Najtrudniej będą mieli zatrudnieni w prywatnych firmach - od budowlanych, po te, żyjące z turystów. Tu płace mogą zostać obniżone nawet o 5 do 10 proc.
Obecny stan posiadania uda się ocalić w budżetówce i w firmach, w których działają silne związki zawodowe. Tam, gdzie związki są najsilniejsze, podwyżki sięgną 2-5 proc.
Nieźle może być w handlu i usługach.
- Konsumpcja wzrosła w pierwszym kwartale roku o 3,3 proc., ceny także, więc handel i usługi nie będą miały niższych wynagrodzeń. Może będą należeć do nielicznych sektorów, w których pensje wzrosną - mówi Rafał Benecki, ekonomista ING Banku Śląskiego.
Analitycy uważają, że zamrożenia wynagrodzeń może się spodziewać budżetówka: jej silne związki zawodowe, np. w edukacji czy w służbach mundurowych, wywalczyły już swoje na 2009 rok, więc w 2010 r. będą musiały się tym zadowolić.
O podnoszeniu wynagrodzeń ani myślą z kolei bankowcy i ubezpieczyciele. Trwa mordercza walka o każdego klienta, a przetrwanie banków zależy m.in. od tego, jak bardzo uda się im obniżyć koszty własne.
Najtrudniej jednak będzie w tych branżach, które są nastawione na klientów uzależnionych od kredytu: budowlanej, meblarskiej, motoryzacyjnej, czy produkującej sprzęt agd. Ciężkie miesiące czekają też gastronomię i hotelarstwo.
Powód jest prosty: w kryzysie mniej z nas decyduje się na luksusy - budowę domu, wczasy, kupno nowego auta czy telewizora. Jednak nawet ci, którzy dostaną kilkuprocentowe podwyżki, odczują wzrost kosztów życia, bo ceny już teraz rosną szybciej niż wynagrodzenia.
Co prawda w maju - w stosunku do maja ub. roku - staniały owoce (11,3 proc.), warzywa ( 7,5 proc.), nabiał ( 0,3 proc.), ale podrożało mięso (1,2 proc.), wędliny (0,6 proc.), napoje (0,5 proc.), alkohol (0,4 proc.) i wyroby tytoniowe (1,7 proc.).
Jeśli pracujesz w handlu lub usługach, jesteś wybrańcem. Należysz bowiem do elitarnego grona tych, którzy w przyszłym roku mogą dostać podwyżkę. Nie będzie ona jednak wynikała z hojności pracodawcy: po prostu w tych branżach pracuje się często za najniższą płacę krajową. A ta w styczniu 2010 r. wzrośnie z dzisiejszych 1.276 zł do 1.317 zł.
I jeżeli chodzi o podwyżki, do których na pewno dojdzie, to na tym koniec. Większość pracowników musi się bez nich obejść, walcząc co najwyżej o to, by płace nie runęły w dół o 5-10 proc.
- Pracownicy budżetówki, otrzymujący jeszcze w tym roku podwyżkę, nie mogą się jej spodziewać w 2010 r. - uważa Rafał Benecki, ekonomista ING Banku Śląskiego. - Nie przewidują tego wstępne założenia do przyszłorocznego budżetu państwa.
Ale Benecki uważa, że tu i ówdzie, w różnych branżach, podwyżki mogą się zdarzyć, tyle że średnio wynagrodzenia nie wzrosną więcej niż o 2 procent. Szanse na nie będą mieli jednak tylko pracownicy tych gałęzi przemysłu, które dostaną pokaźne zamówienia - zwłaszcza na eksport.
W takich sytuacjach podniesienie zarobków będzie się zapewne wiązało z wydłużeniem czasu pracy zatrudnionych - by zrealizować zamówienie.
Taki czasowy wzrost zamówień wiąże się w przypadku większości śląskich eksporterów z produkcją dla Niemiec. To tam trafia aż 80 proc. naszego eksportu, na który w dużej części składają się wyroby metalowe (śrubki, zawiasy czy nakładki itp.). Analitycy dostrzegają już za Odrą lekkie wzrosty wskaźników ekonomicznych, które zwykle zapowiadają koniunkturę. Jeśli ona nadejdzie, w najbliższych miesiącach można się spodziewać ożywienia, a w ślad za tym, zamówień eksportowych i podwyżek płac.
