Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Górnictwo przejadło zyski i nie radzi sobie z kryzysem

J.Bombor, A. Król
Węgiel ze Śląska przegrywa na rynku z tańszym surowcem importowanym z Rosji i Chin
Węgiel ze Śląska przegrywa na rynku z tańszym surowcem importowanym z Rosji i Chin ARKADIUSZ GOLA
Śląskie górnictwo, którego rentowność spadła w okolice 0,5 proc., mogłoby lepiej radzić sobie ze światowym kryzysem.

Mogłoby, gdyby pieniądze wypracowane w latach dobrej koniunktury wydano na inwestycje w kopalniach, a nie kolejne podwyżki. Gotówkę pochłonęły też błędy w zarządzaniu.

Nasze kopalnie są dziś nierentowne i nie są w stanie sprzedać węgla, a światowy kryzys gospodarczy bezlitośnie obnaża kolejne słabości tego sektora.

To wszystko dzieje się w sytuacji, gdy coraz nowocześniejsze polskie elektrownie i huty z roku na rok potrzebują coraz więcej węgla. Niestety, polskie kopalnie oferują im go za mało i po bardzo wysokich cenach - nic więc dziwnego, że do Polski płynie tańszy węgiel z Chin, Rosji, Nowej Zelandii, a nawet Kolumbii.

W pierwszych miesiącach tego roku sprzedaż węgla we wszystkich spółkach górniczych wyniosła niecałe 22,9 mln ton, czyli o prawie 5,9 mln ton mniej niż w tym czasie w 2008 roku! Coraz więcej kosztuje też wyprodukowanie jednej tony węgla - o 40 zł (czyli 19 proc.) więcej niż w ubiegłym roku. Nie ma popytu, więc w ciągu pierwszego kwartału tego roku zapasy węgla na kopalnianych zwałach wzrosły niemal dwukrotnie - do 3,5 miliona ton. Do końca roku dobiją do 5 mln.

Dlaczego tak się dzieje? Najbardziej kryzys gospodarczy odczuła Jastrzębska Spółka Węglowa, słynąca ze sprzedaży węgla koksującego, który nie nadaje się do zwykłego pieca, a jest wykorzystywany do produkcji stali, której produkcja spadła drastycznie. - Jeśli do tego dołożymy fakt, że 50 procent krajowego zużycia stali pochodzi z importu, mamy odpowiedź na pytanie, dlaczego węgiel JSW leży na zwałach. I rząd nic nie robi, by coś z tym fantem zrobić - komentuje Jerzy Markowski, były minister gospodarki odpowiedzialny za górnictwo w rządzie Jerzego Buzka.

Spółka odnotowała za pierwszy kwartał ponad 80 mln strat, wprowadziła czterodniowy czas wydobycia i tnie koszty na czym się da - wszystko po to, by uniknąć zamykania kopalń. Tymczasem mimo pogarszającej się z dnia na dzień sytuacji związkowcy z Jastrzębskiej Spółki Węglowej nie zamierzają rezygnować z kolejnych masówek i domagają się podwyżek. - Kryzys to bardzo dobre hasło. Dzięki temu zarząd może usprawiedliwiać swoją niekompetencję i dalej nic nie robić - mówi Sławomir Kozłowski, szef Solidarności w całej JSW. - Mówi się, że wszystko przez to, że nie pracują huty i koksownie. Ale nawet wówczas, gdy koniunktura wróci, nie będziemy w stanie wyprodukować wystarczającej ilości węgla na rynek wewnętrzny. Od dawna nikt nie panuje nad sytuacją, nie ma przygotowanego frontu robót. To tak jakby rolnik nie zasiał, a mimo to po kilku miesiącach chciał zbierać plon - dodaje Kozłowski.

