Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Tylko 2,9 proc. 6-latków z woj. śląskiego pójdzie do szkoły

Katarzyna Piotrowiak, Monika Ziółkowska
Zaledwie 2,9 proc. sześciolatków z woj. śląskiego pójdzie 1 września do pierwszej klasy
Zaledwie 2,9 proc. sześciolatków z woj. śląskiego pójdzie 1 września do pierwszej klasy Fot. Marcin Oliva Soto
Już za cztery dni wejdzie w życie reforma obniżająca wiek szkolny z siedmiu do sześciu lat. Wbrew oczekiwaniom MEN rodzice nie dali się przekonać do nowego programu i droższych podręczników.

Frekwencja sześciolatków będzie wyjątkowo skromna. Zaledwie 2,9 proc., czyli 1132 sześciolatków z 39 tys. w województwie śląskim rozpocznie naukę w klasie pierwszej szkoły podstawowej. Szacuje się, że w skali kraju liczba maluchów nie przekroczy 10 proc.

Jest więc pewne, że większość sześciolatków pojawi się w przedszkolu, zaś nieliczne, które 1 września rozpoczną nowy rok szkolny, nie zasiądą w ławkach z rówieśnikami, tylko z siedmiolatkami.

- Ministerstwo odniosło porażkę, bo rodzice są świadomi wad tego pomysłu. Wiedzą, że szkoły są niedostosowane, nie ma pieniędzy na wyposażenie klas. Nie można więc wysyłać dziecka w niepewne - mówi Maja Majewska-Kokoszka z Forum Rodziców. - Uważam, że rodzice ze Śląska słusznie postąpili nie zapisując sześciolatków do szkoły. Podstawa programowa nie jest dobra. Sześciolatki muszą przede wszystkim uczyć się przez zabawę i przeżywanie.

Tymczasem wydawnictwa wydrukowały nadmierną ilość ćwiczeń, a przecież nie o to chodzi w przypadku tak małego dziecka. Martwi mnie, że zamiast ćwiczenia ręki w pisaniu, dostaną polecenia w stylu: "wstaw literkę, znak zapytania, albo kropkę" - mówi Maria Gudro, polonistka z 37-letnim stażem, rzeczoznawca specjalizujący się w ocenianiu podręczników oraz wiceprzewodnicząca Stowarzyszenia Nauczycieli Polonistów.

- Do tej pory dziecko sześcioletnie nie musiało na koniec pobytu w zerówce pisać z pamięci krótkich zdań, ani znać wszystkich liter alfabetu w formie pisanej - mówi Dorota Dziamska, metodyk. - Przesunięcie sześciolatków do pierwszej klasy oznacza, że dzieci muszą znać wszystkie litery i zapisywać krótkie zdania, czyli umieć to, co osiągał pod koniec pierwszego roku nauki w szkole siedmiolatek. Nowa podstawa programowa jest zawyżona do możliwości dzieci i może je skrzywdzić - dodaje Dziamska.

Reforma od początku wzbudzała kontrowersje. Opór rodziców był spory. Wysyłali nawet czerwone kartki posłom, którzy poparli znowelizowaną ustawę o systemie oświaty. Niektórzy przeciwnicy zrzeszyli się w Akcji Ratuj Maluchy, którą popiera obecnie 49 tys. rodziców i tysiąc stu nauczycieli. Na listach zamieszczonych na stronie internetowej ratujmaluchy.pl nie brakuje mieszkańców naszego województwa, którzy założyli własną stronę w internecie.
- Nowa podstawa programowa, przygotowana przez ministerstwo edukacji, przerasta możliwości przeciętnego sześciolatka. To czego dziecko uczyło się dotąd przez dwa lata, teraz będzie musiało pojąć w rok. Ma pisać zgodnie z zasadami kaligrafii, a nawet czytać lektury. To będzie tresura, nie nauka. Z kolei sześciolatki, które zostaną w przedszkolu, będą traktowane jak pięciolatki, bo program nie przewiduje na tym etapie nauki liter - mówi Karolina Elbanowska z Akcji Ratuj Maluchy.

Ministerstwo dało jednak rodzicom wolną rękę. Do 2012 roku, kiedy wszystkie sześciolatki mają się obowiązkowo uczyć w szkołach, rodzice mogą w tym trzyletnim okresie przejściowym unikać reformy. Problem w tym, że w 2012 roku może dojść do zakorkowania szkół, ponieważ tornistry założą wszystkie sześciolatki, oraz ostatni rocznik siedmiolatków, który biorąc pod uwagę obecne zainteresowanie reformą może stanowić spory odsetek.

Sprawdziliśmy więc, jak na mapie reformy wypadają poszczególne gminy i powiaty naszego województwa. Liczba dzieci w największych miastach jest skromna, w Chorzowie 16, w Sosnowcu 21, w Katowicach 33, w Bielsku-Białej 37, w Gliwicach 45, w Bytomiu 65. Są jednak wyjątki. W Goczałkowicach udało się skompletować 22-osobową klasę sześciolatków, w Rybniku deklarację o wysłaniu dziecka do szkoły podpisało 167 rodziców. Stuprocentową frekwencją chwalą się w Chruszczobro-dzie w powiecie zawierciańskim. Aby uzyskać taki wynik, wystarczyło przekonać rodziców piętnaściorga dzieci.
- Rozmowy z rodzicami zaczęliśmy już jesienią ubiegłego roku. Zapoznaliśmy ich z reformą programową i ze zmianą systemu kształcenia. Obawy były duże, jednak rodzice zrozumieli, że ich dzieci mają szansę się rozwijać - mówi Żanetta Szkliniarz, dyrektorka Szkoły Podstawowej nr 3.

Ta decyzja kosztowała rodziców z Chruszczobrodu sporo pracy. Aby ich dzieci mogły uczyć się w bardzo dobrych warunkach, sami wyremontowali salę lekcyjną za 10 tys. zł, które przekazała gmina.
- Gdyby Ala została w przedszkolu, dalej miałaby program pięciolatków. Tymczasem cór-ka lubi się uczyć i zna literki, warto więc pozwolić jej zdobywać nowe doświadczenia - mówi Ewelina Sołtysik, matka sześciolatki.

Decyzję o wysłaniu dziecka do szkoły można podjąć także w ostatnim dniu sierpnia. - Wystarczy zgłosić się do dyrektora szkoły - mówi Anna Wietrzyk, rzecznika Śląskiego Kuratorium Oświaty.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!