Znajdą się w niej wpisy dotyczące szkoleń, przebiegu pracy, uprawnień oraz wykonanych badań specjalistycznych (np. przez sanepid). Wszystkie te dane będą w językach polskim i angielskim po to, żeby potwierdzać kwalifikacje i ułatwiać Polakom znalezienie pracy w krajach Unii Europejskiej.
400 tys. osób w Polsce zajmuje się sprzątaniem i pracami porządkowymi
Najszybciej takie paszporty dostaną m.in. pracownicy firm budowlanych, transportowych, handlowych, gastronomicznych, ale pierwsze w Polsce europejskie książeczki pracownika już po wakacjach trafią do osób sprzątających (około 400 tys.). To dlatego, że w tych branżach najwięcej osób pracuje na czarno.
Paszporty pracownicze mają być bowiem sposobem na skuteczną walkę z szarą strefą. Zatrudniani nielegalnie, bez książeczek, będą traktowani jak osoby bez kwalifikacji i dorobku. Podejmując pracę w kolejnej firmie, będą zaczynały od zera i za najniższą stawkę.
Praca nielegalna jest u nas plagą. Pracodawcy nie płacą ZUS, podatku, ubezpieczenia zdrowotnego - na zdesperowanych bezrobotnych, którzy wolą zarobić cokolwiek niż tkwić w pośredniaku, wymuszając pracę na czarno.
Wprowadzenie książeczek ma także ułatwić życie tym firmom, które dusi nieuczciwa konkurencja, bo kosztem pracowników wygrywa przetargi, proponując niższe ceny usług. - I z tym chcemy zrobić porządek. Książeczki pracownicze to łatwy sposób kontroli zatrudnionych przez ZUS, skarbówkę, inspekcję pracy. Nie możemy dłużej konkurować na rynku z firmami żerującymi na szarej strefie - mówi Marek Kowalski, prezes Polskiej Izby Gospodarczej Czystości w Bydgoszczy, która zrzesza firmy sprzątające.
Książeczki - o których wprowadzenie w całej Europie starają się nasi przedstawiciele w Europejskiej Komisji Społeczno-Ekonomicznej - będą w przyszłości w UE wprowadzane sukcesywnie, zgodnie z wolą poszczególnych państw. Polscy porządkowi chcą jednak najpierw posprzątać własne podwórko i już przedstawili problem na ostatnim posiedzeniu Komisji Trójstronnej. Mają jej pełne wsparcie.
Najpierw posprzątają u siebie
Nie płacą podatków, składek ZUS i ubezpieczenia - przez co są tańsi od konkurentów o około 40 proc. Wygrywają przetargi i niszczą konkurencję - płacąc dalej pracownikom grosze. Z tym ma być zrobiony porządek. Urealnione stawki za pracę pozwolą wreszcie Polakom godziwie zarabiać - i to legalnie. Wszystko ma dać europejska książeczka pracownicza. Po wakacjach dostaną ją pierwsi sprzątacze, do końca roku wszyscy pracownicy legalnie zatrudnieni w tej branży, a w kolejnych latach pracownicy z innych zawodów. Będzie ich własnym CV oraz swoistymi referencjami dla pracodawców europejskich. Polacy działający w strukturach unijnych forsują także wprowadzenie takich książeczek na terenie UE.
- Szara strefa w Polsce to dziś około 30 proc. rynku - mówi Ireneusz Jabłoński, ekspert Centrum im. Adama Smitha.
Wszędzie, gdzie zatrudnia się na czarno, problem jest taki sam: nie ma wpływów do budżetu państwa, składek emerytalnych i na ubezpieczenie zdrowotne. W Polsce szara strefa często zatrudnia ludzi oficjalnie zarejestrowanych w pośredniaku - a tam na ich ubezpieczenie zdrowotne zrzucają się wszyscy legalnie zatrudnieni. Szara strefa obniża jednak nie tylko wpływy do budżetu, ale też niszczy przyszłość w niej pracujących. Lata pracy lecą - ale w ZUS pozostaje puste konto. Póki się jest młodym, nie świta myśl o emeryturze. Liczy się chleb na dziś - ale w szarej strefie zarabia się grosze, góra 1000-1300 zł miesięcznie. Żyć za to jest trudno.
