18+

Treść tylko dla pełnoletnich

Kolejna strona może zawierać treści nieodpowiednie dla osób niepełnoletnich. Jeśli chcesz do niej dotrzeć, wybierz niżej odpowiedni przycisk!

Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Dzięki naszym Czytelnikom Ola wyjedzie na wakacje

Grażyna Kuźnik, TES
Ola Glanc, dzięki ludziom wielkiego serca, będzie wypoczywać w górach i nad morzem
Ola Glanc, dzięki ludziom wielkiego serca, będzie wypoczywać w górach i nad morzem Fot. Mikołaj Suchan
Ola Glanc z Siemianowic, która cudem uratowała się z katastrofy hali Międzynarodowych Targów Katowickich, dostała szansę na wspaniałe wakacje.

Po naszym piątkowym artykule (Gołębie nie są winne), w którym opisaliśmy dalsze losy osieroconej dziewczynki, zgłosiło się do nas wielu przejętych jej losem czytelników. Zaprosili ją do siebie lub zaoferowali pomoc w zorganizowaniu wypoczynku. Ola pojedzie w góry i nad morze.

Dziadkowie Oli skarżyli się, że nie mogą zapewnić jej wakacji. Są za drogie, a poza tym wnuczka po katastrofie źle mówi, jest zamknięta w sobie,ma depresję, cofnęła się w rozwoju. Nie może pojechać sama, musi być pod opieką.

- Dotąd za drugą osobę musieliśmy płacić. W tym roku już nas na to nie stać, więc Ola zostanie w domu, chociaż jej smutno - skarżył się dziadek Oli, pan Tomasz Kapsa. On i jego żona, oboje prawie 80-letni, są opiekunami wnuczki. Z trudem radzą sobie z wszystkimi obowiązkami. Poza tym czekają na wezwanie do sądu, będą świadkami w trwającym właśnie procesie. Przed sądem bardzo chcą opowiedzieć o tym co spotkało ich wnuczkę Olę.

17-letnia Ola ma za sobą życiową tragedię. Na fatalną wystawę gołębi poszła z rodzicami, była ich ukochaną jedynaczką. Katastrofa rozdzieliła rodzinę. Ola leżała pod gruzami całą noc sama; miała złamaną miednicę, była w ciężkim szoku. Matkę, którą trzymała za rękę, oderwał od niej podmuch powietrza, gdy runął dach. Nie przeżyła. Szukano jej przez dwa tygodnie.

Ojciec w czasie katastrofy był blisko wyjścia i udało mu się uratować, ale nigdy nie pogodził się z nieszczęściem. Codziennie własnymi rękami odgrzebywał gruz i żelastwo, próbując znaleźć żonę. Kiedy ją w końcu znaleziono, mógł rozpoznać ją tylko po butach. Powiedział wtedy, że dla niego życie się skończyło. Starał się jakoś zająć chorą córką, ale źle się czuł i wkrótce zmarł. To córka znalazła go martwego w domu. Jeszcze bardziej zamknęła się w sobie.

- Takie przeżycia, jak drastyczna śmierć rodziców, niszczą u dziecka poczucie pewności siebie. Czuje się odtąd zagrożone i osamotnione w groźnym świecie. Zespół stresu pourazowego, nazywany czasem mordercą duszy, prowadzi do różnych stanów. W tym do depresji, wycofywania się, gwałtownych zmian w związkach z ludźmi, zaburzeń odżywiania i snu - mówi psycholog dr Renata Rosmus.

Olą zajęli się starzy dziadkowie. Chodziła do gimnazjum, ale po wypadku nie mogła już uczyć się na poprzednim poziomie. Trafiła do klasy integracyjnej, teraz zapisała się do specjalnej szkoły zawodowej. Ma kłopoty z mówieniem, z nawiązywaniem kontaktów, wciąż nie może wyjść z szoku. Dziadek i babcia często wspominają że kiedyś była zupełnie innym, wesołym, zdrowym dzieckiem. Marzyli o tym, żeby ktoś pomógł im w zorganizowaniu wakacji dla wnuczki. Może wtedy byłaby mniej smutna? Poznała przyjaciół?
Nasi Czytelnicy jak zwykle nie zawiedli. Odezwało się wiele osób zdecydowanych pomóc i zapewnić Oli wakacje. Drobna, nie uśmiechająca się dziewczyna nie mogła w to uwierzyć.

Pierwsza była pani Ewa Pelc z Klubu Kapitału Śląskiego. W jego imieniu zafundowała Oli obóz w Podgórzu, organizowany przez parafię św. Szczepana w Katowicach. Dziadkowie są uszczęśliwieni, bo to ich rodzinna parafia. Wiedzą, że na koloniach Ola będzie miała świetną opiekę, pozna miłych ludzi. Sama Ola aż podskoczyła z radości. Kartę kolonijną trzymała w rękach jak jakiś cenny skarb. We wtorek ją wypełniła, pomogła jej ciocia. Ola pojedzie na obóz w pierwszej połowie sierpnia.

