Pędził więc swoim jelczem, co chwilę ścinając jakiś zakręt albo krzak na poboczu. Zrazu stłoczone w środku baby wesolutko popiskiwały, ale szybko spoważniały, a ta i owa zaczęła nawet półgębkiem protestować. Odpowiedzią kierowcy było więcej ściętych krzaków i zakrętów, do czego doszło ostre hamowanie i ruszanie. Po którejś z takich kombinacji połowa kumoszek, uczepionych poręczy, półek oraz łydek i łokci koleżanek, poleciała z wrzaskiem na podłogę. Ich "łojezu, łojezu!", pomieszane z gdakaniem kur i zapachem wędlin rozsmarowanych na spódnicach, zamieniło autobus w obwoźny stragan niczym z filmów Kusturicy. I wtedy kierowca odwrócił się ku leżącym i krzyknął:
- Leżeć! Za chwilę znowu będę hamował!
O tej historii, opowiedzianej mi przed laty przez ciotkę, która w tamtym autobusie straciła nabiał, a zyskała siniaki - przypomniałem sobie, gdy usłyszałem, jak po Rybniku w upalne dni jeździ się pięknymi autobusami marki Mercedes. Jeździ się nimi kulturalnie, spokojnie, tyle że w cieple i bez przeciągów. Rybnickie mercedesy są bowiem bardzo nowoczesne, okna mają nieotwierane i klimę w standardzie. Tyle że tej klimy kierowcy nie włączają, bo szefowie kazali im oszczędzać paliwo. Prawdopodobnie nie włączają jej też jeszcze z powodu odkrycia, jakiego dokonał prezes od transportu w Rybniku Kazimierz Berger: ludzie co chwilę włażą i wyłażą z autobusów, wpuszczając ciepło. No to nie ma sensu klimatyzować.
Logika Bergera i tych autobusowych szefów w Rybniku, którzy walczą z chłodzeniem w transporcie publicznym, jest plastyczna jak gładź szpachlowa i ma wielki potencjał. Sprzyja bezpieczeństwu publicznemu: klient nieklimatyzowany jest osłabiony, więc nieawanturujący się. Daje też szansę na kolejne oszczędności. Gdyby zlikwidować przystanki, ludzie mieliby mniej okazji do wiercenia się w autobusach, podróżując od dworca do dworca. Latem nie wpuszczali, a zimą nie wypuszczaliby więc ciepła. No i mniej zabawy w ruszanie i hamowanie to oszczędność na paliwie.
Teoria ta, wdrożona w toaletach, pozwoliłaby zlikwidować spłuczki (w muszli i tak zaraz znowu się nabrudzi) oraz papier (im mniej wiercenia się tym lepiej).
Czy to prezes Berger rozpoczynał karierę w tamtym autobusie jadącym na targ? Ma przecież ten sam zmysł do oszczędzania energii - wtedy marnowanej przez baby na wstawanie z podłogi, dziś - przez rybnickie mieszczki, które się pocą, bo nie potrafią usiedzieć.
Chyba nie, ale jeszcze zapytam ciotkę.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?