Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Administracja: Ile województw? Czy są w Śląskiem obszary dyskryminowane finansowo?

Teresa Semik
Sugeruję kolaborację, jesteśmy na siebie skazaniProf. Marek Szczepański, socjolog, który prowadził badania nad skutkami zmian administracyjnych z 1999 rokuJak długo można rozpaczać nad utratą województwa?Jak się okazuje, bardzo długo. Można tworzyć uzasadnienie dla tej rozpaczy: utrata statusu miasta wojewódzkiego, instytucji i stanowisk. Sugeruję raczej kolaborację między poszczególnymi subregionami, skazanymi na siebie pewnie jeszcze na długie lata.Mimo tych piętnastu lat, nie udało się scementować województwa, ani nawet wykreować zdarzeń, wokół których integrowaliby się mieszkańcy całego regionu. Dlaczego?Ubolewam, że nie ma zdarzeń, które byłyby pomostem między tymi subregionami. Nie potrafię ich wskazać. Nawet dojazd z Katowic do Częstochowy jest trudny, bo "gierkówka" ciągle zakorkowana. Projekty dotyczące infrastruktury, także drogowej, mogłyby wzmocnić myślenie wspólnotowe.Z pana badań wynika, że mieszkańcy jakoś się zadomowili w nowym województwie. Wielu jednak mówi, że  nie czują się u siebie.Niewątpliwie obecny kształt województwa jest ułomny, właściwie to taki Frankenstein administracji. Już sama nazwa jest nieadekwatna. Częstochowianie pewnie nigdy nie poczują się Ślązakami. W porównaniu z elitami politycznymi, mieszkańcy są jednak bardziej pragmatyczni i dlatego łatwiej zadomowili się w tym województwie. Oczekują przede wszystkim komfortu życia.Wielu mieszkańcom z obrzeży aglomeracji przeszkadza to myślenie w kategoriach Górnego Śląska, a to na Ślązaków nakierowana była ostatnimi laty wszelka debata publiczna. W tym zróżnicowaniu regionu jest właśnie urok, ale władze wojewódzkie, szefowie instytucji muszą życzliwie rozdzielać nie tylko pieniądze, także swoją uwagę. Przy pełnym szacunku dla Górnego Śląska, mam wrażenie, że to zapatrzenie w jego stronę odbywało się kosztem Częstochowy i Bielska-Białej. Przez takie niedowartościowanie potem pogłębia się frustrację. TES
Sugeruję kolaborację, jesteśmy na siebie skazaniProf. Marek Szczepański, socjolog, który prowadził badania nad skutkami zmian administracyjnych z 1999 rokuJak długo można rozpaczać nad utratą województwa?Jak się okazuje, bardzo długo. Można tworzyć uzasadnienie dla tej rozpaczy: utrata statusu miasta wojewódzkiego, instytucji i stanowisk. Sugeruję raczej kolaborację między poszczególnymi subregionami, skazanymi na siebie pewnie jeszcze na długie lata.Mimo tych piętnastu lat, nie udało się scementować województwa, ani nawet wykreować zdarzeń, wokół których integrowaliby się mieszkańcy całego regionu. Dlaczego?Ubolewam, że nie ma zdarzeń, które byłyby pomostem między tymi subregionami. Nie potrafię ich wskazać. Nawet dojazd z Katowic do Częstochowy jest trudny, bo "gierkówka" ciągle zakorkowana. Projekty dotyczące infrastruktury, także drogowej, mogłyby wzmocnić myślenie wspólnotowe.Z pana badań wynika, że mieszkańcy jakoś się zadomowili w nowym województwie. Wielu jednak mówi, że nie czują się u siebie.Niewątpliwie obecny kształt województwa jest ułomny, właściwie to taki Frankenstein administracji. Już sama nazwa jest nieadekwatna. Częstochowianie pewnie nigdy nie poczują się Ślązakami. W porównaniu z elitami politycznymi, mieszkańcy są jednak bardziej pragmatyczni i dlatego łatwiej zadomowili się w tym województwie. Oczekują przede wszystkim komfortu życia.Wielu mieszkańcom z obrzeży aglomeracji przeszkadza to myślenie w kategoriach Górnego Śląska, a to na Ślązaków nakierowana była ostatnimi laty wszelka debata publiczna. W tym zróżnicowaniu regionu jest właśnie urok, ale władze wojewódzkie, szefowie instytucji muszą życzliwie rozdzielać nie tylko pieniądze, także swoją uwagę. Przy pełnym szacunku dla Górnego Śląska, mam wrażenie, że to zapatrzenie w jego stronę odbywało się kosztem Częstochowy i Bielska-Białej. Przez takie niedowartościowanie potem pogłębia się frustrację. TES arc.
Obecne województwa zostały sklecone w wyniku przetargów politycznych, bez odwoływania się do tożsamości i historii regionów - uważa dr hab. Tomasz Nawrocki, socjolog. Potrzebne są zmiany, rozmawiajmy, ale nie dajmy się politykom znów podporządkować

