Dlatego przedstawiciele częstochowskiego klubu poprosili ich o zdeponowanie list i kamizelek w Punkcie Dowodzenia Policji. Po meczu członkowie komitetu odebrali listy i zawiadomili policję. Ich zdaniem, ktoś ukradł im 100 podpisów.
Podpisy pod wnioskiem o referendum początkowo zbierano przed stadionem. Sławomir Kocyga, członek komitetu, twierdzi, że osoby biorące udział w akcji w nagrodę dostały bilet na zawody żużlowe, ale nie prowadziły agitacji podczas samych zawodów.
Wolontariusze relacjonują, że przy wejściu zatrzymali ich ochroniarze i kazali oddać kamizelki odblaskowe, w które byli ubrani oraz listy z podpisami. Zajście było filmowane przez jednego z członków komitetu, a w odbieraniu list uczestniczyli Żaneta Boral, dyrektorka ds. marketingu klubu oraz Janusz Haszcz, naczelnik Wydziału Sportu Urzędu Miejskiego.
- Naczelnik usiłował wyrwać listy. Podpisy zbieraliśmy przed stadionem - mówi jeden z uczestników przepychanki.
Sławomir Kocyga nie kryje oburzenia zajściem. - Zniknęły listy ze 100 podpisami, dlatego wezwaliśmy policję. Ale referendum i tak będzie, bo mamy już kilkanaście tysięcy podpisów - mówi.
Joanna Lazar, rzeczniczka Komendy Miejskiej Policji w Częstochowie zapowiada, że organy ścigania zajmą się tą sprawą, ale dopiero po wpłynięciu oficjalnego zawiadomienia, a takiego wczoraj jeszcze nie było.
Tymczasem, według naszych, ustaleń członkowie Komitetu Społecznego zbierali podpisy na stadionie, co potwierdza wielu kibiców.
- Po fakcie każdy może powiedzieć, co chce - tłumaczy naczelnik Janusz Haszcz. - Interweniowałem u organizatora w tej sprawie, bo wydaję zgodę na organizację imprezy i odpowiadam za bezpieczeństwo. Kiedy z panią Boral podeszliśmy do mężczyzn, którzy zbierali podpisy, doszło do dyskusji, ale to nie był mój pomysł, żeby zabrać listy. To były zawody i agitacja polityczna nie powinna mieć na nich miejsca. Żaneta Boral z Włókniarza podkreśla, że listy były w bezpiecznym miejscu i nie mogły zniknąć. - Nie ma mowy o tym, żeby ktoś je zabrał. Nie było zgody na zbieranie podpisów, stąd interwencja - tłumaczy.
- To sprawa organizatorów, ewentualnie policji. Myślę, że popełniono błąd, bo można było wyprosić zbierających podpisy - mówi Tomasz Toruchowski z częstochowskiej delegatury Państwowej Komisji Wyborczej.
To nie pierwsza w tym roku agitacja wyborcza na tym stadionie. W czerwcu, podczas meczu, przemawiał kandydat na eurodeputowanego Wojciech Nowak (SLD). Inicjatorem był prezes częstochowskiego Fan Klubu, Janusz Danek, który popiera referendum.
15,5 tysiąca częstochowian może odwołać prezydenta Wronę
Przeprowadzenie referendum oraz prawomocność jego wyników są bezpośrednio uzależnione od liczby osób, które na danym terenie poszły do urn w ostatnich wyborach. Ustala się to według dość skomplikowanego algorytmu.
Ostateczne dane są takie, że aby referendum w ogóle przeprowadzić, trzeba zebrać 20 tysięcy podpisów z poparciem. By wyniki referendum w sprawie odwołania prezydenta Częstochowy były ważne (niezależnie od sentencji, przecież częstochowianie mogą poprzeć Tadeusza Wronę), musi wziąć w nim udział 60 procent tych, którzy głosowali w II turze wyborów prezydenckich 26 listopada 2006 roku. To dokładnie 30778 osób. O wyniku decyduje zwykła większość głosów, czyli 50 procent plus 1. To oznacza 15390 głosów. PP
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?