W drugiej połowie czeka ją wyprawa nad morze. Nasza czytelniczka pani Jolanta z Zabrza wyprawi ją na obóz nad Bałtyk, pojedzie z dziećmi z jednej z zabrzańskich parafii. Ola marzyła o takim wyjeździe. Teraz marzenie się spełniło.

Wiele osób zaprasza Olę do swoich domów, położonych w ładnych miejscowościach, są to głównie rodziny z nastoletnimi córkami. Oferują domową atmosferę, ogród, kontakt ze zwierzętami, bo myślą, że Ola je lubi. Nauczycielka języków obcych pani Kazimiera Breudel z Godziszki koło Szczyrku powiedziała nam, że jej 15-letnia córka uczy się w gimnazjum muzycznym, jest wrażliwa, więc na pewno zrozumie Olę. Mają ogród i sad owocowy, na działce jest górski potok, na zabawę z Olą czekają też cztery koty i własny pokój. Ola będzie tutaj mile widziana.

Olę zaprasza też pani, która mieszka w okolicach Żywca i Węgierskiej Górki. Jej córka również cierpi na stres pourazowy, obie dziewczynki mogłyby się poznać, może by się przed sobą otworzyły, na przykład podczas wędrówek po pięknej okolicy. Chętnie gościłaby u siebie Olę pani, która ma domek w górach, ale oboje z mężem nie potrafią się nim cieszyć tak, jak kiedyś. Niedawno stracili córkę. Przez pamięć o niej chcieliby pomóc osieroconej Oli, bo jej historia bardzo poruszyła ich serca. Nie ukrywa wzruszenia również pani Urszula z Brzęczkowic. która przyznaje, że opowieść o Oli ścisnęła ją za gardło. Ma dom z ogrodem, wokół są lasy, a ona chętnie zaopiekuje się Olą przez część wakacji, poświęci jej czas i uwagę.
Dziadkowie tracą głowę od tych możliwości. W zaplanowaniu wakacji pomoże Oli ciocia Ewa, która ma sporo na głowie. Zaopiekowała się dwojgiem dzieci swojej siostry, gdy ich rodzice zmarli.
- Ale Ola też może na mnie liczyć. Dlatego ośmielam się jeszcze o coś poprosić. Ola zaczyna naukę w szkole gastronomicznej, potrzebne są praktyki w Siemianowicach, a o to niełatwo. Może jakiś lokal zgodzi się przyjąć Olę na naukę? - pyta Ewa Kapsa, która już myśli o tym, co będzie we wrześniu.
Na razie jednak Ola żyje wakacjami. Na wieść o tym, ile osób ją zaprasza, pierwszy raz widzę, jak się uśmiecha. W końcu wypowiada jedno słowo - dziękuję.

Oskarżeni o zawalenie hali MTK

W środę przed Sądem Okręgowym w Katowicach rozpocznie się trzecia rozprawa dotycząca katastrofy hali Międzynarodowych Targów Katowickich.

Do procesu doszło po ponad trzech latach od zawalenia się hali targowej, w której zginęło 65 osób, a ponad 140 zostało rannych. Według ustaleń prokuratury, w dniu katastrofy w pawilonie było 1329 osób, wszystkie mają status pokrzywdzonych. Katowicka prokuratura okręgowa oskarżyła 12 osób. Są to szefowie spółki MTK, projektanci hali i szefowie firmy, która była generalnym wykonawcą obiektu.
Sąd przesłuchał dotąd trzech konstruktorów, którzy zdaniem prokuratora najbardziej przyczynili się do tej strasznej katastrofy budowlanej. Odpowiadają za popełnione błędy w projektowaniu hali targowej i za zaniechanie swoich obowiązków bądź nienależyte ich wykonanie. Nie przyznali się do winy, a odpowiedzialność za zawalenie się dachu, który zabił 65 osób, przerzucali na innych - na użytkowników i zalegający śnieg. Dziś proces będzie kontynuowany i prawdopodobnie wyjaśnienia złoży były prezes Międzynarodowych Targów Katowickich, Bruce R. z Nowej Zelandii. On także w czasie śledztwa nie przyznał się do zarzucanych czynów. Tłumaczył, że do jego obowiązków należało kierowanie strategią firmy i sprzedażą usług, nie zaś kwestie natury technicznej. Na początku stycznia 2006 roku wiedział, że nadmiernie zalegający śnieg może doprowadzić do tragedii.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!