Leszek Miller, lider SLD rozmawiał w Częstochowie o reformie administracyjnej Polski. Pomysł na tę reformę ma jedną - powrót do 49 województw. Szef lewicy wie, że nic tak nie podgrzewa napięć politycznych, jak urażone ambicje, a wielu polityków z okolic Jasnej Góry do dziś nie pogodziło się z utratą prestiżu miasta stołecznego Częstochowy. Wciąż śnią o potędze wojewódzkiej. Twierdzą nawet, że to nie wypada, by stolica duchowa Polski mieściła się w mieście powiatowym.

Zostawmy polityków, bo po wyborach zwykle zapominają, co obiecywali. Nie dajmy się sprowokować i sprowadzić tej debaty tylko do zmiany granic województw.

Obecny podział na 16 województw został wprowadzony w 1999 roku za rządów Jerzego Buzka, po burzliwych debatach, po których wszyscy byli niezadowoleni. Gdy kreślono granice, nie pytano mieszkańców, z kim chcą być w jednym regionie. Nie było żadnych badań socjologicznych, etnograficznych, a przecież prawo jest tworzone dla wszystkich, a nie tylko dla polityków. Teraz trzeba więc pokazać, co w obecnym systemie jest niedobrego, w jaki sposób utrudnia on rozwój gospodarczy, sprawne funkcjonowanie państwa itp.

- Reforma nie spełniła jednego z podstawowych oczekiwań - zmniejszenia biurokracji - uważa politolog, dr Janusz Okrzesik z Bielska-Białej. - Administrację przesunięto z dawnych miast wojewódzkich do nowych centrów. Potrzebna jest refleksja na temat popełnionych błędów.

- Polska potrzebuje zmian - uważa wręcz prof. Jacek Wódz, socjolog z Uniwersytetu Śląskiego. - Reforma administracyjna z 1999 roku została źle pomyślana. Zglajszachtowano Polskę, dzieląc ją na województwa, nie patrząc na to, czy miasta do siebie pasują.

Prof. UŚ, Tomasz Nawrocki dodaje, że ten podział odbywał się w atmosferze politycznego przetargu bez uwzględnienia historycznych uwarunkowań. Do tego w tak skleconym województwie śląskim nie prowadzi się świadomej edukacji, żeby pomimo wszelkich różnic można było razem żyć i budować tożsamość na gruncie regionu.

- Trudno się zatem dziwić, że nasilają się tendencje odśrodkowe, bo nie wszyscy identyfikują się z tym województwem - mówi prof. Nawrocki.

Rewizja granic? Tak, na końcu

Budowanie sztucznych barier administracyjnych prędzej czy później prowadzi do napięć i konfliktów, ale nawet przeciwnicy reformy z 1999 roku nie kwestionują tego, że nie ma rażącej niesprawiedliwości w podziale środków wojewódzkich.
Wystarczy przeanalizować dofinansowanie w ramach Regionalnego Programu Operacyjnego Województwa Śląskiego na lata 2007-2013. Samorządy, które przygotowały się same do tego, by sięgnąć po unijne pieniądze, zyskały. Świadczy o tym liczba projektów dotyczących remontów, modernizacji, budowy infrastruktury, zwiększanie oferty kulturalnej, naukowej, ochrony środowiska itp., bo głównie na te cele poszły te fundusze. Najwięcej zyskały Katowice, ale powiat bielski nie odbiega zasadniczo od myszkowskiego w ilości otrzymanych pieniędzy, a żywiecki jest porównywalny z cieszyńskim. Nie zmienia to faktu, że społeczność górnośląska nieustannie i z tęsknotą spogląda w stronę województwa opolskiego, zadając sobie pytanie: dlaczego nie jesteśmy razem?

Odpowiedź poznała już w 1998 roku, kiedy to mieszkańcy Opolszczyzny rękami i nogami bronili się przed przyłączeniem do Katowic i politycznie tę batalię wygrali. Dziś z badań wynika, że zdania nie zmienili i chętniej kierują się w stronę Wrocławia niż Katowic. Tam młodzi ludzie z Opola wybierają studia i tam szukają dla siebie przyszłości. Czy Górnoślązacy będą razem? Jeśli zechcą, kiedyś może tak.

- Rewizja granic województw to bardzo chwytliwe hasło, ale ta dyskusja nie może się toczyć tylko o granicach. Ważniejsze jest to, jakie uprawnienia będą przyznane regionom, w jaki sposób one zostaną upodmiotowione - mówi prof. Nawrocki. - Być może także samym regionom oddany zostanie głos w kwestii definiowania swoich granic. Tymczasem o decentralizacji dużo się mówi, a mało robi.

Bielsko mówi: nie jest łatwo

Samorządowcy z dawnego województwa bielskiego, czy jak kto woli - z Podbeskidzia są raczej ostrożni w wypowiadaniu się na temat ewentualnej rewizji granic. - Mieszkańcy nie mają aż tak wiele powodów, by w swoich sprawach jeździć do Katowic, większość załatwiają w Bielsku, gdzie jest delegatura Urzędu Marszałkowskiego - mówi burmistrz Cieszyna Mieczysław Szczurek. - W podziale środków nie czujemy się pomijani.

- My też nie narzekamy - dodaje burmistrz Żywca Antoni Szlagor. - Oczywiście, kulturowo bliżej nam do Krakowa, ale zmiana granic województw i włączenie nas teraz do Małopolski byłoby bez sensu. Co innego, gdyby powstało województwo bielskie. Wtedy bylibyśmy razem, jak najbardziej. Taka zmiana musiałaby się wiązać z likwidacją powiatów i przyznaniem gminom większych uprawnień.

Bardzo pokrzywdzone utratą statusu miasta wojewódzkiego czuje się nadal Bielsko-Biała.
- Staramy się jednak w tej narzuconej nam rzeczywistości administracyjnej jakoś funkcjonować, choć nie jest to łatwe, gdy większość ośrodków decyzyjnych znajduje się w Katowicach - wyjaśnia Jacek Krywult, prezydent Bielska-Białej. - Gdy powstawało województwo śląskie, jego władze deklarowały działania na rzecz pełnej integracji wszystkich subregionów.

Codzienna rzeczywistość, niestety, często tego nie potwierdza. Priorytetowa dla nas rozbudowa i doposażenie Beskidzkiego Centrum Onkologii - Szpitala Miejskiego jest traktowana na równi, albo gorzej, niż projekt budowy kolejnej na Śląsku sali koncertowej czy następnego muzeum. Bielskie szpitale są traktowane gorzej niż placówki medyczne w innych częściach województwa. Wszystkie borykają się z problemem niedofinansowania.

Prezydent Krywult dodaje, że z perspektywy Bielska-Białej wygląda to w ten sposób, iż najważniejszy w województwie śląskim jest subregion centralny. Większość sił i środków przeznaczana jest na jego rozwój, podczas gdy pozostałe subregiony, w tym południowy, nie są traktowane w sposób partnerski.

Na południu województwa tęsknota za samodzielnością nie jest aż tak silna, jak na północy.

Częstochowa bez partnerów

Częstochowa już wielokrotnie w ciągu ostatnich piętnastu lat podejmowała zdecydowane próby odłączenia się od Katowic, z uchwałami rady włącznie.

- Nie jesteśmy Ślązakami i nie utożsamiamy się z tym regionem, w dodatku mamy poczucie, że Katowice nie chcą się integrować z nami - mówi Piotr Kurpios, samorządowiec związany z Częstochową, wiceprzewodniczący Sejmiku Woj. Śląskiego. - Nasze problemy społeczne, gospodarcze są odmienne od wielkiej aglomeracji. Różnimy się nawet mentalnie.

Bezrobocie na terenie dawnego woj. częstochowskiego jest dużo wyższe niż średnia w województwie śląskim i sięga już 20 procent. Częstochowę odwiedza rocznie 4 mln pątników, ale nie miasto jest beneficjentem tego ruchu pątniczego. To są wciąż niewykorzystane szanse. W tej duchowej stolicy Polski władzę przejęła lewica. Znamienny wybór. To jest też sygnał do przemyśleń dla Jasnej Góry. Jak układają się relacje z miastem, z lokalną społecznością.
Ambicje bycia samodzielnym ośrodkiem są chwalebne, ale odżywają zawsze w okolicach jakiejś kampanii wyborczej. Są grą wyborczą, ale co z tego? Z kim Częstochowa chciałaby utworzyć nowe, swoje województwo i stać się miastem stołecznym? To przykre, ale nie ma partnerów, przyjaciół. Lubliniec nigdy nie był szczęśliwy z przynależności do Częstochowskiego, a teraz też gotowości nie wyraża. Burmistrz Edward Maniura unika rozmowy na ten temat. Myszków też się miga od odpowiedzi.

Prezydent Częstochowy Krzysztof Matyjaszczyk mówi enigmatycznie: - Konsultacje na temat odrodzenia województwa należałoby rozpocząć z samorządowymi wspólnotami, które tworzyły do końca 1998 roku woj. częstochowskie, biorąc pod uwagę tożsamość kulturową i podmiotowość tych społeczności.

A to znaczy, że Częstochowa z nikim się dotąd nie porozumiała.

- Trzeba by sprawdzić, czy w ogóle pomysł restytucji 49 województw jest korzystny z punktu widzenia wykorzystania środków unijnych - podpowiada prof. Tomasz Nawrocki.

Nikt żadnych badań nie zrobił, co się komu opłaca i z kim nam jest po drodze. Dyskutować trzeba, szukać korzystnych rozwiązań należy, ale nie w atmosferze kampanii wyborczej czy skłócania jednych z drugimi. Jeszcze granicy na Brynicy nie zdołaliśmy zniwelować. Powstała nowa między Ślązakami i nie-Ślązakami.

Kraków czy Wrocław?

Wiele prawdy jest w twierdzeniu, że władze wojewódzkie zajmują się głównie rozdawnictwem funduszy unijnych. Skąd obawa przed przyznaniem im szerszych uprawnień? Trudno pojąć. Parlamentarzyści nie robią nic, by to zmienić. Póki więc regiony nie otrzymają więcej uprawnień, nie ma co kreślić nowych granic. Administracja ma zaspokajać potrzeby publiczne. Nie jest po to, by jakieś miasto dostało kolejny urząd.

Najpierw musimy sobie odpowiedzieć na pytanie, jak sprawniej możemy wykonywać zadania nowoczesnego państwa. Jak zdecentralizować administrację publiczną nie tylko w zakresie stosowania prawa, ale i jego stanowienia. Co z ograniczeniem władzy rządowej na szczeblu wojewódzkim do nadzoru i wykonywania tylko funkcji rządowych.
Jaką logiką kieruje się nasz podział administracyjny? Skoro powstało 16 województw, to dlaczego nie 17, jak było po wojnie? Co wspólnego mają mieszkańcy Cieszyna i Kłobucka? Ktoś powie, że gdzieś tę granicę regionu trzeba ustawić, a niezadowoleni będą zawsze. To prawda, ale teraz niezadowoleni są niemal wszędzie. Sławków powiedział, że chce pozostać przy Śląsku, choć kiedyś jego historyczne związki z Krakowem były silne i w 1999 roku przypisano go odgórnie do Małopolski.

Nie można tylko patrzeć, co działo się na tych ziemiach 200 lat temu. Kolejne pokolenia tworzą nową historię. Jeśli ktoś czuje się mieszkańcem Podbeskidzia, trudno mu tego zabraniać, choć to sztucznie wykreowany twór

Pierwotnie miało być tych regionów 6 do 8, potem 10-12, a wyszło jak wyszło. Dr Janusz Okrzesik uważa, że należy wrócić do koncepcji wielkich regionów, kosztem administracji rządowej i jej decentralizacji. Z kolei zamiast pozbawionych kompetencji powiatów na szczeblu niższym, powinny powstać subregiony, jak bielski czy częstochowski, z własnymi możliwościami zarządczymi i kontrolą demokratyczną.

- Szczególnie do mnie przemawia jeden wielki region: Katowice - Kraków i wszelkie już podejmowane próby nawiązywania współpracy między tymi województwami - dodaje dr Okrzesik. -To jest ten właściwy kierunek zmian - Krakowice, czy jakkolwiek inaczej to nazwiemy. To jest też w naszym interesie, Podbeskidzie jak w pigułce pokazuje, że ze spotkania Śląska z Małopolską może wyniknąć wiele dobrego. Są też kwestie bardzo praktyczne. Połączenie komunikacyjne Bielska-Białej z Katowicami jeszcze jakieś mamy, ale z Krakowem już nie. Najważniejsza obecnie dla Podbeskidzia inwestycja, Beskidzka Droga Integracyjna, nie powstanie bez współpracy Katowic i Krakowa.

Krakowice, czy jak kto woli: Małośląskie też nie ma wyłącznie zwolenników. Jedni się obawiają, że Katowice zostaną w tym małżeństwie zdominowane przez Kraków, a inni, że nawet będą wykorzystywane gospodarczo. Historycznym partnerem powinien być raczej Wrocław i ten kierunek rozwoju. Ale trzeba rozmawiać.

***

Bielsko-Biała, Międzywydziałowy Zespół Zadaniowy (ul. Piastowska 40) to delegatura Urzędu Marszałkowskiego w Katowicach, zatrudnia 24 pracowników, którzy w zasadzie pełnią rolę pośredników między Bielskiem a Katowicami, a szczególnie pracą wydziałów: rozwoju regionalnego, terenów wiejskich, ochrony środowiska, turystyki, sportu, kultury, zdrowia i polityki społecznej. Konsultują, weryfikują dokumenty, ślą pisma. Na przykład w tym miejscu można zostawić wnioski o granty do marszałka.
Ponadto w Bielsku-Białej (ul. Piastowska 40) jest niejako oddział Śląskiego Urzędu Wojewódzkiego,
który zatrudnia 81 urzędników.

Częstochowa, Międzywydziałowy Zespół Zadaniowy (ul. Sobieskiego 7), druga delegatura Urzędu Marszałkowskiego, zatrudnia 20 pracowników, z podobnym zakresem działań, co zespół zadaniowy w Bielsku.

W Częstochowie jest także Śląski Urząd Wojewódzki (ul. Sobieskiego 7), który zatrudnia 55 urzędników i ma m.in. wydziały: polityki społecznej, nadzoru prawnego, nadzoru właścicielskiego, nadzoru nad systemem opieki zdrowotnej, nadzoru geodezyjnego i kartograficznego itp. Na przykład urzędnicy kontrolują podmioty świadczące usługi zdrowotne.

Mieszkańcy województwa tworzą z mocy prawa regionalną wspólnotę samorządową. Do zadań samorządu województwa należy m.in.: pielęgnowanie polskości, rozwój i kształtowanie świadomości narodowej, obywatelskiej i kulturowej, rozwijanie tożsamości lokalnej, pobudzanie aktywności gospodarczej, zachowanie środowiska przyrodniczego. Ustawa z 5 czerwca 1998 r. o samorządzie województwa.

KLIKNIJ I PRZEJDŹ DO GŁOSOWANIA NA:
WYDARZENIE ROKU 2013 W WOJEWÓDZTWIE ŚLĄSKIM


*Zimy w styczniu nie będzie [PROGNOZA POGODY NA STYCZEŃ 2014]
*Abonament RTV 2014 [OPŁATY, TERMINY, ULGI]
*Urlop macierzyński i urlop rodzicielski 2014 [ZASADY I TERMINY]

Codziennie rano najświeższe informacje z woj. śląskiego prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Administracja: Ile województw? Czy są w Śląskiem obszary dyskryminowane finansowo? - Dziennik Zachodni