Problem w tym, że hydrokortyzon był refundowany i 20 tabletek kosztowało 3,20 zł. Za fiolkę corhydronu trzeba zapłacić średnio 9 zł, bo państwo do tego medykamentu nie dokłada.
Jeleniogórska Jelfa wstrzymała produkcję leku, bo dostała zanieczyszczone składniki i cały czas zapewnia, że to tylko czasowe kłopoty. Ministerstwo Zdrowia nie zareagowało na czas. A na astmę zapada około 10 proc. populacji, co oznacza, że cierpi na nią 3 mln Polaków. Koszty leczenia, także w szpitalach, znacznie wzrosły. Chorzy z receptą na hydrokortyzon odsyłani są do lekarza. Leku nie ma w hurtowniach, nie wiadomo, kiedy będzie. - Pacjenci nie chcą leku zamiennego, nie tylko ze względu na cenę, także z powodu nie tak dawnych problemów z corhydronem - mówi Ewa Gofroń z Apteki Staromiejskiej w Katowicach. Jakiś czas temu na rynek trafiła omyłkowo partia leku, która zamiast corhydronu zawiera silny specyfik, stosowany do znieczulenia podczas operacji. Potem corhydron został zanieczyszczony szkłem. Zła opinia pozostała.
Zwykle w sprzedaży są dwa, trzy refundowane odpowiedniki danego specyfiku. W przypadku hydrokortyzonu, wyboru nie ma. Z dopłatą można wziąć tylko ten medykament.
- Przy rejestracji leków refundowanych Ministerstwo Zdrowia powinno zadbać o takie zapisy w umowie, które zobowiązywałyby producenta do informowania odpowiednio wcześniej o planowanej przerwie w dostawie czy wycofaniu się z produkcji. Wtedy jest czas na jakąś reakcję - uważa dr Stanisław Piechula, prezes Śląskiej Izby Aptekarskiej.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?