza Mariana Trelę z Wilamowic oraz wójtów: Jerzego Sochę z Konopisk, Piotra Tyrlika z Węgierskiej Górki, Józefa Bednarza z Milówki i Leszka Frasunka z Gilowic. Czy sąd uzna ich za kłamców lustracyjnych, czy też ich oczyści?

- Potwierdzam, że postępowania sprawdzające wobec tych osób są prowadzone. W przypadku burmistrza Szczyrku - już od lutego. W przypadku wójta Milówki nic nie możemy zrobić, bo nie złożył oświadczenia lustracyjnego - wyjaśnia prok. Andrzej Majcher, naczelnik Oddziałowego Biura Lustracyjnego IPN w Katowicach.

Informacje na temat burmistrza Szczyrku na internetowych stronach IPN-u (www.ipn.gov.pl) już są. Wynika z nich, że Wojciech Bydliński po raz pierwszy zarejestrowany został w 1983 roku. Rok później został TW "Wojtkiem". Współpracy odmówił dopiero w 1989 roku.

- Jestem informacją zaskoczony. W 1989 roku mocno mnie naciskano do współpracy, ale odmówiłem. Skąd się wzięły wcześniejsze daty w dokumentach? Nie mam pojęcia - wyjaśnia Bydliński. Twierdzi, że jako trener często wyjeżdżał za granicę. - Trzeba było składać sprawo-zdania, żeby ponownie dostać paszport. Nie przypominam sobie, żebym podpisywał deklarację - podkreśla.
Marian Trela, burmistrz Wilamowic, został zarejestrowany przez grupę w Andrychowie jako TW "Stanisław" do sprawy o kryptonimie "Granica" w grudniu 1989 roku. Współpracę zakończono niespełna dwa miesiące później z powodu "braku możliwości operacyjnych". Latem 1990 roku służby po prostu zostały rozwiązane. - Nie zapisywałem się do żadnej bezpieki, a już na pewno nie w 1989 roku. To absurd. Muszę to sprawdzić - podkreśla Trela.

Leszek Frasunek, wójt Gilowic, tłumaczy: - Pracowałem w zwiadzie Wojsk Ochrony Pogranicza i w służbie wewnętrznej jako oficer śledczy. Z tego powodu miałem kontakty ze służbami. Jako oficer śledczy zobowiązany byłem przekazywać im informacje. Notatki też jakieś z tego powstawały. Takie były procedury. Pracownicy SB dostawali nagrody i awanse za każdą zwerbowaną osobę, więc w raportach wykazywali kogo się tylko dało. Kogoś, kto musiał się z nimi kontaktować, nie było trudno wciągnąć na podobne listy. Ja do żadnej współpracy jako TW nie mam się jednak powodu poczuwać - wyjaśniał.
Józef Bednarz, wójt Milówki, według IPN-u nie złożył oświadczenia lustracyjnego. On twierdzi, że było inaczej: - Oświadczenie lustracyjne złożyłem, ale zwrócono mi je, bo było na niewłaściwym druku. TW nie byłem. Moje nazwisko mogło trafić do akt SB podczas służby wojskowej w stanie wojennym w Łebie. Miałem tam dwa, czy trzy spotkania z oficerem WSW i pewnie powstały z nich jakieś notatki. Innej możliwości nie widzę. Będę próbował uzyskać dostęp do moich akt.
Nieoficjalnie dowiedzieliśmy się, że zachowało się sporo dokumentów mogących świadczyć o współpracy wójta. IPN ma jednak związane ręce. Bednarz nie złożył oświadczenia, nie jest więc kłamcą lustracyjnym.
Wójt Jerzy Socha z Konopisk wyjaśnia: - Nigdy nie współpracowałem ze służbami. Moje nazwisko znalazło się już na liście Macierewicza. To była zbieżność. Wystąpiłem wtedy do IPN o informacje. Mam na piśmie, że to nie o mnie chodziło - podkreśla.

Starosta kłobucki Stanisław Garncarek twierdzi, że w oświadczeniu lustracyjnym napisał prawdę: - Nie współpracowałem, nie podpisywałem deklaracji. I to podtrzymuję - mówi. Dodaje, że być może podczas pracy w Polmo Praszce, ktoś wciągnął go na listę bez jego wiedzy.

Wielokrotnie próbowaliśmy porozmawiać z Piotrem Tyrlikiem, wójtem Węgierskiej Górki. Mimo że został uprzedzony o temacie rozmowy, nie skontaktował się z nami.
Z naszych informacji wynika, że we wszystkich wymienionych przypadkach IPN prowadzi tzw. czynności. Materiały archiwalne są nieliczne. Śledczy nie przesądzają, że każda ze spraw trafi do sądu. Jeśli tak by się stało i sąd uznałby samorządowców za kłamców lustracyjnych, stracą oni stanowiska i dostaną zakaz sprawowania funkcji publicznych przez 10 lat.

Oświadczenia

Osoby pełniące funkcje publiczne, w tym samorządowcy, posłowie i senatorowie, sędziowie i prokuratorzy, mają obowiązek składania oświadczeń lustracyjnych. W nich muszą napisać, czy współpracowali z bezpieką. Oświadczenia weryfikuje IPN. Jeśli okaże się, że w instytucie zachowały się informacje o współpracy, a osoba publiczna w oświadczeniu nie przyznała się, wszczynane jest dochodzenie. Sprawa może trafić do sądu. To on rozstrzyga, czy dana osoba jest uznawana za kłamcę lustracyjnego, czy też jest od podejrzeń uwalniana. Przyznanie się do współpracy nie pociąga za sobą żadnej odpowiedzialności karnej. Zatajenie skutkuje utratą stanowiska i zakazem sprawowania funkcji publicznych przez 10 lat.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!