Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Spiker snajpera nie zastąpi Podbeskidzie - MKS Kluczbork 1:1

Łukasz Klimaniec
Przed bramką gości z Kluczborka (białe  stroje) nie brakowało takiego zamieszania, ale MKS stracił tylko jedną bramkę
Przed bramką gości z Kluczborka (białe stroje) nie brakowało takiego zamieszania, ale MKS stracił tylko jedną bramkę fot. Łukasz Klimaniec
Zamiast pierwszego zwycięstwa w sezonie, bielscy kibice musieli przełknąć już drugą gorzką pigułkę. Bo po remisie w Nowym Sączu ich ulubieńcy nie poradzili sobie z innym beniaminkiem I ligi.

- Styl, jaki zaprezentowaliśmy... To nie było to - kręcił głową niepocieszony Marcin Brosz, trener Górali.
Wydawało się, że w tym meczu Podbeskidzie wszystkie atuty ma po swojej stronie. Ostatnim atutem był... spiker.

Tadeusz Paluch, bez którego kibice, a nawet niektórzy piłkarze nie wyobrażają sobie meczu I ligowego w Bielsku-Białej, w czerwcu po latach pracy pożegnał się z mikrofonem (powodem były jego nowe obowiązki zawodowe). Jak się okazało, dał namówić się na powrót, a bielscy fani zadedykowali mu transparent (Tadek - tu jest twoje miejsce, tu jest twój dom) i skandowali jego nazwisko, jakby co najmniej strzelił gola.

Szybko jednak nazwisko Paluch zamienili na Rocki, bo debiutujący na Stadionie Miejskim popularny Rocky po podaniu Juraja Dancika z bliska huknął z woleja nie do obrony.

Radość trwała raptem trzy minuty. Przerwała ją strzał Marcina Adamczyka z rzutu wolnego. Uderzona mocno piłka zmierzała na tzw. krótki słupek, a próbujący ją wybić Martin Matus zmienił jej kierunek i zaskoczył Łukasza Merdę.
Słowak bardzo chciał odkupić swoją niefortunną interwencję - tuż przed przerwą po podaniu Clemence'a Matawu, najlepszego obok Rockiego zawodnika Górali, strzelił głową i pewny swego już zaczął cieszyć się z gola. Piłka jednak odbiła się od poprzeczki.

Podbeskidzie atakowało, piłkarze Brosza raz po raz ostrzeliwali bramkę (Rocki, Osiński, Dancik), próbowali indywidualnych akcji, ale bez efektu. Góralom brakowało szczęścia, ale przede wszystkim wyrachowanego snajpera, który wykorzystałby podania Rockiego, Matawu czy Świerblewskiego.

- Do nas za to szczęście się uśmiechnęło, remis to dla nas dobry wynik - ocenił Grzegorz Kowalski, trener MKS.

O emocje zadbał arbiter Łukasz Śmietanka, który pokazał Tomaszowi Zielińskiemu żółtą kartkę, a następnie czerwoną. Zieliński posłusznie zszedł z boiska, by... zaraz na nie wrócić. Okazało się, że nie miał wcześniej kartki.

- Zawodnik wprowadził mnie w błąd. Gdy pokazałem mu żółtą kartkę, powiedział: przepraszam panie sędzio, już schodzę. W notatniku miałem już numer 20 (z takim grał Zieliński - red.), więc sięgnąłem po czerwoną. A ten numer 20 to był gracz gospodarzy - wyjaśnił Śmietanka. - Skręciłem nogę i musiałem zejść z boiska. Nawet nie widziałem tej czerwonej kartki - przyznał Zieliński.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!