Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Tęgich głów jeszcze w Polsce nie brakuje

Katarzyna Piotrowiak
Polska co prawda nie jest tygrysem na rynku badań kosmicznych, ale nasze zaangażowanie jest spore - mówi dr Tomasz Rożek, fizyk i popularyzator nauki

Z dr. Tomaszem Rożkiem, śląskim fizykiem i popularyzatorem nauki, rozmawia Katarzyna Piotrowiak

Kosmos to dla wielu z nas kosmos. Zgadza się pan?
Dziś o godz. 18 w Śląskiej Kawiarni Naukowej, inaugurującej trzeci sezon działalności, pojawi się młody naukowiec, zafascynowany Marsem, piszący oprogramowania. Dzięki jego badaniom można analizować zdjęcia z Marsa. Kiedy pisał ów program, nie miał kosmicznych funduszy ani urządzeń, tylko zwykły komputer. Chyba nie jest z nami aż tak źle. Polska co prawda nie jest tygrysem na rynku badań kosmicznych, ale nasze zaangażowanie jest spore. Mieliśmy naukowców wymienianych wśród kandydatów do Nagrody Nobla, wśród nich prof. Bohdana Paczyńskiego, który wymyślił genialny sposób na znajdowanie planet przez mikrosoczewkowanie grawitacyjne.

Nie było do tej pory takiej misji kosmicznej, w której Polacy nie braliby aktywnego udziału


Kto może przyjść na taką rozmowę z ekspertami?

Każdy, wstęp wolny. Naszymi gośćmi w katowickim Rondzie Sztuki będą dziś dr Krzysztof Ziołkowski, astronom, specjalista w dziedzinie badań ruchów komet i planetoid oraz dynamiki Układu Słonecznego, pracownik Centrum Badań Kosmicznych PAN oraz Jan Kotlarz z polskiego oddziału Mars Society, twórca wspomnianego oprogramowania służącego do badania powierzchni Czerwonej Planety.

Czemu chcecie dyskutować o kosmosie? Jaki Polska ma wkład w jego zdobywanie? Przecież zamykamy światowy peleton.
Pozornie mamy niewiele wspólnego z kosmosem, trudno jednak byłoby znaleźć misję kosmiczną, w której nie byłoby śladu Polaków.

A ilu mamy Polaków w NASA?

Kilku. Nasza obecność jest także widoczna w Europejskiej Agencji Kosmicznej. Ostatnią wspólną misją była Rosetta, sonda kosmiczna, wysłana na spotkanie z kometą. Problem polegał na tym, że aby zrobić badania sonda mu- siała wylądować na komecie i utrzymać się na niej. To było wielkie przedsięwzięcie i okazało się, że Polacy wymyślili najlepszy sposób na przycumowanie lądownika. Był to harpun, który wbijał się w kometę, rozkładał szpikulce i trzymał ją na miejscu. Harpun to w całości polska konstrukcja. Działamy też przy zdobywaniu Marsa. Z jednej strony mamy entuzjastów z Towarzystwa Marsjańskiego, z drugiej młodych ludzi, którzy konstruują łaziki marsjańskie, wysoko oceniane przez NASA.

Polskie pomysły pozostają na papierze, czy może są jednak wykorzystywane?

Pomysłów mamy mnóstwo, ale nie wszystkie medialne. Wystrzeliwanie sondy to żmudna praca ze skomplikowanymi urządzeniami. Wymyślenie kosmicznego urządzenia to jedno, wybudowanie - to drugie. Każdy kraj, który chce uczestniczyć w badaniach i ma do zaoferowania ciekawe rozwiązania musi je sfinansować. NASA i Europejska Agencja Kosmiczna nie rozdają walizek z pieniędzmi. Stąd na wielu polskich projektach nie ma metki "Made in Poland".

Nasza nauka cierpi na chroniczny brak pieniędzy. Czy jesteśmy w stanie konkurować z innymi krajami?
Wielu Polaków pisze oprogramowania, są cenieni na świecie i często się ich wykorzystuje. Brak funduszy to spory problem. Pod tym względem rzeczywiście nie możemy konkurować z takimi krajami jak USA, Francja, Niemcy, które od dawna zajmują się badaniem kosmosu, a nawet z grupą krajów, które chcą w to wejść, Indiami i Chinami. Ale w zestawieniu z takimi potęgami radzimy sobie nieźle.

Jak to?
Stworzenie programu kosmicznego jest trudne i wymaga czasu. Co prawda nie mamy pieniędzy, ale za to mamy ludzi, którzy mają dużą wiedzę. Każdy kraj, który chce być graczem w przyszłości, nawet jeśli nie ma na to funduszy, wysyła swoich naukowców w świat, żeby pracowali na rzecz instytucji zagranicznych. Polska tak robi. Nie mamy pieniędzy, ale wnosimy know-how. Wśród naszych badaczy jest wielu odkrywców, choćby prof. Aleksander Wolszczan, który znalazł planetę poza Układem Słonecznym.

Wierzy pan, że wystrzelimy polskiego satelitę?

Kiedyś mieliśmy nawet zarezerwowaną orbitę, na której miał się znaleźć nasz satelita telekomunikacyjny. Prywatne konsorcjum chciało go wysłać. Sprawy się jednak skomplikowały, a orbita została zajęta przez inny kraj.

Czyli że satelita przeszedł nam koło nosa?
Korzystamy z użyczonego sygnału radiowego i telewizyjnego, nie mając własnego satelity. Kupujemy tę usługę. Nie jesteśmy więc białą plamą na mapie. Teraz Unia inwestuje w Galileo, system nawigacji satelitarnej, którego uruchomienie planuje w 2012 r. Polska nie stoi z boku, choć sprawa była długo dyskutowana, bo GPS mamy od Amerykanów. Doszliśmy wreszcie do wniosku, że wiele może się zmienić i lepiej jest mieć coś swojego. Na wszelki wypadek.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!