Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Ukraińcy czekają na naszą pomoc

Redakcja
Fot. Mikołaj Suchan
Chrześcijanie i Europejczycy nie powinni nigdy nawoływać do wrogości i nienawiści - mówi prof. Marian Zembala, dyrektor Śląskiego Centrum Chorób Serca w Zabrzu

Z profesorem Marianem Zembalą, dyrektorem Śląskiego Centrum Chorób Serca w Zabrzu rozmawia Katarzyna Piotrowiak

Prezydent Wiktor Juszczenko przyznał panu profesorowi order za wkład w rozwój kardiologii i kardiochirurgii na Ukrainie, a przez to również rozwój dobrosąsiedzkich kontaktów pomiędzy naszymi krajami. Tymczasem kontrowersje wokół rajdu szlakiem Stepana Bandery nie sprzyjają pojednaniu?

Z wielkim niepokojem obserwowałem rozwijającą się od tygodnia krucjatę w Polsce. Poza nielicznymi odpowiedzialnymi wypowiedziami premiera Donalda Tuska, księdza kardynała Dziwisza, posłów Wujca czy Gowina, w medialnych dyskusjach dominowali, niestety, oponenci, dla których prawo zawiera się w sztandarowej zasadzie jak z Kodeksu Hammurabiego, czyli "oko za oko, ząb za ząb, ręka za rękę". Ze szczególnym smutkiem i zażenowaniem przyjmowałem wypowiedzi kapłana ks. Isakowicza-Zaleskiego, kiedy mówił, że to ukraińska odmiana młodzieżówki "Hitlerjugend" jedzie przez Polskę śladami Bandery do Monachium, aby w czasie rowerowego rajdu demonstrować antypolskie postawy. Jako katolik i Europejczyk byłem przerażony nieodpowiedzialnością słów nawołujących do nienawiści, agresji, zniszczenia.
Zabrakło elementarnej katolickiej miłości bliźniego, która nakazuje, aby dobrem, spokojem, odpowiedzialnością i rozwagą przyjąć młodych ludzi w Polsce. Powinniśmy pokazać, że pomimo meandrów polskiej i ukraińskiej historii, także i naszych błędów i wypaczeń, mam tu na myśli Akcję Wisła, oraz rozbieżnych ocen w Polsce i na Ukrainie wobec dokonań Stepana Bandery, nie byliśmy i nie jesteśmy barbarzyńcami, ale sąsiadami otwartymi na rzeczywisty dialog i pojednanie. W końcu my Polacy dobrze wiemy, że w historii każdego narodu i państwa, są i będą postacie trudne, dwuznaczne, których ocena historyczna i moralna jest skomplikowana. Taki konflikt jest nam dzisiaj niepotrzebny, eskalowałby zniszczonymi grobami Polaków na Ukrainie i niepotrzebnym rozwojem antypolskich postaw. Dlatego w takich sytuacjach potrzebna jest rozwaga, odpowiedzialność, ale i otwartość na chrześcijański, a nie tylko historyczny dialog.

Powinniśmy pokazać, że nie jesteśmy barbarzyńcami, ale sąsiadami otwartymi na prawdziwy dialog

Tylko, że o wyczynach Stepana Bandery trudno zapomnieć ludziom, którzy pamiętają tamte czasy. Czy to nie tłumaczy takiej postawy, może nawet skrajnych wypowiedzi?
Absolutnie nie. My Polacy pokazywaliśmy w przeszłości naszą otwartość - przyjęliśmy Żydów wyrzuconych z Hiszpanii, pierwsi otworzyliśmy się dla Braci Mniejszych. Powinniśmy zatem pokazywać się z lepszej strony, bo jesteśmy narodem katolików i Europejczyków, ludzi, którzy potrafią racjonalnie rozmawiać o trudnej przeszłości, zapominając, że z naszym oglądem na historię też nie wszyscy się zgadzają. Tymczasem wobec tych młodych ludzi z Ukrainy demonstrujemy nienawiść, zamiast z nimi porozmawiać, wyjaśnić im, dlaczego Stepan Bandera budzi takie odczucia. Zachowajmy więc umiar i postarajmy się o tym rozmawiać bez nienawiści, bo to do niczego nas nie zaprowadzi.
Pan profesor zna dobrze Ukrainę?
Przebywałem wiele lat w tym najbardziej kontrowersyjnym regionie, czyli na Wołyniu. Kiedy trzynaście lat temu pojawiłem się tam z innymi lekarzami, czuło się wyraźną niechęć do Polaków.

Jak się to przejawiało?
Byli wobec nas bardzo nieufni, podejrzliwi. Wiedzieli, że jesteśmy dobrymi specjalistami, ale dawali nam odczuć, że woleliby u siebie Włochów czy Niemców. Tak było w Iwano-Frankowsku, Stanisławowie czy Tarnopolu, gdzie szkoliliśmy ich personel medyczny. Ale było też wielu ludzi, zwłaszcza wśród lekarzy, samorządowców czy duchownych - także prawosławnych, którzy jako pierwsi, odważnie pokazywali postawę godną naśladowania. Widzieli, że przyjeżdżaliśmy bezinteresownie z bardzo konkretną pomocą medyczną. Zaczęliśmy w tym trudnym regionie leczenie zawałów, wprowadzaliśmy nowoczesną kardiologię i kardiochirurgię do szpitali. Efekt jest taki, że po latach młodzi ludzie po języku angielskim i rosyjskim, uczą się z wyboru także polskiego. W bibliotekach miejskich i uczelnianych są dostępne polskie książki. Polski jest coraz więcej na Ukrainie: widać wspólne polsko-ukraińskie przedsiębiorstwa, filie polskich banków, słychać chóry śpiewające polskie pieśni, polska literatura jest mocno widoczna w repertuarze ukraińskich teatrów.

Ks. Isakowicz-Zaleski twierdzi, że na razie nie istnieje coś takiego jak polsko-ukraińskie pojednanie.

Proszę wybaczyć, ale tylko człowiek wypełniony nienawiścią, a nie miłością może wypowiadać takie nieprawdziwe słowa. Profesor Religa, który jako jeden z pierwszych rozpoczął pomoc szkoleniową dla lekarzy ze Lwowa, widział efekty pojednania i o nich mówił już w roku 1996. Ja nie tylko podtrzymuję te opinie, ale potrafię ją udokumentować i rozwinąć. Naprawdę, wielu Ukraińców jest nam przychylnych.

Tak na co dzień?

Wyszkoliliśmy na Ukrainie ponad 40 lekarzy kardiologów, kardiochirurgów i anestezjologów, w tym najważniejszym programie chorób serca, w miejscu gdzie nie ma czegoś takiego jak ubezpieczenie społeczne. W tym 50-milionowym kraju za wszystko płaciło się z własnej kieszeni. Pomagaliśmy Ukrainie w trakcie powodzi. Tam gdzie przybywaliśmy z pomocą zawsze witano nas z wielką radością. Wiem też, że nadal czekają na naszą pomoc i współpracę. Dlatego dzisiaj przepraszam Ukraińców za przesycone nienawiścią słowa. Niech wiedzą, że mają w Polakach przyjaciół i zwolenników dialogu.

To jak pan profesor rozwiązałby problem z rajdem rowerowym organizowanym szlakiem Bandery?
Polski konsul na Ukrainie powinien się wcześniej spotkać z organizatorami rajdu, poznać intencje i cel rajdu, a następnie wyjaśnić szczegółowo nasze polskie stanowisko, z którego wynika, że należy przestrzegać określonych zasad postępowania, tak aby nie ranić Polaków. Tymczasem bardzo negatywna kampania po obu stronach spowodowała eskalacje nieodpowiedzialnych wypowiedzi. W tej sytuacji polski MSZ, mając naprawdę niewiele czasu, podjął trudną decyzję, aby zminimalizować konflikt i nie dopuścić do dalszego pożaru.

Czyli zalecałby pan dyplomację?
Raczej obywatelską i chrześcijańską dojrzałość. Powinniśmy tak działać, aby w przyszłości minimalizować postawy ekstremalne z obu stron. Po stronie polskiej było ich w tym konflikcie zdecydowanie za dużo.

Czy ta sytuacja może pogorszyć stosunki polsko-ukraińskie?
Nie. Jestem przekonany, że w naszych relacjach przeważa dobro wypracowywane latami z tak wielkim trudem.

Ma pan profesor przyjaciół na Ukrainie?
Tak, mam wielu przyjaciół na Ukrainie, tak jak w Niemczech czy Rosji. I mogę powiedzieć, że na 100 spotkanych na Ukrainie osób, 90 jest bardzo propolskich. Oni obserwują nasze dokonania z podziwem, zazdroszczą nam wolności, tego co osiągnęliśmy w gospodarce, wzorują się na rozwiązaniach naszych samorządów. Obecnie rozbudowujemy szpital w Zabrzu. Kiedy w 2007 roku wielu polskich budowlańców rzuciło pracę w Polsce i pojechało do lepiej płatnej w Norwegii, zadzwoniłem na Ukrainę i już po dziesięciu dniach przyjechała grupa dwudziestu budowlańców. Dostali pozwolenia od wojewody i dobrze pracowali przez cały rok. Dlatego starajmy się z rozwagą rozwiązywać ponadgraniczne problemy. Oni pamiętają i cenią, że Polacy przybywali do nich z wieloraką pomocą. Pewnie mało kto wie, ale w 2009 roku zaraz po wielkiej powodzi, oddaliśmy im bezpłatnie naszą karetkę sanitarną, którą używaliśmy na Śląsku przez 9 lat. Dzisiaj, kiedy ratuje chorych i przewozi ich do szpitali Równeg, czy Łucka przypomina w języku polskim, ukraińskim i rosyjskim, że jest to dar od Polaków dla społeczeństwa
Wołynia.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Ukraińcy czekają na naszą pomoc - Dziennik Zachodni