Zdaniem szefa Solidarności nie można kryzysem tłumaczyć błędnych decyzji. - Zawarcie opcji walutowych przyniosło spółce wielomilionowe straty. Zamiast skupić się na podstawowej działalności, czyli produkcji węgla, bawiono się w zawieranie umów walutowych z bankami, co wytykała nawet wiceminister gospodarki - mówi Sławomir Kozłowski. Jednak zdaniem związkowca powodów fatalnej sytuacji spółki jest o wiele więcej.
- Straciliśmy rynki zbytu, skandynawski i na południu Europy, sprzedając wszystko do hut Mittala. A odzyskanie ich będzie bardzo trudne - dodaje. Szef Solidarności wątpi, czy w tej sytuacji wprowadzany w spółce od jakiegoś czasu pakiet antykryzysowy cokolwiek zmieni. - Najłatwiej ciąć wynagrodzenia pracownikom. Tymczasem wszystko zmierza do katastrofy - dodaje. Mimo to, związkowcy nie zamierzają wycofać się z walki z zarządem.

Według prof. Andrzeja Bar-czaka z Akademii Ekonomicznej sytuacja w spółkach węglowych jest groźna. - Spółki są państwowe, więc związkowcy uznali, że można je drenować bez końca, ale to myślenie cechujące dawnych sekretarzy w komitetach PZPR. Tamte czasy nie powrócą, bo dzisiaj jak firma traci płynność finansową, to ogłasza upadłość - ostrzega prof. Barczak i dodaje, że kopalnie czeka teraz szczególnie trudny okres - lato. - U nas w tych miesiącach elektrownie węgla kupują znacznie mniej, bo też mniej prądu sprzedają. Nie mieszkamy w USA, gdzie jest odwrotnie, bo klimatyzatory, których u nas nie ma, podwyższają zużycie energii - dodaje.

W nieco lepszej - tylko teoretycznie sytuacji - jest Kompania Węglowa, która produkuje zwykły węgiel opałowy. Firma odnotowała za pierwsze cztery miesiące 15 milionów zysku, ale nadal produkuje znacznie więcej węgla, niż może sprzedać. Cenowo zdecydowanie przegrywa z importowanym surowcem. A elektrownie wolą kupować tańszy węgiel z Rosji, Kolumbii, Chin. - Do końca roku możemy zaimportować nawet 20 milionów ton, to niemal jedna trzecia rocznej produkcji całego naszego sektora - alarmuje Jerzy Markowski.

Zdaniem resortu gospodarki, nie ma innego wyjścia, bo zwiększony import to efekt realizacji przez energetykę ubiegłorocznych kontraktów. - Nasze kopalnie nie były w stanie wyprodukować tyle węgla, ile było potrzeba, więc zamawiano go za granicą, a zerwanie kontraktów oznacza płacenie olbrzymich kar finansowych - tłumaczą przedstawiciele resortu.

Polskie kopalnie nie mogą wydobywać więcej węgla, bo ten leży w coraz niższych pokładach, a spółki nie inwestowały w nowoczesny sprzęt przez lata. - Węgiel jest więc za drogi i koło się zamyka. Firmy przespały ostatni, kilkuletni okres koniunktury. Zamiast inwestować, albo przejadały zyski na kolejne podwyżki, albo popełniały błędy w zarządzaniu. Gdy każdą tonę węgla można było sprzedać na pniu, Kompania Węglowa dawała odbiorcom upusty, a z końcem roku nagle podniosła ceny, więc teraz przegrywa. JSW utopiła 600 milionów zł w kupienie akcji koksowni Przyjaźń - wylicza Markowski. I pokazuje przykład górnictwa rosyjskiego, które rocznie produkuje 300 milionów ton węgla, bo swego czasu wpompowano w ten sektor miliardy dolarów. - W efekcie tamtejsze górnictwo dziś jest bardzo nowoczesne. Rocznie powiększają tam wydobycie o 20-30 milionów ton, tymczasem my ledwo produkujemy 78 mln ton i z roku na rok obniżamy wskaźnik o 5 milionów. Więc z kim chcemy konkurować? - pyta Markowski.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Kto musi dopłacić do podatków?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera