Goprowcy uczą się ratować ludzi z rwących rzek

W rwącej rzece Salza goprowcy doskonalili się w zakresie ratownictwa na wodach szybkopłynących i powodziowych. - Zmiany klimatyczne w naszej strefie powodują częste podtopienia i zalania, a te w ostatnich latach mają miejsca na terenie działalności GOPR, czyli od Bieszczad po Karkonosze. Coraz częściej goprowcy są wzywani do takich akcji. Dlatego zaczęliśmy pracować nad zmianami w programie szkolenia i rozwijać tę dziedzinę - tłumaczy Maciej Moskwa, który w GOPR odpowiada za ratownictwo na wodach szybkopłynących i powodziowych (WSiP).

Ratownicy podkreślają, że priorytetem pozostaje ratownictwo wysokościowe i specjalistyczne. Jednak te umiejętności oraz sprzęt są coraz częściej wykorzystywane także w przypadku powodzi. Goprowcom łatwiej dotrzeć do poszkodowanych, m.in. przy użyciu śmigłowca ratunkowego i lin.

- Brałem udział w takich akcjach i wiem, ile można było zdziałać - przyznaje Jerzy Siodłak, naczelnik Grupy Beskidzkiej GOPR. - Nie chcemy wyprzeć ratowników WOPR. Nie tworzymy specjalnych grup, czy oddziałów. W szkoleniu chodzi o to, by ratownik pracował w odpowiednim komforcie i zabezpieczeniu - dodaje. Moskwa zwraca uwagę, że goprowcy mają duże umiejętności i praktykę w niesieniu pomocy z powietrza (powódź 1997, 2001). Chodzi m.in. o działania interwencyjne z pokładu śmigłowca. Ale trzeba też być gotowym na sytuację, gdy użycie maszyny latającej nie będzie możliwe. Temu miało służyć szkolenie w Austrii. - Naturalny stan wody w rzece jest tam na co dzień taki, jak u nas w skrajnych warunkach powodziowych. Mieliśmy okazję do solidnego treningu - przyznaje ratownik.

Goprowcy mają do dyspozycji kamizelki, kombinezony neoprenowe, rzutki oraz ponton. Szkolenie jest obowiązkowe jako jedno z podnoszących kwalifikacje na stopień starszego ratownika. Rozważany jest pomysł, by w każdej grupie GOPR wyspecjalizować kilku ratowników w takich działaniach.