Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Burmistrz Czechowic-Dziedzic nie chce walczyć z komarami

Jacek Drost
Najwięcej komarów jest tam, gdzie są stawy. Dają się we znaki nie tylko wędkarzom
Najwięcej komarów jest tam, gdzie są stawy. Dają się we znaki nie tylko wędkarzom Fot. ARC
Mieszkańcy Czechowic-Dziedzic domagają się, żeby władze miasta przeprowadziły w tym roku akcję odkomarzania. Wiedzą, że nadeszło lato i owady nie dadzą im żyć.

Burmistrz miasta, Marian Błachut, stwierdził jednak, że robione były analizy, środki stosowane do zwalczania larw komarów nie są obojętne dla środowiska, a poza tym odkomarzanie nic nie daje, bo owady mogą przylecieć z sąsiednich gmin, więc akcji nie planuje. Ludzie nie są tym zachwyceni, podają przykład Chyba czy Strumienia, gdzie systematyczna walka z komarami przynosi efekty.

- Jest duży problem z komarami - przyznaje Jerzy Duraj-czyk, czechowicki radny i jednocześnie lekarz. - Można odnieść wrażenie, że gryzą bardziej niż kiedyś. Dużo wilgoci w powietrzu sprawia, że rozmnażają się na potęgę. Nie dość, że mamy plagę kleszczy, to jeszcze do tego dochodzi plaga komarów.

Na terenie Czechowic-Dziedzic znajduje się kilka stawów (m.in. Dębina Dolna, Błaskowiec czy Kopalniak), trochę niewielkich rzeczek, a w pobliżu całkiem spory Zbiornik Goczałkowicki. Komary mają więc idealne warunki do rozmnażania się. Najbardziej dają się ludziom we znaki, kiedy zaczynają grillować lub tym, którzy nie mają specjalnych siatek w oknach.

- Trzeba coś z tym zrobić, bo nie wyobrażam sobie kolejnego lata spędzonego na opędzaniu się od komarów - mówi czechowiczanin Patryk Żak.

W pobliskich gminach, leżących po drugiej stronie Zbiornika Goczałkowickiego, akcje odkomarzania prowadzone są systematycznie od kilku lat, i co najważniejsze, przynoszą efekty.
- Odkomarzanie stosujemy od 2003 roku. Wiadomo, że komarów nie da się wytępić zupełnie, ale dzięki naszej akcji owadów jest zdecydowanie mniej. Mieszkańcy są z tego bardzo zadowoleni. W tym roku jeszcze żaden mnie nie ukąsił - mówi nieco żartując Elżbieta Dubiańska-Przemyk, wójt gminy Chybie, które leży w tzw. Żabim Kraju, gdzie stawów jest zatrzęsienie.

Odkomarzanie w Chybiu czy Strumieniu prowadzą specjalistyczne firmy w dwóch etapach. Rowy melioracyjne oraz brzegi stawów spryskiwane są najpierw na przełomie maja i czerwca, a następnie w lipcu. Środki owadobójcze są tak dobierane, że nie szkodzą rybom hodowanym w pobliskich stawach i roślinom, nie mówiąc już o zwierzętach czy ludziach. Wszystko trwa ledwie kilka dni. Samorząd kosztuje to około 30 tys. złotych rocznie, a ulga dla mieszkańców jest ogromna.

- Czy przylatują do nas z innych gmin? - zastanawia się Dubiańska-Przemyk. - Strumień także prowadzi akcję odkomarzania, więc raczej nie. Problemu nie ma.

Anna Grygierek, burmistrz Strumienia, dodaje, że w gminach, gdzie jest dużo zbiorników wodnych odkomarzanie ma sens. - Trzeba je jednak systematycznie powtarzać. Jak się raz przerwie, to cała wcześniejsza praca idzie na marne - mówi Grygierek.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!