- Ponad 5 milionów osób w naszym kraju cierpi nędzę, a to jest blisko 13 proc. obywateli naszego kraju - wyliczają przedstawiciele Ogólnopolskiego Porozumienia Związków Zawodowych.
W wieku 50-55 lat zaczynają się kombinacje ze zdobyciem renty, szukanie pomocy u państwa, w miejskich ośrodkach pomocy społecznej. Zatrudnionych na czarno czeka egzystencjalna nędza - emerytura socjalna w wysokości góra 500 złotych. Takie świadczenia będą miały m.in. sprzątaczki i porządkowi pracujący na czarno. Ludzie pracujący legalnie w firmach porządkowych - a to około 300 tys. osób w naszym kraju - będzie miało emeryturę żebraczą. Zarabiają najniższą płacę krajową - 1.276 zł, czyli po 5 zł na rękę za godzinę. Właściciele firm nie mogą więcej płacić - bo pójdą z torbami, wykończy ich konkurencja zatrudniająca pod osłoną nocy na czarno.
Problem dostrzegł Wiesław Siewierski z Forum Związków Zawodowych z centralą w Bydgoszczy.
- Doradziłem Polskiej Izby Gospodarczej Czystości z Bydgoszczy proste wyjście: książeczki pracownicze. W tym kierunku idą unijne rozwiązania<!s> i taka przyszłość czeka wszystkich pracodawców, zwłaszcza z branż, gdzie praca na czarno kwitnie - mówi Wiesław Siewierski, przewodniczący FZZ.
Na razie przedstawił pomysł w czasie ostatniego posiedzenia Komisji Trójstronnej. Jej uczestnicy - pracodawcy, pracownicy, rząd - podchwycili temat i będą nad nim debatować na posiedzeniu komisji 29 czerwca.
- Książeczki wejdą w życie szybciej niż się niektórym pracodawcom wydaje - zaręcza przewodniczący Siewierski. - Zależy nam, by także na Zachodzie Polak nie zaczynał od zera. Książeczka będzie jego swoistą rekomendacją. Dlatego jako przedstawiciel Europejskiej Komisji Społeczno-Ekonomicznej pilnuję naszej polskiej inicjatywy, by takie książeczki zostały również wprowadzone w UE.
Szanse na ich wprowadzenie są znaczne - inne państwa też zmagają się z pracą na czarno i szarą strefą. W krajach o ucywilizowanym rynku pracy - jak Skandynawia - nie przekracza kilku procent. W mniej restrykcyjnych państwach, jak Hiszpania, Grecja - kilkunastu. Co ciekawe i znaczące - tam, gdzie ludzie są zatrudniani na czarno, tam kwitnie największe bezrobocie. W Hiszpanii wynosi już 15,5 proc., podczas gdy u legalistów w Holandii 2,7 proc. oraz, a w Austrii 4,5 proc. Jednak nawet w uporządkowanych Niemczech, mimo ostrych kar dla pracodawców, praca na czarno kwitnie w budownictwie czy rolnictwie. Jednocześnie bezrobocie jest podobne do polskiego oscylującego wokół 10 proc. Rządy tych państw coraz częściej w kryzysie atakowane są za napływ nielegalnych pracowników - w tym z Polski.
- Dlatego widzimy szansę na pozyskanie unijnych funduszy na wprowadzenie takich książeczek u nas - mówi Wiesław Siewierski z FZZ.
Gros nielegalnie zatrudnionych w Europie to bowiem Polacy. Książeczka da im szansę na legalny start także na Zachodzie.
- Jeśli będzie to praca rejestrowana, to będzie droższa. A ja wolę zatrudniać w domu tańszą sprzątaczkę - mówi Marcin, pracujący poza domem po 10-12 godzin i skazany na pomoc sprzątaczki.
