Strajk ostrzegawczy w wodzisławskim szpitalu nie pomógł, będzie okupacyjny

Związkowcy po proteście byli tak samo rozgoryczeni jak przed nim, bo dyrekcja nie zmieniła swojego stanowiska. - W środę mamy spotkanie całej załogi, na którym zdecydujemy, czy i kiedy przystąpić do strajku okupacyjnego szpitala - powiedział nam Ireneusz Wojtylak, szef zakładowej Solidarności.

W poniedziałek o godzinie 10 pielęgniarki, położne, salowe, radiolodzy i pracownicy obsługi zeszli z oddziałów do holu głównego, gdzie do godziny 12 trwał protest. W tym czasie pacjentami opiekowały się pielęgniarki oddziałowe. Na najbardziej newralgicznych oddziałach, czyli OIOM-ie, pediatrii, noworodków, trakcie porodowym i neurologii dyżurowało dodatkowo po jednej wyznaczonej pielęgniarce.

- Nasza akcja była tak zorganizowana, żeby żaden nasz pacjent nie ucierpiał - mówi Jolanta Muskała, przewodnicząca Związku Zawodowego Pielęgniarek i Położnych w wodzisławskiej lecznicy.

Strajkujący domagają się podwyżek płac o 240 zł netto. Dyrektor Henryk Wojtaszek zapowiedział, że będą podwyżki, ale o 120 zł do stawki zasadniczej. - W obecnej sytuacji finansowej szpitala nie stać na większe podwyżki - argumentował Wojtaszek.

Strajkujący domagają się też przedłużenia na czas nieokreślony czasowych umów pracy, które mają niektórzy pracownicy. Dyrekcja chce przedłużyć je tylko pielęgniarkom.

Związkowcy zamierzają swoje postulaty przedstawić w najbliższy czwartek Radzie Powiatu Wodzisławskiego, ponieważ starosta jest organem założycielskim szpitala.

- Po środowym spotkaniu całej załogi i czwartkowych rozmowach ze starostą zadecydujemy, jaką formę przyjmie dalej nasz protest - mówi Ireneusz Wojtylak. - Być może będzie to nawet strajk okupacyjny - dodaje.

W proteście uczestniczą Solidarność, ZZ Pielęgniarek i Położnych, ZZ Pracowników Ochrony Zdrowia, ratownicy medyczni i radiolodzy. Nie strajkują tylko lekarze, którym dyrekcja podniosła już pensje.