Rządowi ku rozwadze

Dlatego dziwię się, że rząd kręci się wokół ogranych do cna pomysłów. A przy okazji - nuży nas tym samym repertuarem. Ileż razy można przynudzać na tę samą nutę o VAT, akcyzie, składce rentowej i batożeniu bogaczy? Podniesieniu wieku emerytalnego dla kobiet i służb mundurowych oraz obłożeniu knutem (przepraszam: KRUS-em) rolników?

Dlatego rzucam śmiały pomysł: "Panie i panowie, czas sięgnąć do historii!". I tylko nieśmiało przypomnę, że premier jest z wykształcenia historykiem i niejeden pomysł fiskusowi mógłby dorzucić. W dawnych czasach pospólstwo oddawało panu swojemu skórkę z upolowanego zwierzaka, a opole - czyli mała wspólnota - krowę. Czasy mamy nowoczesne, więc może mieszkaniec blokowiska zrzuci się na kupon materii na fartuchy dla lekarzy, a osiedle miejskie na befszytki dla więzionych? Do tego podymne, ale w nowoczesnym wydaniu. Były minister finansów Mirosław Gronicki właśnie dorzucił świeży pomysł: akcyza na gaz do naszych kuchenek. Przypomniał bowiem, że to ostatnie paliwo, co bez tego podatku pośredniego z dymem kominów uchodzi.

Żyją też jeszcze w Polsce ludzie, którzy płacili bykowe - podatek od kawalerów. Wprawdzie podatnik może się wymknąć z sieci fiskusa, np. żeniąc się, ale jest na to jednak sposób. W XVI-wiecznej Polsce bykowe dawano panu za uwiedzenie poddańczej dziewki. Płacił je uwodziciel lub ten, w czyjego domu nastąpiło uwiedzenie, a ostatecznie ojciec dziewczyny. Pomysłów jest więc wiele - wystarczy je tylko odkurzyć. Jako poddana jego rządowej mości proszę jednak jak najpokorniej o obłożenie mnie 50-procentowym podatkiem. Przynajmniej po zdarciu swego, państwo zostawi mi jeszcze połowę.