Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Ciulim i czulent w Lelowie - święto dwóch kultur i kuchni

Janusz Strzelczyk
Po ciulim ustawiała się długa kolejka
Po ciulim ustawiała się długa kolejka fot. janusz strzelczyk
Ciulim lepszy czy czulent - zdania były podzielone. Obie potrawy smakowały uczestnikom lelowskiego pikniku. Już po raz siódmy w miniony weekend odbywa się Święto Ciulimu i Czulentu.

Potrawy różnią się przede wszystkim tym, że w czulencie nie ma, bo nie może być, wieprzowiny. Ciulim przygotowały miejscowe gospodynie i nie nadążały z wydawaniem porcji turystom i miejscowym. Kucharze chasydzi też nie mieli chwili odpoczynku. Przyjechali specjalnie z Izraela, aby ugotować przysmak żydowskiej kuchni.

To święto jest spotkaniem dwóch kultur, polskiej i żydowskiej, w miejscu, gdzie do II wojny światowej żyły w zgodzie obie społeczności.

Abraham Hasher na święcie był po raz pierwszy. Przed przyjazdem do Lelowa nie wiedział nawet, że jest organizowana taka impreza. Był nią mile zaskoczony, chociaż sam za czulentem nie przepada. W domu, w Rechowot, pod Tel Awiwem, żona Judith nie gotuje tej potrawy. Dopiero na święcie mieli okazję zjeść czulent. Od tygodnia przebywają z żoną w Polsce. Tu są ich korzenie, na krakowskim Kazimierzu. Lelów chcieli odwiedzić, bo w przewodnikach przeczytali, że tu jest pochowany cadyk Dawid.

Starsi chasydzi przygotowujący czulent wyglądali jak postaci z filmu pt. Skrzypek na dachu. Ale o tym nie wiedzą, bo są pobożnymi Żydami - chasydami. A pobożny chasyd unika kina, telewizji.
Świetnie za to gotują. Bo takie potrawy jak czulent chasydzi-mężczyźni sami przygotowują.
Za to ciulim przygotowują lelowskie gospodynie. To bardzo dużo pracy. Samo tarcie ziemniaków jest już ciężką robotą.

W sobotę i w niedzielę, na placu przed gimnazjum znów ustawiły się długie kolejki lelowian, a także gości z odległych miejscowości, przed kuchniami chasydów i miejscowych kucharek.

Ale nie tylko tych potraw można było skosztować. Lelowska kuchnia robi się coraz ciekawsza. Specjały domu, to obok ciulimu, gęsie pipki, raki, śliwowica lelowska, zupa nietoperzowa, czyli grzybowa, specjalnie przyprawiana.

To był wielki piknik. Na straganach sprzedawano przeróżne rzeczy. A na estradzie też każdy mógł znaleźć coś dla siebie. Była muzyka klezmerska w wykonaniu zespołu Chmielnikers. Już tylko w Lelowie i na krakowskim Kazimierzu można w naszym kraju usłyszeć prawdziwych klezmerów.
Na koniec aktorzy teatru ognia imponowali żonglerką płonącymi głowniami.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!