Co ciekawe, w przemyśle, zwłaszcza w naszym regionie, gdzie sektor energetyczny niemal w całości jest państwowy, wprowadzane są cały czas podwyżki wynegocjowane jeszcze w ubiegłym roku. To dlatego przeciętne wynagrodzenie brutto w czerwcu wyniosło 3.287,88 zł, co oznacza, że w ciągu ostatnich 12 miesięcy wzrosło o 2 proc.
Wpływ na ten wzrost miały też prace sezonowe - nie tylko w rolnictwie, ale także związane z handlem na wolnym powietrzu, budownictwem, gastronomią. Przyszłość tych branż rysuje się jednak niewyraźnie. Na razie popyt wewnętrzny rośnie, konsumpcja za pierwszy kwartał była wyższa o 3,3 proc., więc przedsiębiorstwa handlowe i usługowe mają z czego płacić swoje zobowiązania. Jednak ten rok, jak żaden dotychczas, wyeliminuje z rynku słabe firmy. Związki zawodowe mogą tu i ówdzie w drodze negocjacji zgodzić się na redukcje płac o kilka, czy kilkanaście procent. Taka będzie cena braku zwolnień.
Adam Ambrozik, ekspert Konfederacji Pracodawców Polskich, podkreśla, że uzdrawianie firm i programy naprawcze zawsze oznaczają cięcie kosztów. A to oznacza także zwolnienia.
- W ciągu najbliższych kilkunastu miesięcy trudno będzie znaleźć w Polsce branże nie tnące kosztów. W niektórych przypadkach dla pracowników oznacza to jedynie zamrożenie pensji, ale często niższe wynagrodzenia - ostrzega Łukasz Wróbel, analityk Open Finance.
Spodziewa się on kłopotów w firmach uzależnionych od kredytów, np. w budowlanych, gdzie także nabywcy mieszkań mają kłopoty w otrzymaniu bankowego wsparcia. Tam będą i zwolnienia, i obniżki.
- Za nami także pierwsza fala zwolnień w bankach, którą obserwowaliśmy na początku 2009 r. Jeżeli najbliższe miesiące nie przyniosą ożywienia, można spodziewać się ponownego ograniczania zatrudnienia albo obniżek pensji - przewiduje Łukasz Wróbel z Open Finance.
Na ożywienie liczą górnicy. Ale w Kompanii Węglowej w I półroczu nie udało się sprzedać ponad 3 mln ton wydobytego węgla, a zyski firmy w czerwcu były mizerne - ledwie 0,5 mln zł. Jastrzębska Spółka Węglowa za pierwszy kwartał 2009 r. odnotowała zaś, po raz pierwszy w historii, 80 mln zł strat. Mimo to związki zawodowe walczą o podwyżki. - I w tych przedsiębiorstwach, gdzie są silne związki, podwyżki będą - uważa Rafał Benecki.
Rzeczywiście: w Katowickim Holdingu Węglowym już w tym roku dostali takie, jakich chcieli. W Kompanii Węglowej zapewniają, że nie ma mowy o zwolnieniach pracowników, ograniczaniu czasu pracy ani obniżaniu pensji. O podwyżkach mówią jednak górnicy z KW. Podobnie jak z JSW, choć jej program oszczędnościowy mówił o zamrożeniu płac.
Łukasz Wróbel widzi silną pozycję związków, naciskających na podwyżki, także w branży edukacyjnej. Dlatego nauczyciele w tym roku otrzymali już jedną 5-procentową podwyżkę bazowej kwoty wynagrodzenia, a dzięki odpowiednim zapisom w ustawie budżetowej mają zagwarantowaną od września drugą podwyżkę, również o 5 proc.
- Na początku roku również urzędnicy otrzymali wyższe wynagrodzenia, podobnie jak lekarze-stażyści, ale ze względu na problemy z finansami państwa w przyszłym roku, budżetówka nie powinna raczej liczyć dalsze podwyżki, a co najwyżej na stabilizację na dotychczasowym poziomie - uważa Wróbel.
W prywatnych przedsiębiorstwach warunki biznesowe od około pół roku pogarszają się bez względu na branżę. Totalne załamanie koniunktury analitycy Open Finance widzą w branży meblarskiej i przemyśle ciężkim. Różowo nie jest w branży budowlanej, hotelarstwie i gastronomii. Przed końcem 2010 r. pracownicy tych sektorów nie powinni oczekiwać wyższych pensji.
Strefa Biznesu: Polacy chętniej sięgają po krajowe produkty?
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?