Nic bardziej mylnego - pani myjąca okna, piorąca firany, sprzątająca całe mieszkanie bierze za dzień pracy 100-150 zł w zależności od regionu kraju. Taniej jest wynająć osobę do sprzątania z firmy. Ona dostanie około 50 zł, firma 35-45 zł. Niedowiarkom trzeba przypomnieć żywot klienta taksówki. Nielegalni taksówkarze biorą więcej - choć nie płacą składek na ZUS czy podatków. Legalni mniej - a mimo to zarabiający na czarno znajdują klientów. Paradoks? Niejeden w gospodarce wolnego rynku.
Z Markiem Kowalskim, prezesem Polskiej Izby Gospodarczej Czystości, rozmawia Beata Sypuła
Forsuje pan pomysł europejskiej książeczki pracowniczej, czyli Europejskiego Paszportu Pracowniczego. Co będzie zawierał?
To bardzo ważny dla pracownika i pracodawcy dokument. Już w pierwszej legalnej pracy w naszej branży pracownik otrzyma wpis zajmowanego stanowiska. Potem, w miarę awansu zawodowego, będą się<!s>pojawiały kolejne wpisy. Odnotujemy wszystkie stanowiska: od liniowego zatrudnionego do podstawowych czynności, poprzez na przykład brygadzistę lub kierownika, przedstawiciela handlowego, specjalistę jakości, bhp. Poza tym będziemy tam wpisywać zdobyte uprawnienia.
Na przykład jakie?
My wciąż szkolimy ludzi w kolejnych umiejętnościach - a proszę pamiętać, że w naszej branży pracuje wiele osób bez wykształcenia. Jeśli przejdą szkolenie, jak należy utrzymywać czystość w szpitalu - znajdzie się taki zapis w książeczce. Zdobędzie uprawnienia do pracy na wysokości, co wiąże się m.in. z badaniami psychotechnicznymi - o tym również znajdzie się zapis w książeczce. Książeczki będą odmawiane -czyli podbijane co roku, więc nie stracą aktualności.
Co to pracownikowi da w Polsce?
Szukając zatrudnienia w kolejnej firmie, będzie mógł przedstawić swoje atuty - i nie będzie to gołosłowna przechwałka. Podobnie na Zachodzie - to będą jego referencje, bo książeczka będzie w językach polskim i angielskim.
A dlaczego jest tymi książeczkami zainteresowana także wasza branża i Polska Izba Gospodarcza Czystości?
Zrzeszamy 107 firm, w tym 8 z regionu śląskiego. Działamy także w Europejskiej Federacji Czystości. Zależy nam na jakości naszej pracy, gwarancji dla klienta, który może nie obawiać się o bezpieczeństwo i powierzone mienie. Zdobywamy nie tylko ISO, ale też w naszych firmach jest audyt prowadzony przez niezależne firmy audytorskie z Europy. My ręczymy za siebie i swoich pracowników, bo wciąż podnosimy ich kwalifikacje. Jednak my zrzeszamy tylko 25 proc. całego rynku firm do prac porządkowych w Polsce. To pokazuje, z czym musimy się na co dzień zmagać. Nieuczciwa konkurencja trzyma nas w szachu.
W jaki sposób?
Nie możemy choćby dać naszym wysoko wykwalifikowanym fachowcom godnych stawek, bo konkurencja wygrywa przetargi z tańszymi ofertami.
A co na to Urząd Zamówień Publicznych?
Skarży się, że w przetargu nie ma narzędzi do sprawdzenia, ile potem na czarno zatrudnionych osób będzie wykonywać pracę. Książeczka ten problem rozwiąże.
Kiedy wręczycie pierwsze?
Już po wakacjach, a do końca roku otrzymają ją wszyscy pracownicy z firm zrzeszonych w naszej izbie. Wtedy podczas przetargu możemy poprosić: karty na stół.
Jak działają oszuści - fałszywe SMS "od najbliższych"
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?