Oprócz prawa jazdy, wymagany będzie obowiązkowy specjalistyczny kurs, zakończony uzyskaniem świadectwa kwalifikacji zawodowej.
Co najmniej półroczny kurs będzie kosztował nawet 10 tys. zł - taki obowiązek nakłada znowelizowana ustawa o transporcie drogowym.
W ucieczce przed tym haraczem, mimo wakacji, w całej Polsce trwa szturm na autoszkoły i WORD-y, by zdążyć z uzyskaniem prawa jazdy kat. C i E przed graniczną datą.
- Zwykle w lipcu i sierpniu ruch jest mniejszy, ale w tym roku pracujemy nawet w soboty - mówi Roman Bańczyk, dyrektor WORD w Katowicach.
Nie wszyscy zdążą z uzyskaniem prawa jazdy do wejścia w życie nowych przepisów. Na Śląsku najbliższy termin egzaminu ustalany jest już na pierwsze dni września. W razie nieudanego podejścia skończą się marzenia o pracy kierowcy. Wolne sierpniowe terminy mają jedynie małe ośrodki w Suwałkach, Białej Podlaskiej czy Krośnie.
A jest o co walczyć. Teraz uzyskanie świadectwa kwalifikacji zabiera dwa tygodnie na kurs i kosztuje ok. 800 zł.
Kierowcy nie wierzą, że planowane zmiany mają zwiększyć ich umiejętności i wiedzę oraz bezpieczeństwo na drogach. Mówią, że to nabijanie kasy szkołom nauki jazdy i stowarzyszeniom, które będą prowadzić takie szkolenia. W efekcie za kilka lat w Polsce może brakować kierowców.
Tak pracowitych wakacji jeszcze w szkołach nauki jazdy i w Wojewódzkich Ośrodkach Ruchu Drogowego nie mieli. Niemal z dnia na dzień o kilkaset procent wzrosła liczba chętnych do zawodu kierowcy. I to nie tylko w naszym regionie, ale w całej Polsce. Powodem nie jest nagły wzrost płac w tym zawodzie, a próba uzyskania dokumentów przed wejściem w życie nowych przepisów, które w drastyczny sposób podwyższają koszty uzyskania uprawnień.
Robert Krawczyk z Katowic jak wielu innych, nie pojechał na urlop. Najpierw skończył kurs na prawo jady kat. C, a teraz czeka na egzamin.
- To jedyna szansa, żeby jeszcze dostać się do zawodu. Nawet nie dopuszczam myśli, że musiałbym zapłacić dziesięć tysięcy za świadectwo kwalifikacji zawodowej. Zarabiam dwa tysiące, więc to dla mnie kwota astronomiczna - mówi.
Ten drastyczny wzrost kosztów uzyskania uprawnień ma obowiązywać od 10 września. Od tej daty trzeba będzie ukończyć specjalny 280-godzinny kurs nauki z zakresu budowy pojazdów, bezpieczeństwa ruchu drogowego, ochrony środowiska itd. Przyszły kierowca zawodowy będzie musiał także przejść jazdę w ekstremalnych warunkach na specjalnym torze lub symulatorze. Nauczycielami za niezłe honoraria mają być specjaliści z różnych dziedzin.
W Warszawie, gdzie rocznie szkoli się najwięcej kierowców, są tylko dwie szkoły nauki jazdy dysponujące specjalnymi torami i matami do doskonalenia jazdy. Zdaniem dyrektora katowickiego WORD, Romana Bańczyka, na Śląsku nie ma ani jednej placówki, która może dziś szkolić kierowców zgodnie z wymogami nowego świadectwa kwalifikacji zawodowej. Na zmianie przepisów zarobią więc nieliczni, ale za to dużo.
- Jak zwykle wszystko postawione jest na głowie. Przepis wchodzi w życie, a nie ma gdzie szkolić ludzi - mówi Michał Kopeć ze Szkoły Auto.
Jacek Jastrzębski, właściciel szkoły nauki jazdy Turbo, mówi z sarkazmem, że ustawodawca chyba chce, by kierowcy kończyli co najmniej licencjat z jazdy. - 280 godzin nauki nie da się zrobić w miesiąc ani nawet dwa. Potrzeba na to co najmniej pół roku, w niektórych wypadkach dłużej. Dodając do tego kurs na prawo jazdy i egzamin, nauka może zająć dwa lata. A gdzie czas na normalną pracę, żeby zarobić na ten kurs? - pyta.
Takie same opinie usłyszeliśmy w Łodzi, Warszawie, Wrocławiu i Rzeszowie.
Przed rokiem podobne świadectwa kwalifikacji zawodowej zaczęły obowiązywać kierowców autobusów. W efekcie kursy na prawo jazdy kategorii D prawie zanikły. W niektórych ośrodkach na palcach jednej ręki można policzyć tych, którzy zdecydowali się przejść szkolenie. Byli to - o dziwo - głównie bezrobotni.
- Od dawna wiadomo, że Polak potrafi! Żeby obejść płacenie 10 tysięcy za świadectwo, ludzie kończą kurs na prawo jazdy, a potem idą na bezrobocie i resztę płaci za nich biuro pracy z naszych podatków albo z środków unijnych w ramach przygotowania do zawodu - mówi jeden z właścicieli szkoły nauki jazdy.
Również zdesperowani dyrektorzy niektórych Przedsiębiorstw Komunikacji Miejskiej decydują się opłacić taki kurs bezrobotnym kierowcom z kategorią D. Problem w tym, że liczba tak przeszkolonych jest i będzie ograniczona.
- Z dwa, trzy lata pojawi się problem z brakiem kierowców. Wówczas zacznie się gorączka wśród przedsiębiorstw transportowych, szukających pracowników. Ale tego kryzysu już nikt pisząc nowe przepisy, nie przewidział - kończy Michał Kopeć.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?